[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ponieważ wcześniej byłem zbyt zajęty, by to zrobić. Jest
przytulniejsze niż się spodziewałem, a jednocześnie łączy wiele
stylów. Czerwone krzesło, którego obicie ma już za sobą najlepsze
dni, stoi obok okrągłego stolika z mozaiką na blacie, nieopodal
znajduje się wyglądająca na wygodną beżowa kanapa nakryta
miękkim brązowym kocem. Leżą na niej kwieciste poduszki,
każda innego kształtu, natomiast w rogu stoi wysoka lampa z
abażurem z koralikami. Na ścianach wisi kilka fotografii  na
jednej Delores stoi obok wysokiej kobiety o podobnym kolorze
włosów, zakładam, że to jej matka. Na kolejnej fotografii widać
nastoletnią Dee obejmującą Kate Books ubraną w spodnie na
szelkach oraz chłopaka z brązowymi włosami, który musi być
kuzynem Dee. Cała trójka ma na nogach wrotki.
Przełykam kęs pysznej jajecznicy i pytam:
 Jakie masz plany na dziś?
 Muszę skoczyć po warzywa na targ rolniczy na Brooklynie,
poza tym to nic.
 Chciałabyś spędzić ze mną trochę czasu?
 Tak.
 Wpadniemy do mnie, bym mógł się wykąpać i przebrać, po
czym zrobimy jeden mały przystanek, a potem moglibyśmy
pojechać do Central Parku, co ty na to?
Urok mieszkania w wielkim mieście polega na tym, że
zawsze jest co robić. Nawet jeśli siedzicie na ławce i karmicie
gołębie, czujecie, jakbyście robiły coś ważnego.
 Brzmi fajnie. Idę się ubrać.
Pół godziny pózniej z odświeżoną prysznicem Dee
wychodzimy z jej mieszkania. Włosy związała w kok, włożyła
srebrną bluzkę bez ramiączek, czarne, skórzane spodnie i buty na
szpilce z tygrysim wzorem.
Na szczęście mój porzucony na chodniku motocykl nie
zarobił mandatu ani nie został odholowany. Dee przygląda mu się
z fascynacją. Przeciąga palcami po siedzeniu, co przypomina mi
chwilę, gdy gładziła mnie po brzuchu, schodząc coraz niżej i niżej.
Aapię ją za tę rękę i całuję.
 Nie pieść go tak, chyba że liczysz na coś więcej.
Staje na palcach i szepcze mi do ucha:
 Zawsze liczę na coś więcej.
Z tylnego schowka motocykla wyciągam kask i nakładam
Dee na głowę, zapinając pod brodą. Jest zmysłowa i urocza,
seksowna i słodka  to tak idealna mieszanka, że mógłbym ją
skonsumować tu, na ulicy.
Wskakuje na motocykl i puszcza do mnie oko.
 Zafunduj mi ostrą jazdę, Matthew.
Odpalam silnik.
 No to trzymaj się mocno.
Nie każda dziewczyna stworzona jest do jazdy na motocyklu.
Niektóre ściskały mnie tak mocno, że pozostawiały mi na skórze
ślady wbitych paznokci. Innym razem laska nie trzymała się wcale,
zajęta machaniem, czym przyprawiła mnie niemal o zawał serca,
gdy myślałem, że zwiało mi ją z motocykla. Na szczęście nie
spadła, ale mało brakowało.
Dee trzyma mnie w sam raz. Jedną ręką obejmuje mnie w
pasie, drugą kładzie na moim udzie, przyciskając mi piersi do
pleców, a brodę do łopatki.
Z chęcią zafunduję jej ostrą jazdę. Na obu moich rumakach.
Po przyjezdzie pod budynek, w którym mieszkam parkujemy
na prywatnym parkingu i wchodzimy do holu. Delores podziwia
wspaniałą architekturę, podczas gdy ja sprawdzam skrzynkę na
listy. Kiedy wchodzimy do mieszkania, mówię Dee, by się
rozgościła, a ja szybko wskakuję pod prysznic. Kiedy jestem już
suchy, wkładam jeansy i flanelową koszulę. Zostawiam ją
niezapiętą i wracam do salonu, szukając Delores. Stoi, patrząc
przez wielkie okno.
 Myślę, że od tej pory będę cię nazywała  chłopakiem z
zachodniej dzielnicy  mówi z uśmiechem.
 Ale ksywka  Bóg jest bardziej akuratna.
Podchodzi do biblioteczki.
 Zwietne zdjęcia.  Przygląda się temu z ubiegłego roku z
Mackenzie, która posyła buziaka w kierunku aparatu. Lampa
błyskowa podkreśliła błękit jej oczu.
 To Mackenzie  wyjaśniam.  Siostrzenica, o której
opowiadałem ci w środę& a która, ściśle mówiąc, nią nie jest. 
Wskazuję na kolejne zdjęcie.  A to moi rodzice.  Fotografia jest
czarno-biała  mama wydaje się być błogo nieświadoma robienia
zdjęcia, tata z kolei  ponuro obojętny; to ich naturalne miny.
Wyciągam torbę z aparatem, upewniając się, że mam w niej
drugi film, i sprawdzam czy są obiektywy.
 Masz ciemnię?  pyta Dee.
 Tak się składa, że mam.
W jej oczach pojawia się znajomy mi już błysk, sugerujący,
że jest nakręcona.
 Pokażesz mi?
Odkładam aparat i wyciągam rękę.
 Tędy proszę.
Oficjalnie jest to garderoba, ale nie ma okien i jest na tyle
duża, że mieszczą się w niej półki z chemikaliami i stół z
kuwetami do wywoływania. Oświetlenie oczywiście jest skąpe,
ledwo coś widać. Zamykam za nami drzwi, a Delores próbuje się
rozejrzeć. Wraca do mnie uczucie błogości, gdy miałem trzynaście
lat, z tą różnicą, że tamto nie było tak piękne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \