[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę, dzwoń do mnie, kiedy tylko zechcesz - powiedział, gdy wychodziły.
Obie kobiety w milczeniu przemierzyły klinikę, zeszły na podziemny parking i
odszukały samochód.
- Chcę pojechać do mojego mieszkania - odezwała się Jennifer, gdy ruszyły w
górę po rampie.
- Myślałam, że wrócimy prosto do New Jersey - odparła pani Carson. - Sądzę, iż
twój ojciec powinien się o tym dowiedzieć.
- Chciałabym się zobaczyć z Adamem. Nie powiedział, o której wyjeżdża, więc
jest szansa, że jeszcze uda mi się go złapać.
- Może powinnyśmy najpierw zadzwonić - podsunęła matka.
- Wolę pojechać.
Pani Carson uznała, iż nie pora na kłótnie i zawiozła córkę do centrum. Gdy
weszły do mieszkania, Jennifer zobaczyła, że obie walizki Adama wciąż stoją w
szafie. Nie brakowało też niczego z jego ubrań. Nabrała więc pewności, iż
jeszcze nie wyjechał.
- No i co chcesz teraz zrobić? - spytała matka.
- Zaczekam, żeby z nim porozmawiać - oznajmiła Jennifer tonem nie znoszącym
sprzeciwu.
- Jeśli to się jeszcze raz powtórzy, zażądam opłaty - zażartował portier z
informacji uniwersyteckiej.
Adam narzucił na siebie biały fartuch.
- Po prostu nie mogę wytrzymać z dala od tego miejsca. Zwykła nostalgia. -
Rękawy kitla były o jakieś pięć centymetrów za krótkie, a na kieszeni widniała
duża, żółta plama. - Nie ma pan nic lepszego? - zaśmiał się Adam.
Zadowolony ze swego lekarskiego przebrania, pojechał windą na Oddział
Neurologii, udał się prosto do pokoju pielęgniarek, uśmiechnął się do salowej
i jeszcze raz wyjął z przegródki kartę Smytha.
Tak naprawdę potrzebował jedynie tego, co było na pierwszej stronie. Odwrócił
się plecami do salowej i spisał wszelkie możliwe dane personalne Smytha:
informacje na temat polisy medycznej, numer ubezpieczenia społecznego, imię
żony i datę urodzenia. To był dobry początek.
Odłożył kartę na miejsce i zjechał windą do mieszczącej się na parterze
czytelni. Bibliotekarka, dowiedziawszy się, jakich informacji szuka, doradziła
mu leksykon lekarzy amerykańskich. Odszukał hasło dotyczące Stuarta Smytha i
prześledził przebieg jego edukacji, poczynając od szkoły średniej, a kończąc
na stażu. Zainteresował go fakt, że doktor odbył roczną praktykę chirurgiczną
na Hawajach. Adam nauczył się także na pamięć wszystkich informacji o
kontaktach zawodowych Smytha.
Jeszcze z centrum medycznego zadzwonił do Christine, do Zespołu Lekarzy
Ginekologów, pod pretekstem umówienia się na spotkanie z Baumgartenem i
Stensem w przyszłym tygodniu. Zdołał się dowiedzieć, że Smyth uwielbia grę w
tenisa oraz muzykÄ™ klasycznÄ… i kino.
Potem wrócił do samochodu. Włączywszy się do ruchu, dłuższy czas jechał
prosto, a nastÄ™pnie skrÄ™ciÅ‚ w prawo w ÓsmÄ… AlejÄ™. W miarÄ™ jak zbliżaÅ‚ siÄ™ do
Czterdziestej Drugiej, miasto zmieniało swój charakter. Zamiast biurowców i
ekskluzywnych domów towarowych pojawiły się księgarnie z literaturą dla
dorosłych i jaskrawo pomalowane kina z oślepiającymi neonami reklamującymi
pornosy po dwadzieścia pięć centów za wstęp. Gdy parkował samochód,
prostytutki w minispódniczkach i butach na wysokich obcasach pomachały do
niego zachęcająco.
Ruszył niespiesznie na wschód, zatrzymując się przy kioskach z gazetami.
Kilkakrotnie proponowano mu narkotyki, a w końcu podszedł do niego chudy
mężczyzna z malutkimi wąsikami, jakie Adam pamiętał z filmów z lat
trzydziestych.
- Szukasz prawdziwej damy? - zagadnÄ…Å‚ chudzielec.
Adam pomyślał, że dama prawdziwa jest chyba przeciwieństwem nadmuchiwanej.
Korciło go, by o to zapytać, ale nie był pewien, czy facet zna się na żartach.
- Interesują mnie dokumenty - odparł.
- Jakiego rodzaju? - spytał mężczyzna, jakby stykał się z takimi zamówieniami
codziennie.
- Jeszcze się nie zdecydowałem - Adam wzruszył ramionami. - Może prawo jazdy
albo karta rejestracyjna wyborcy.
- Karta rejestracyjna wyborcy? - powtórzył chudzielec. - Jeszcze nie
słyszałem, żeby ktoś o to prosił.
- Nie? - zdziwił się Adam. - No cóż, nie znam się jeszcze na tym zbyt dobrze.
Zamierzam popłynąć na rejs i nie chcę, by ktokolwiek wiedział, kim naprawdę
jestem.
- A więc chodzi ci o fałszywy paszport - podsumował mężczyzna. - Na kiedy go
potrzebujesz?
- Musi być zrobiony od ręki.
- Rozumiem, że masz forsę.
- Trochę - odparł Adam. Przezornie zamknął większą część pieniędzy w schowku
samochodowym.
- To będzie kosztowało dwadzieścia pięć za prawo jazdy i pięćdziesiąt za
paszport.
- O rany - jęknął Adam. - Mam przy sobie tylko pięćdziesiąt.
- Wielka szkoda - stwierdziÅ‚ mężczyzna. OdwróciÅ‚ siÄ™ i poszedÅ‚ w stronÄ™ Ósmej
Alei.
Adam patrzył za nim przez chwilę, po czym ruszył w kierunku Broadwayu.
Zaledwie uszedł kilka kroków, ktoś położył mu rękę na ramieniu.
- Sześćdziesiąt dolców za wszystko - zaproponował chudzielec. Adam skinął
głową.
Mężczyzna bez sÅ‚owa poprowadziÅ‚ go w stronÄ™ Ósmej Alei, do jednego z wielu
sklepów oblepionych ręcznie malowanymi plakatami: "Sklep w likwidacji! Już
tylko trzy dni! Wielka wyprzedaż!" Adam zauważył, że napis "Już tylko trzy
dni!" zżółkł ze starości.
Sklep posiadał standardowy asortyment towarów: aparaty fotograficzne,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]