[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z tymi papierami i mapami. Być może oboje znajdą
więcej, niż się spodziewają.
- Przejrzałem materiały, które mi zostawiłaś.
- Tak? - Poczuła dreszcz podniecenia. Nadziała na
widelec delikatną krewetkę, jakby tylko to ją ob
chodziło.
- Twój ojciec przeprowadził bardzo dokładne ba
dania.
Nora Roberts
61
- Oczywiście.
Kay zaśmiał się krótko.
- Oczywiście - powtórzył, unosząc kieliszek. -
W każdym razie myślę, że był na dobrej drodze.
Zdajesz sobie sprawę, że ostatecznie zawęził obszar
poszukiwań do dosyć niebezpiecznej strefy.
Kate ściągnęła brwi, nie przerywając jedzenia.
- Rekiny?
- Rekiny raczej nie trzymają się jednego miejsca
- rzekł swobodnie. - Wielu ludzi zapomina, że w la
tach czterdziestych wojna zbliżyła się do tych tere
nów. Wzdłuż tych wysp wciąż znajdują się miny. Jak
zejdziemy na samo dno, nie wolno nam o tym za
pominać.
- Nie mam zamiaru zachowywać się lekkomyślnie.
- Ale czasami ludzie patrzą tak daleko przed sie
bie, że nie widzą, co mają pod nogami.
Choć zjadł ledwie połowę swojej porcji, Kay zno
wu sięgnął po wino. Jak mógł jeść, kiedy ona siedziała
tak blisko? Nie przestawał wyobrażać sobie, co by
było, gdyby wyciągnął szpilki z jej włosów. Tak jak
kiedyś. Nie był w stanie zahamować fali wspomnień.
Jak to by było, gdyby wziął ją znów w ramiona?
Oczami wyobrazni widział długie poważne spojrze
nia, które rzucała mu, zanim namiętność wzięła górę,
a potem chwile, kiedy się kochali, a ona wreszcie
poczuła się wolna.
Dlaczego dawniej to było właściwe, a teraz już nie
jest? Czy jej ciało nadal tak dobrze pasuje do jego ciała?
Czy jej włosy tak samo przelewałyby się przez jego
dłonie - jasnobrązowe włosy, rozświetlone słońcem.
62 ODNALEZIONY SKARB
Kiedy się kochali, szeptała jego imię, jakby to utrzy
mywało ją przy życiu. Pragnął usłyszeć swoje imię
z jej ust, tylko jeden raz, wymawiane łagodnie i bez
tchu, gdy leżą spleceni, a w ich rozgrzanych ciałach
krew krąży szybciej. Nie był pewny, czy mógłby się
temu oprzeć.
W zamyśleniu dal znak, by podano kawę. Może
wcale nie chciał się opierać. Pragnął jej. Zapomniał
już, jak silne może być pożądanie. Może jego prag
nienie się spełni? Nie wierzył, że stał się jej obojętny
~ pewne sprawy nigdy całkiem nie mijają. W swoim
czasie wezmie, co już raz od niej dostał. I oby to mu
wystarczyło.
Kiedy wrócił do niej spojrzeniem, Kate wstrząsnął
dreszcz. Kaya niełatwo było zrozumieć. Wiedziała
tylko, że podjął jakąś decyzję i że ta decyzja dotyczy
jej osoby. Zabrała się za kawę, wdzięczna, że może się
nią rozgrzać. I przypomniała sobie, że tym razem to
ona rządzi, ona zadecyduje o każdym kolejnym kroku.
I postara się, żeby on o tym pamiętał. Istniał tylko czas
terazniejszy.
- Będę w porcie o ósmej - rzuciła krótko. - Oczy
wiście potrzebuję butli, ale przywiozłam piankę. Będę
ci wdzięczna, jeśli przyniesiesz moją teczkę. Sądzę, że
spędzimy na wodzie od sześciu do ośmiu godzin.
- Nurkowałaś w międzyczasie?
- Wiem, co robić.
- Miałaś najlepszego nauczyciela, to wiem. - Szyb
kim niecierpliwym ruchem przechylił filiżankę. To dla
niego typowe, pomyślała Kate. - Ale jeśli straciłaś
wprawę, przez dzień czy dwa musisz poćwiczyć.
Nora Roberts
63
- Jestem całkiem kompetentnym nurkiem.
- Od partnera oczekuję czegoś więcej.
Wrogi błysk w jej oczach podsycił jego pożądanie.
Podniecało go, kiedy widział, jak emocje biorą górę
nad tą opanowaną i kierującą się rozsądkiem kobietą.
- Nie jesteśmy partnerami. Ty pracujesz dla mnie.
- Zależy od punktu widzenia - stwierdził beztros
ko. Wstał i z premedytacją zagrodził jej drogę. - Jutro
czeka nas ciężki dzień, więc lepiej idz już i odeśpij
nieprzespane noce.
- Nie musisz martwić się o moje zdrowie.
- Martwię się o siebie - rzekł szorstko. - Nie
zejdziesz ze mną na dół, jeśli nie będziesz wypoczęta
i sprawna fizycznie i umysłowo. Jak pojawisz się rano
w porcie z podkrążonymi oczami, nie pozwolę ci
nurkować.
Zdusiła w sobie chęć, by zbijać jego racjonalne
argumenty.
- Człowiek ospały popełnia błędy - rzekł Kay. -
Twój błąd może okazać się kosztowny dla mnie. To
chyba wystarczająco logiczne, profesorko?
- Wystarczająco. - Wiedziała, że wymijając Kaya,
będzie musiała się o niego otrzeć. Mimo to ten
chwilowy kontakt wstrząsnął nią do głębi, nim rów
nież.
- Odprowadzę cię.
- Nie trzeba.
Objął ją w talii, silnie i stanowczo.
- Tak wypada - powiedział powoli. - Zawsze
zwracałaś uwagę na to, co wypada, a czego nie
wypada.
64 ODNALEZIONY SKARB
Dopóki mnie nie dotknąłeś, pomyślała. Nie, nie
będzie o tym pamiętać, jeśli chce spać tej nocy.
Skinęła głową z niechętnym przyzwoleniem.
- Chcę podziękować Marshowi.
- Możesz podziękować mu jutro. - Kay rzucił na
stolik napiwek dla kelnerki. - Teraz jest zajęty.
Kate otworzyła usta, żeby zaoponować, lecz spo
strzegła, że Marsh zniknął na zapleczu.
- Dobrze. - Wyszła za Kayem na zewnątrz, w cie
płe wieczorne powietrze.
Słońce wisiało już nisko na niebie, chociaż do
zachodu brakowało jeszcze godziny. Chmury na za
chodzie były muśnięte fioletem i różem. Aódz sunęła
gładko w stronę portu. Część turystów zostanie na
wyspie, inni odpłyną jednym z ostatnich promów.
Chętnie wypłynęłaby teraz łodzią, w miękkim
świetle zmierzchu i przy łagodnej bryzie. Właśnie
teraz, kiedy inni wracają, a ocean rozciąga się w nie
skończoność.
Otrząsając się z tego nastroju, ruszyła do hotelu.
Najlepiej zrobi jej dobry sen, a nie żeglowanie o za
chodzie słońca. Marzenia na jawie to czysta głupota,
a jutrzejszy dzień jest zbyt ważny, żeby sobie na to
pozwolić.
Ten sam hotel. Kay podniósł wzrok na jej okno.
Wiedział już, że dostała ten sam pokój. Już ją tu kiedyś
odprowadzał, ale wówczas trzymała go pod rękę na
swój słodki sposób. Patrzyła na niego i śmiała się
z czegoś, co wydarzyło się tamtego dnia. A zanim
zamknęła za sobą drzwi pokoju, całowała go długo
i namiętnie.
Nora Roberts
65
Kate odwróciła się do Kaya, kiedy znalezli się
przed hotelem; jej myśli biegły podobnym torem.
- Dziękuję. - Poprawiła torebkę na ramieniu, jak
by była to wyjątkowo ważna czynność. - Nie musisz
mnie dalej odprowadzać i zbaczać z drogi.
- Nie muszę. - Tego wieczoru będzie miał z czym
wracać do domu, pomyślał z nagłym, gwałtownym
zniecierpliwieniem. Jej także pozostawi coś, z czym
Kate zamknie się w pokoju, gdzie dawno temu spędzili
długą cudowną noc. - Ale tak się składa, że zawsze
inaczej postrzegaliśmy nasze potrzeby. - Położył dłoń
na jej karku i trzymał ją mocno, aż poczuł napięcie jej
mięśni.
- Przestań. - Nie odsunęła się. Nie chciała wydać
się słaba i bezbronna, choć tak się czuła, kiedy te
długie mocne palce przesuwały się po jej skórze.
- Myślę, że jesteś mi to winna - powiedział
oschłym i spokojnym głosem, który wibrował w po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]