[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego samego dnia. Zatrzymali się przed barierą.
 Przylecę do Londynu  powiedziała.  Tam możemy o wszystkim porozmawiać. Tu jest za dużo...
Wiedzieli oboje, co miała na myśli. Pocałowali się, ale już nie tak, jak robili to kiedyś. Pocałował jej śliczne
czoło. Chciał już iść. Wzięła jego rękę i przytrzymała ją w swoich dłoniach.
 O Boże, Leonard!  zawołała.  Gdybym tylko mogła ci powiedzieć. Już jest wszystko w porządku.
Naprawdę jest.
Znowu to samo. Przy bramie stało trzech żandarmów. Odwrócili wzrok, kiedy całował ją po raz ostatni.
 Wyjdę na taras i pomacham ci  powiedziała i szybko odeszła.
Pasażerowie mieli do przejścia pięćdziesiąt metrów pola startowego. Jak tylko wyszedł z budynku lotniska,
obejrzał się. Stała na górze, na płaskim dachu, oparta o parapet tarasu widokowego. Kiedy go zauważyła,
zrobiła kilka wesołych tanecznych ruchów i przesłała mu pocałunek. Francuzi, przechodząc, spojrzeli na
niego zazdrośnie. Pomachał jej i poszedł dalej, aż znalazł się przy schodkach, gdzie zatrzymał się i odwrócił.
Już do połowy uniósł prawą rękę, żeby pomachać. Przy jej boku stał mężczyzna, brodaty mężczyzna. To był
Glass. Trzymał rękę na ramieniu Marii. A może ją obejmował? Obydwoje machali, jak rodzice do
odlatującego dziecka. Maria przesłała mu pocałunek, ośmieliła się przesłać mu taki sam jak zwykłe
pocałunek. Glass coś do niej mówił, zaśmiała się i zamachali ponownie.
Pozwolił opaść swojej ręce i szybko wszedł po schodkach do samolotu. Miał miejsce przy oknie na końcu
rzędu. Zaczął się szarpać z pasem bezpieczeństwa, starając się nie patrzeć za okno. Nie mógł się jednak temu
oprzeć. Widać było, że wiedzą, za którym małym, okrągłym oknem siedzi. Patrzyli wprost na niego i nadal
obelżywie wymachiwali na pożegnanie. Odwrócił wzrok. Wziął gazetę, nagłym ruchem otworzył ją i
udawał, że czyta. Czuł taki wstyd. Nie mógł się doczekać na start samolotu. Powinna mu była teraz
powiedzieć, przyznać się, chciała jednak uniknąć sceny. To było poniżające. Zaczerwienił się z tego powodu
i udawał, że czyta. W końcu naprawdę zaczął czytać. Był to artykuł o  Busterze" Crabbe, płetwonurku z
marynarki wojennej, który szpiegował na radzieckim okręcie wojennym zacumowanym w przystani
Portsmouth. Bezgłowe ciało Crabbe'a odnalezli rybacy. Chruszczow złożył pełne złości oświadczenie,
czegoś się spodziewano tego popołudnia w Izbie Gmin. Obracające się śmigła rozmazały się w plamę.
Obsługa naziemna odbiegła od samolotu. Gdy maszyna zaczęła kołować, Leonard spojrzał po raz ostatni.
Stali blisko siebie. Być może nie widziała już jego twarzy, ponieważ podniosła rękę, jak gdyby chcąc
zamachać, i opuściła ją. Potem już jej nie widział.
Rozdział 23
W czerwcu 1987 Leonard Marnham, właściciel niewielkiej spółki dostarczającej elementy do wytwórni
aparatów słuchowych, wrócił do Berlina. Przejeżdżając taksówką z lotniska Tegel do hotelu, zdążył się
przyzwyczaić do braku ruin. Było więcej ludzi, więcej zieleni, zniknęły tramwaje. Z czasem te ostre różnice
przyblakły i Berlin zaczął wyglądać jak każde europejskie miasto, które biznesmen mógł odwiedzić. Jego
zasadniczą cechą był ruch.
Już płacąc kierowcy, stwierdził, że zrobił błąd, decydując się wysiąść na Kurfurstendamm. Znajdował pewną
przyjemność w tym, że jest zorientowany i wie, czego chce. Hotel am Zoo był jedynym miejscem, które
potrafił wskazać. Zauważył, że na fasadę nałożono przezroczystą strukturę. Wewnątrz niej, po powierzchni
muru, przesuwała się szklana winda. Rozpakował swoją torbę, przełknął tabletki na serce, popił szklanką
wody i wyszedł na spacer.
Okazało się, że w tak gęstym tłumie nie bardzo można się przechadzać. Wziął namiar na Gedachtniskirche i
stojącą obok szkaradną, nową budowlę. Minął Burger Kinga, Spielcenter, Videoclips, Das Steak-Restaurant,
Unisex Jeans. Wystawy sklepowe wypełnione były ubraniami w dziecinnych, pastelowych różach, błękitach
i żółciach. Porwała go fala skandynawskich dzieci z kartonowymi daszkami od McDonalda, pchających się,
żeby kupić olbrzymie, srebrne balony u ulicznego sprzedawcy. Było upalnie i huk samochodów pulsował w
uszach. Wszędzie panowała muzyka disco i zapach spalonego tłuszczu.
Poszedł dalej ulicą, zamierzając przejść obok stacji Zoo, przed wejściem do ogrodów, wkrótce jednak się
zgubił. Tego skrzyżowania głównych ulic wcale nie pamiętał. Postanowił usiąść na zewnątrz jednej z dużych
kawiarni. Minął już trzy, ale w każdej wszystkie jasne, plastikowe krzesła były zajęte. Tłum przemieszczał
się bez celu w jedną i drugą stronę; tam gdzie przestrzeń chodnika zajmowały stoliki kawiarni, ludzie musieli
się przeciskać obok siebie. Przeszła grupa francuskich nastolatków, wszyscy w różowych podkoszulkach z
czarnym napisem  Fuck you!" z przodu i z tyłu. Był bardzo zdziwiony, gdy zorientował się, że się zgubił.
Rozglądając się za kimś, żeby zapytać o drogę, nie zauważył nikogo, kto nie robiłby wrażenia cudzoziemca.
W końcu podszedł do młodej pary, kupującej na rogu ciastko z kremem miętowym. To byli Holendrzy, dość
życzliwi, nigdy jednak nie słyszeli o Hotel am Zoo, a nawet dobrze nie wiedzieli, gdzie jest
Kurfurstendamm.
Trafił do hotelu tylko przez przypadek; przez pół godziny siedział w swoim pokoju, sącząc sok
pomarańczowy z mini-bara. Starał się opierać drażliwym wspomnieniom.  Za moich czasów". Jeżeli
wybierze się na spacer na Adalbertstrasse, wolałby, żeby była nadal spokojna. Wyciągnął z aktówki list
lotniczy, który kolejny raz przeczytał w samolocie, i włożył do kieszeni. Nie był jeszcze pewien, czego
oczekuje od tego wszystkiego. Patrzył na łóżko. Doświadczenie z Ku'damm wyczerpało go. Mógł sobie
wygodnie przespać całe popołudnie. Zmusił się jednak, żeby wstać i wyjść na ulicę raz jeszcze.
Oddając klucz w holu, zawahał się. Chciał wypróbować, jak mówi po niemiecku, na recepcjoniście, młodym
chłopaku w czarnym garniturze, który wyglądał trochę jak student. Mur postawiono pięć lat po wyjezdzie
Leonarda z Berlina. Chciał na niego rzucić okiem, skoro już tu był. Gdzie powinien pójść? Które miejsca są
najciekawsze? Zdawał sobie sprawę, że robi podstawowe błędy. Ze zrozumieniem nie miał jednak kłopotów.
Młody człowiek pokazał mu wszystko na mapie. Potsdamer Platz był najlepszy. Znajdowała się tam dobra
platforma widokowa, pocztówki i sklepy z pamiątkami.
Leonard już miał podziękować i opuścić hol, gdy młody człowiek powiedział:
 Powinien pan pójść tam jak najszybciej.
 Dlaczego?
 Dopiero co w Berlinie Wschodnim demonstrowali studenci. Czy wie pan, co wykrzykiwali? Nazwisko
sowieckiego przywódcy. A policja uderzyła na nich i rozpędziła za pomocą działek wodnych.
 Czytałem o tym  powiedział Leonard. Recepcjonista podszedł do niego. Wyglądało na to, że temat
ten jest jego konikiem. Leonard ocenił, że chłopak ma dwadzieścia kilka lat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \