[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opuścili jadalnię i znalezli się w gabinecie. Palono cygara. Korzecki z przepyszną miną
SÅ‚uga
trzymał w ustach olbrzymie jak marchew. Młody Kalinowicz rozpoczynał dalszy ciąg swej
dysputy z ojcem, gdy wtem znowu wszedł lokaj, ostrożnie zbliżył się do Korzeckiego i coś
mu szepnÄ…Å‚ do ucha.
Ach, do mnie& Zapewne z listem?&
Nie wiem, proszę łaski pana inżyniera. Mówi, że ma pilny interes.
Tutaj? spytał Korzecki z niedbałym ruchem.
Nie wyjmując z ust cygara poszedł za lokajem.
Judym pragnął przyspieszyć koniec tej wizyty, wyjść co pręóej. Ujął pod rękę mło-
dego Kalinowicza i zapytał, dokąd poszedł Korzecki.
Rozmawia z jakimś posłańcem, który go aż tu odnalazł.
W sercu Judyma przesunęło się marzenie: list od Joasi&
Panie rzekł cicho do młodego człowieka czy nie mógłbym zobaczyć tego
posłańca? Oczekuję na pewną wiadomość, która mię baróo niepokoi& Może to list do
mnie&
Proszę uprzejmie& krzyknął młody bursz rozsuwając krzesła po droóe.
Znalezli się w pustym korytarzu, z którego drzwi wychoóiły na schody. Schody te
nie były załamane, lecz stromo jak drabina stały przyparte do budynku, prowaóąc z piętra
na ziemiÄ™.
¹p ¹ u prostak, cham.
Luóie bezdomni om d u i 63
Judym, stojąc we drzwiach sieni, zobaczył na dole światło. Korzecki trzymał w ręku
świecę, której płomieniem chwiał wicher wóierający się przez szczeliny desek. Drzwi na
dole były zamknięte, ale bryzgi deszczu wpadały wszystkimi otworami. Ulewa dudniła po
dachu przybudówki.
Obok samych drzwi stał posłaniec. Był plecami wsparty o ścianę.
Miał na głowie czapkę z daszkiem, na sobie obszerne letnie palto, grube buty. Był
przemoczony do suchej nitki. Struga wody lała się z niego i dokoła nóg tworzyła kałużę.
Przypatrując się z uwagą, Judym spostrzegł, że ten człowiek drży na całym ciele. Gło-
wa jego zwisła na piersi i była charakterystycznie bezwładna, jak u luói z przemoczoną
koszulÄ….
Inżynier rozmawiał z nim półgłosem, który ginął w szumie wiatru.
To nie do mnie& pomyślał Judym i serce jego ścisnęło się od bezbrzeżnego żalu.
Korzecki wziął w rękę pakunek przyniesiony przez mokrego drapichrusta i szedł w gó-
rę po schodach. Gdy na ich szczycie ujrzał Judyma, żachnął się i ostrym głosem krzyknął:
Co tu robicie?
Myślałem, że to może do mnie z poczty&
Nie, nie& Co znowu! To ten głupiec, przemytnik.
Przemytnik?
Tak. Dowieóiał się od kogoś, że tu jestem& Wióicie, jakie to nerwy! Nie my-
ślałem, że was tu zastanę, i od razu& Piękny głosik ze siebie wydobyłem, ani słowa&
Samemu głupio go usłyszeć, a cóż dopiero mówić o delikatnych bliznich.
Przepraszam was, bo to ja niepotrzebnie&
Ale góież tam! Przemytnik& mówił szeptem. W Katowicach dwa tygodnie
temu zostawiłem paczkę kortu na ubranie. Kupiłem ten kort w Krakowie. Baróo lubię
taki gatunek. Może i wy wezmiecie dla siebie. Nie chciało mi się płacić. Szepnąłem temu
Êîantowi, żeby mi to przyniósÅ‚ którego dnia. òiÅ› miaÅ‚ chwilÄ™ pomyÅ›lnÄ…, wiÄ™c miÄ™ aż tu
wygrzebał.
Ten człowiek się rozchoruje. Wióiałem, jak drży.
Tak sąóicie?
Cóż tu sąóić?
Trzeba mu dać kieliszek wódki. Trzeba co pręóej. Człowiek się rozchoruje!
SÅ‚uga
Poszedł prędko i zdybawszy przy drzwiach stołowego pokoju lokaja mówił:
Mój bracie, wez też z łaski swej i wynieś człowiekowi, co tam stoi, kieliszek wódki.
Daj mu, wiesz, zresztÄ… dwa kieliszki, a nawet trzy.
Niech wyp3e trzy kieliszki& dorzucił Judym.
Wiecie co, doktorze, bądzcie tak dobrzy i sami mu zanieście. Zobaczycie, czy
w samej rzeczy tak przeziąbł&
Z chęcią&
Judym wziął z rąk lokaja ozdobną flaszkę z wódką, kieliszek, świecę i zeszedł po scho-
dach.
Przemytnik stał w ciemności.
Zdawał się drzemać&
Judym postawił świecę na ziemi i nalał płynu w kryształową lampkę.
Wtedy drab podniósł głowę i otworzył oczy.
Były to duże, jasnoniebieskie oczy&
Ręka Judyma, w której trzymał kubek, zdrętwiała jakby od gwałtownego zimna.
Przemytnik wypił chciwie jeden kieliszek, drugi, trzeci. Potem, nie kiwnąwszy głową,
otworzył drzwi i znikł w czarnej czeluści nocy, którą zalewała nawałnica.
We dwie goóiny pózniej Judym wracał z Korzeckim do domu powozem. Deszcz ustał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]