[ Pobierz całość w formacie PDF ]

hobbita - jeśli nie chcesz, \ebym cię strącił z muru na skały.
- A jak będzie ze srebrem i złotem? - spytał Bilbo.
- Przyślę ci je pózniej, wedle umowy - odparł Thorin. - Idz teraz! -
Do czasu zatrzymujemy kamień! - zawołał Bard.
- Niezbyt wspaniałomyślnie poczynasz sobie jako Król spod Góry -
rzekł Gandalf - ale to się, być mo\e, jeszcze zmieni.
- Być mo\e - powiedział Thorin. A tak potę\nie owładnął nim ju\
czar bogactw, \e w głębi serca przemyśliwał, czyby z pomocą Daina
nie udało się odbić klejnotu nie płacąc w zamian umówionej części
skarbu. Bilbo spuścił się po murze w dół i odszedł, nie zyskawszy za
wszystkie swoje trudy nic prócz zbroi, którą mu ju\ przedtem Thorin
podarował. Niejeden krasnolud patrząc na to czuł w sercu ukłucie
\alu i wstydu. - Bywajcie zdrowi! - krzyknął im Bilbo. - Kto wie, mo\e
się jeszcze spotkamy jako przyjaciele!
- Precz stąd! - odkrzyknął Thorin. - Masz na sobie zbroję wykutą
przez moje plemię, ale nie jesteś jej godzien. Tej zbroi \adne ostrze nie
przebije, jeśli jednak się nie pospieszysz, puszczę ci strzałę w kudłate
pięty. Umykaj, a \ywo!
- Nie tak ostro! - rzekł Bard. - Dajemy ci, Thorinie, czas do jutra.
Jutro w południe wrócimy tutaj i zobaczymy, czy przygotowałeś
czternastą część skarbu na wykup klejnotu. Jeśli rzetelnie
dotrzymasz umowy, odstąpimy od oblę\enia, a wojska elfów odejdą do
swojej Puszczy. Tymczasem \egnaj!
Po tych słowach poselstwo wróciło do obozu. Thorin jednak wysłał
gońców Roaka do Daina z wiadomością o tych zdarzeniach i
zaleceniem czujności oraz pośpiechu w marszu.
Minął dzień a po nim noc. Nazajutrz wiatr się zmienił i dął z
zachodu, niebo było chmurne i posępne. Wczesnym rankiem krzyk się
rozległ w obozie. Przybyli gońcy z wieścią, \e zza wschodniej ostrogi
Góry ukazały się zbrojne zastępy krasnoludów i maszerują ku dolinie.
Dain przybył! Spieszył nocnym pochodem i dlatego zjawił się
wcześniej, ni\ oczekiwano. Ka\dy z jego wojowników miał na sobie
kolczugę ze stalowej łuski sięgającą po kolana, a nogi opancerzone
gęstą metalową siatką, której wyrób stanowił specjalność Dainowego
plemienia. Krasnoludy są niezwykle krzepkie jak na swój wzrost, lecz
plemię z śelaznych Wzgórz nawet wśród krasnoludów odznaczało się
niepospolitą siłą. Do bitwy u\ywali ci wojownicy najchętniej młotów,
które dzier\yli oburącz, lecz mieli tak\e krótkie, szerokie miecze u
boku, a na plecach przerzucone okrągłe tarcze. Brody nosili
rozdzielone i splecione w dwa warkocze, zatknięte za pas. Na głowach
mieli \elazne hełmy, stopy obute \elazem, a twarze zawzięte.
Trąby wezwały ludzi i elfy do broni. Wkrótce ujrzano krasnoludów
szybkim krokiem ciągnących w dolinę. Między rzeką a wschodnią
ostrogą Góry oddział przystanął, lecz kilku wojowników poszło dalej i
przeprawiwszy się na drugi brzeg zbli\yło do obozu. Tu zło\yli broń i
podnieśli ręce na znak, \e przychodzą w pokojowych zamiarach. Bard
wyszedł na ich spotkanie w towarzystwie hobbita.
- Przysłał nas Dain, syn Naina - odpowiedzieli, gdy ich zapytano. -
Spieszymy do naszych rodaków pod Górą na wieść, \e prastare
królestwo zostało wskrzeszone. Ale kto jesteście wy, \e rozło\yliście
się obozem w dolinie jak napastnicy pod obronnym murem?
Powiedzieli to grzecznym i trochę staroświeckim stylem,
właściwym w tego rodzaju okazjach, lecz słowa ich znaczyły po prostu:
"Nie macie tu nic do roboty. Idziemy naprzód, a jeśli nie usuniecie się
z drogi, siłą ją sobie otworzymy". Krasnoludy zamierzały przejść
między Górą a pętlą rzeki, tam bowiem wąski pas terenu wydawał się
niezbyt mocno broniony. Bard oczywiście odmówił przepuszczenia
wojsk Daina wprost pod Górę. Był zdecydowany doczekać najpierw
chwili, gdy Thorin wyda srebro i złoto w zamian za Arcyklejnot; nie
wierzył bowim, by Thorin chciał dotrzymać umowy, je\eli forteca
dostanie tak znaczne i bitne posiłki. Wojsko Daina niosło ze sobą
wielkie zapasy \ywności, bo krasnoludy umieją dzwigać bardzo
cię\kie brzemiona. Ka\dy niemal wojownik, mimo forsownego
marszu, na dodatek do cię\kiego uzbrojenia obarczony był ogromnym
workiem na plecach. Góra, tak zaopatrzona, mogłaby wytrzymać
wiele tygodni oblę\enia, a tymczasem nadciągnęłoby zapewne jeszcze
więcej krasnoludów, bo Thorin miał niemało krewniaków. Oblę\eni
mogliby te\ przez ten czas otworzyć sobie na nowo inne wyjścia z
podziemi, a wtedy oblegający musieliby otoczyć całą Górę dookoła, na
to zaś nie wystarczyłoby im \ołnierzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \