[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przytrzymał młodzieńca kolanami. W międzyczasie związał ręce i nogi dziewczynie, która
jęczała i wiła się pod jego dotykiem. Rzucił ją na podłogę i związał chłopca. Zrobił krok do tyłu i
przyjrzał się tym dwojgu. Przerażona dziewczyna płakała. Z trudem udawało jej się chwytać ustami
powietrze.
- Głupcy! - przemówił do swych ofiar. - Myśleliście, że uciekniecie przede mną! Mężowie z
twojego rodu, młody głupcze, od lat zwalczali mnie w Radzie i na królewskim dworze. Teraz za to
zapłacisz. A Czarny Cień ugasi tobą pragnienie. He! He! He! Ja rządzę tym miastem. I nie przejmuję
się tym, kto jest królem! Moi uzbrojeni po zęby kapłani patrolują ulice. Nikt nie sprzeciwi mi się.
Gdyby król był teraz na przełęczy to i tak nie przedostałby się przez moich żołnierzy. Nic was nie
może ocalić.
Obejrzał komnatę. Zatrzymał spojrzenie na milczącym skorpionie z kryształu stojącym na
złotym ołtarzu.
- He! He! He! Cóż z ciebie za głupiec! %7łeby wierzyć bogowi, którego ludzie już od lat nie
czczą. Toż ten bóg nie ma nawet swego kapłana. Jego świątynie zbudowano tylko dlatego, iż kiedyś
był wielki. Cześć oddają mu tylko głupie kobiety i prosty lud. Prawdziwi bogowie pragną krwi, są
ciemni niczym noc. Moje słowa powrócą do twego umysłu, gdy będziesz leżał na hebanowym
ołtarzu, za którym płonie odwieczny, czarny ogień. Przed śmiercią poznasz prawdziwych bogów.
Bogów potężnych i strasznych. Oni przybyli z zapomnianych królestw i zaginionych światów.
Urodzili się na lodowych gwiazdach i ciemnych słońcach, które unoszą się tam, gdzie nie ma żadnego
światła gwiazd. Poznasz straszliwą prawdę. Poznasz Nie-Mającego-Imienia, którego natura jest
zupełnie inna, niż cokolwiek ziemskiego. Jego symbolem jest Czarny Cień!
Dziewczyna przestała płakać. Obydwoje młodzi milczeli oszołomieni. Wyczuli ohydną, wrogą
ludziom otchłań straszliwych cieni, która kryła się za słowami kapłana.
Thuron podszedł do ofiar, wyciągnął zakrzywione, przypominające szpony ręce. Chciał
chwycić swe ofiary i zarzucić je na plecy. Roześmiał się głośno, kiedy zobaczył, jak wijąc się
próbują oddalić się od niego. Zacisnął swe okropne palce na delikatnym ramieniu dziewczyny...
Straszliwy krzyk zniszczył kryształową ciszę i rozbił ją na milion kawałków, które wirując
rozpadły się wokół. Thuron podskoczył do góry, następnie upadł na twarz, zaczął jęczeć i wić się w
konwulsjach. Niewielkie stworzenie odskoczyło do niego i zniknęło za drzwiami. Jęk arcykapłana
przerodził się w cienki skowyt i urwał. Niczym niosąca śmierć mgła, w komnacie zapadła cisza.
- Co to było? - zapytał w końcu przerażonym szeptem młodzieniec.
- To był skorpion! - odrzekła dziewczyna, a jej głos drżał niesamowicie. - Przebiegł po moich
nagich plecach i nic mi nie zrobił. Potem skoczył na Thurona, kiedy ten próbował mnie chwycić, i
ukąsił go.
W komnacie znów zapadło milczenie. - Od lat nikt nie widział w tym mieście skorpiona-
odezwał się po pewnym czasie chłopiec.
- To Wielki Skorpion wezwał na pomoc jednego ze swego rodzaju - powiedziała szeptem
dziewczyna. - Bogowie nie zapominają. I Wielki Skorpion też nie zapomina. Dotrzymał swej
obietnicy. Powinniśmy podziękować mu za to!
I, mimo iż kochankowie mieli związane ręce i nogi, przewrócili się twarzą ku ziemi. Leżeli tak
bardzo długo wielbiąc wielkiego, milczącego, kryształowego skorpiona, stojącego na złotym ołtarzu.
Potem z daleka nadszedł ich głos mieczy i tętent podkutych srebrem koni. Przybywał król Yalusji.
Kot Delcardes
Król Kuli wyszedł wraz z Tu, Przewodniczącym Rady Koronnej, aby zobaczyć mówiącego
kota Delcardes. Nie każdy kot miał możność ujrzenia władcy. Tym niemniej nie każdemu królowi
było dane ujrzeć kota takiego jak ten, którego posiadała Delcardes. Kuli na chwilę zapomniał o
śmiertelnym zagrożeniu czyhającym ze strony Thulusa Doom, maga-nekromanty i udał się do
Delcardes.
Kuli był nastawiony sceptycznie. Tu sam nie wiedząc dlaczego, zachowywał się ostrożnie i
podejrzliwie. Lata intryg i życie na pełnym plotek dworze nauczyło go tego. Przysięgał sobie, że
mówiący kot jest szwindlem, oszustwem, złudą. Pomijając to wszystko, jakże takie coś mogłoby
zaistnieć. Mówiący kot byłby wyraznym odstępstwem od praw bogów, którzy nakazali, by jedynie
człowiek mógł cieszyć się potęgą mowy.
Kuli wiedział, że w dawnych czasach zwierzęta rozmawiały z ludzmi. Słyszał przecież legendy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]