[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrych ludzi. Prałam im ubrania i wieszałam na sznurze. Myłam też garnki, bo nie mieli
służącej. Na podwórzu mieszkał także pies. Któregoś dnia ugryzł mnie mocno w stopę. Mąż
kobiety bardzo się na niego zezłościł i stłukł go kijem. Od tego bicia, że był niedobry, pies
zdechł.
Potem ciężko zachorowałam i kobieta zabrała mnie do szpitala. Wbijali we mnie igły i
wzięli mi trochę krwi. Ale nic nie pomagało i po jakimś czasie nie mogłam więcej chodzić.
Dali mi kule, ale nie bardzo umiałam ich używać. Potem znalezli dla mnie wózek, co
znaczyło, że mogłam wrócić do domu. Ale kobieta powiedziała, że dziewczynka na wózku
nie może mieszkać na jej podwórzu, bo zle by to wyglÄ…daÅ‚o i ludzie by mówili: »Trzymacie
na podwórzu dziewczynkÄ™ na wózku? To bardzo okrutne«.
Potem przyjechał pan z farmy dla sierot. Była z nim pani z rządu, która powiedziała mi,
że mam wielkie szczęście, bo to bardzo piękna farma dla sierot. %7łe mogę zabrać braciszka i
że będziemy tam bardzo szczęśliwi. Ale muszę zawsze pamiętać, żeby kochać Jezusa.
Powiedziałam, że jestem gotowa kochać Jezusa i mojemu braciszkowi też każę go kochać.
To był koniec mojego pierwszego życia. Drugie życie zaczęło się w dniu, w którym
przybyłam na farmę dla sierot. Przyjechaliśmy z Francistown ciężarówką, było mi bardzo
gorąco i niewygodnie z tyłu. Nie mogłam wysiąść, bo kierowca ciężarówki nie umiał się
obchodzić z dziewczynką na wózku. Kiedy przyjechaliśmy na farmę dla sierot, miałam mokrą
sukienkę i bardzo się wstydziłam, zwłaszcza że wszystkie inne sieroty stały i na nas patrzyły.
Jedna z pań powiedziała dzieciom, żeby przestały się gapić i poszły się pobawić, ale one
odeszły tylko kawałek i patrzyły na mnie zza drzew.
Wszystkie sieroty mieszkały w domach. W każdym domu było około dziesięciu sierot i
opiekunka. Opiekunka mojego domu była dobrą kobietą. Dała mi nowe ubranie i szafę na
moje rzeczy. Nigdy wcześniej nie miałam szafy i byłam z niej bardzo dumna. Dostałam też
specjalne spinki do włosów. Nigdy nie miałam takich pięknych rzeczy i trzymałam je pod
poduszką, gdzie były bezpieczne. Czasami budziłam się w nocy i myślałam, jakie miałam
wielkie szczęście. Ale czasami płakałam, bo myślałam o swoim pierwszym życiu i
zastanawiałam się, gdzie są teraz moi wujkowie i ciotki. Widziałam z łóżka gwiazdy, przez
szparę między zasłonami, i myślałam: gdyby spojrzeli do góry, to zobaczyliby te same
gwiazdy i patrzylibyśmy na nie w tym samym czasie. Ale nie byłam pewna, czy o mnie
pamiętają, bo byłam tylko małą dziewczyną i uciekłam od nich.
Byłam bardzo szczęśliwa na farmie dla sierot. Ciężko pracowałam i mma Potokwani,
kierowniczka, powiedziała któregoś dnia, że może nam się poszczęści i ona znajdzie dla nas
nowych rodziców. Nie wierzyłam w to za bardzo, bo nikt by nie chciał dziewczynki na
wózku, skoro było mnóstwo pierwszorzędnych sierot, które umiały chodzić i też szukały
domu.
Ale pani Potokwani miała rację. Nie sądziłam, że to pan J.L.B. Matekoni nas wezmie, ale
bardzo się ucieszyłam, jak powiedział, że możemy u niego zamieszkać. Tak zaczęło się moje
trzecie życie.
Kiedy odchodziliśmy z farmy dla sierot, upiekli dla nas specjalne ciasto, które zjedliśmy
razem z opiekunką naszego domu. Powiedziała, że zawsze jest jej bardzo smutno, kiedy
któraś z sierot odchodzi, czuje się wtedy tak, jakby odchodził członek rodziny. Ale bardzo
dobrze zna pana J.L.B. Matekoniego i powiedziała mi, że to jeden z najlepszych ludzi w
Botswanie. Będę u niego bardzo szczęśliwa, dodała.
Pojechaliśmy z braciszkiem do jego domu i wkrótce poznaliśmy jego przyjaciółkę, mmę
Ramotswe, która wychodzi za mąż za pana J.L.B. Matekoniego. Powiedziała, że będzie moją
nową matką, i zabrała nas do swojego domu, który lepiej nadaje się dla dzieci niż dom pana
J.L.B. Matekoniego. Mam tu bardzo ładny pokój i dostałam dużo ubrań. Bardzo się cieszę, że
w Botswanie są tacy ludzie. Miałam w życiu wiele szczęścia i z całego serca dziękuję mmie
Ramotswe i panu J.L.B. Matekoniemu.
Jak dorosnę, chciałabym zostać mechanikiem. Będę pomagała panu J.L.B. Matekoniemu
w warsztacie, a wieczorami będę naprawiała ubrania mmy Ramotswe i gotowała jej kolację.
Bardzo bym chciała, żeby na starość mogli być ze mnie dumni i powiedzieć, że byłam bardzo
dobrą córką i dobrą obywatelką Botswany.
Taka jest historia mojego życia. Jestem zwyczajną dziewczynką z Botswany, ale to
wielkie szczęście mieć trzy życia. Większość ludzi ma tylko jedno życie.
Ta historia jest prawdziwa. Nic nie zmyśliłam. Wszystko to stało się naprawdę .
Kiedy Motholeli doczytała do końca, zapadła cisza. Chłopczyk spojrzał na siostrę z
uśmiechem. Pomyślał: szczęściarz ze mnie, że mam taką mądrą siostrę. Mam nadzieję, że
Bóg odda jej kiedyś nogi. Mma Ramotswe położyła dziewczynce dłoń na ramieniu i
pomyślała: będę się opiekowała tym dzieckiem. Jestem teraz jej matką. Rose, która słuchała z
korytarza, spuściła wzrok na swoje buty i pomyślała: jak ona to dziwnie wyraziła - trzy życia!
Rozdział ósmy
Niedobór serotoniny
Nazajutrz rano mma Ramotswe najpierw zadzwoniła do pana J.L.B. Matekoniego. Często
rozmawiali ze sobą przez telefon wcześnie rano - a w każdym razie odkąd się zaręczyli - ale z
reguły dzwonił pan J.L.B. Matekoni. Dawał mmie Ramotswe czas na wypicie herbaty z
czerwonokrzewu, co najchętniej robiła w ogrodzie, po czym wykręcał numer do niej i
meldował się dosyć oficjalnie:  Mówi pan J.L.B. Matekoni, mma. Dobrze spałaś?
Telefon dzwonił ponad minutę, zanim pan J.L.B. Matekoni podniósł słuchawkę.
- Pan J.L.B. Matekoni? To ja. Jak się miewasz? Dobrze spałeś?
Mma Ramotswe poznała po jego zdezorientowanym głosie, że go obudziła.
- O! Tak. Już się obudziłem. To ja.
Mma Ramotswe powtórzyła formalne pozdrowienie. To ważne, by spytać rozmówcę, czy
dobrze spał - należy podtrzymywać tę starą tradycję.
- Dobrze spałeś, rra?
- Raczej nie - odparł pan J.L.B. Matekoni matowym tonem. - Spędziłem całą noc na
rozmyślaniach i się nie wyspałem. Zasnąłem, dopiero kiedy wszyscy inni się budzili. Jestem
potwornie zmęczony.
- To niedobrze. Przykro mi, że cię obudziłam. Wracaj do łóżka i wyśpij się. Nie można
żyć bez snu.
- Wiem o tym - odparł pan J.L.B. Matekoni z rozdrażnieniem. - Ostatnimi czasy ciągle
próbuję spać, ale mi się to nie udaje. Mam wrażenie, że w moim pokoju mieszka jakieś
dziwne zwierzę, które nie chce, żebym spał, i stale mnie trąca.
- ZwierzÄ™? Jakie zwierzÄ™?
- Nie ma żadnego zwierzęcia. W każdym razie jak zapalę światło. Tak tylko sobie
powiedziałem. Tak naprawdę nie ma żadnego zwierzęcia.
- Dobrze się czujesz, rra? - spytała mma Ramotswe po chwili milczenia. - Może jesteś
chory.
- Nie jestem chory - żachnął się pan J.L.B. Matekoni. - Serce bije, płuca wypełniają się
powietrzem. Po prostu mam dosyć tych wszystkich problemów. Boję się, że wszystko
wyjdzie na jaw. I będę skończony.
Mma Ramotswe zmarszczyła brwi.
- Co wyjdzie na jaw? Co się dzieje? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \