[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w nim wtedy zwykłego śmiertelnika, który jak wszyscy myli się i błądzi, ale po każdym
upadku podnosi się i walczy dalej.
- Co za cholerny... - syknął, ale nie dokończył, bo właśnie wróciła Molly, by swym
zwyczajem zasypać go tysiącem cennych rad. - Dobrze, dobrze dzięki za pomoc -
mruczał tonem, który sugerował, że ma wszystko pod kontrolą.
Julie doszła do wniosku, że w roli mężczyzny domowego jest naprawdę
rozbrajający. Doceniała, że walczy jak lew, by odzyskać córkę. Nowe oblicze, które
pokazał, działało jak kojący balsam na jej zbolałą duszę. Szkoda, że pokazał je tak
pózno.
R
L
T
- Pospiesz się, zaraz zrobi się ciemno i nie będziesz mógł zmontować moich zaba-
wek - ostrzegła go Molly.
- Spokojna głowa, mamy tu dobre oświetlenie - uspokajał. - Albo poskręcam twoje
rzeczy dzisiaj, albo na wieki stracę zaszczytny tytuł Najlepszego Biologicznego Ojca na
Zwiecie.
- Właśnie!
Julie uśmiechnęła się do siebie. Była pewna, że tych dwoje na pewno się dogada.
Mogła pójść o zakład, że będą spędzali ze sobą sporo czasu, i to nie tylko wtedy, gdy
mama Molly będzie potrzebowała opiekunki.
- Julie, możesz już popatrzeć! Ta-dam!!!
Otworzyła oczy i mimo przygnębienia uśmiechnęła się promiennie. Potem wstała i
zeszła z werandy.
- Oto pierwszy krok na drodze do stworzenia prawdziwego domu dla Julie i Matta -
usłyszała od niego, gdy dotknęła baldachimu staromodnej ogrodowej huśtawki.
Molly skakała jak szalona, co sekundę pytając, czy podoba jej się niespodzianka.
- Kupiłeś to, zanim ci powiedziałam... - Urwała, w porę przypominając sobie o
obecności dziewczynki.
- Tak - przyznał. - Miałaś rację, że w tym domu nie ma dobrej energii. Ja też to
czuję, tylko przedtem nie zwracałem na to uwagi.
Bo non stop pracowałem, pomyśleli oboje, ale żadne nie powiedziało tego głośno.
- Matt, mogę powiesić w pokoju plakaty? - zapytała Molly, która nieustannie
potrzebowała nowych bodzców. - Obiecuję, że nie nabałaganię.
- Oczywiście, powieś. Po to je kupiliśmy. I nie przejmuj się bałaganem. To twój
pokój!
- Huśtawka jest twoja bez względu na to, co z nami będzie - powiedział Matt, gdy
zostali sami.
- Pasuje do tej werandy.
- O wiele bardziej niż te kute krzesła - zgodził się. - Naprawdę bardzo mi zależy,
żeby to miejsce stało się naszym prawdziwym domem. - Jego szczerość chwytała ją za
serce. - Wczoraj przeżyłem szok, kiedy powiedziałaś, że jestem taki sam jak ojciec.
R
L
T
Najpierw się oburzyłem, ale potem przyznałem ci rację. Myślałem, że jestem zupełnie
inny, bo nie zdradzam. I to daje mi prawo uważać się za lepszego człowieka.
W jego oczach dostrzegła zadawniony ból.
- Matt...
Pokręcił głową i położył palec na jej ustach.
- Naiwnie sądziłem, że moja matka najbardziej cierpi z powodu jego zdrad. - Wziął
ją za rękę, ale nadal nie pozwolił jej się odezwać. - Przekazałem Elise i Bradowi
Gardinerowi pełnomocnictwa. Zastąpią mnie w firmie przez dwa miesiące. Mogą się ze
mną kontaktować telefonicznie, ale tylko w sprawach pilnych.
Wpatrywała się w niego jak urzeczona. Po raz pierwszy, odkąd się poznali, stawiał
ją na pierwszym miejscu.
- Matt, nie rób tego ze względu na mnie. - Bo naprawdę nie wiem, czy twoje
poświęcenie ma sens.
- A jeśli nie robię tego dla ciebie, tylko dla siebie? A konkretnie dla tego małego
zagubionego chłopca, który nie potrafił znalezć miejsca i nie wiedział, jaki naprawdę
jest? Jego ojciec był pochłonięty pracą, matka własnym cierpieniem, dlatego nie
dostrzegali jego potrzeb, nie umieli poświęcić mu czasu. Robię to również dla
mężczyzny, który nie miał pojęcia, że  nieróbstwo" może dać więcej radości i satysfakcji
niż wielomilionowy kontrakt. Czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że dopiero przy tobie
mogę odkryć swój potencjał? %7łe staję się pełnowymiarowy?
Ujął jej twarz w dłonie.
- A jeśli ci powiem, że dzisiejszy dzień był najszczęśliwszym w moim życiu, bo
wreszcie zacząłem odkrywać, jaki jestem? I że doszedłem do wniosku, że wolę składać
huśtawki i kupować plakaty, niż całymi dniami przesiadywać w biurze? %7łe chcę
beztrosko trwonić czas na przyjemności?
Patrzyła na niego bezradnie, nie mogąc wydobyć z sobie słowa, jak dziecko albo
nastolatka przeżywająca pierwsze zauroczenie. A może zaniemówiła, bo nagle dostrzegła
szansę na nowy początek, choć spodziewała się smutnego końca?
- Nic nie mów, Jules. Ja wiem - z uśmiechem odsunął się od niej. - Wypróbuj
huśtawkę, nad wszystkim się zastanów, a ja zajrzę do Molly. Wrócę za pięć minut.
R
L
T
Usiadła, poprawiła poduszki. Nie potrzebowała zachęty do przemyśleń, bo głowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \