[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaaferowaną minką.
jednak mógłbyś być mniej oficjalny! Derry, mów prawdę! Czy się mnie boisz?
— Bać się — ciebie?!
rozkosznie z tą
— Wiesz co, Derry — zaczęła — żeś się swoją drogą okropnie zmienił! Dawniej nazywałeś
mnie zawsze Juddy! Oczywiście, teraz, gdy wyrosłam, Maria Józefina bardziej do mnie pasuje, ale
— No tak, że wyrosłam! I lubisz mnie mniej niż dwa, trzy, cztery — siedem lat temu! Gdybyś
mnie po dawnemu kochał, tobyś mi nie kazał iść spać zaraz po przyjeździe! Nie widzieliśmy się tak
długo! Derry! Bo się rozpłaczę! Zobaczysz, że się znów rozpłaczę!
— Nie, nie płacz! — błagał Keith. — Proszę cię, nie płacz! Nie wiedział, co ma robić, co
mówić. Juddy wyjaśniła sytuację. Zerwała się raptem z fotela, usadziła go w nim przemocą, a sama
skoczyła mu na kolana.
— Tak! Teraz dobrze! — spojrzała na maleńki zegarek, który nosiła na szyi. — Za dwie godziny
pójdziemy spać! A teraz pomówimy o najważniejszym, o tym, co nie może być odkładane do jutra.
Rozumiesz, o czym mówię, Derry! Rozumiesz, prawda? Nie zasnę, nim mi nie odpowiesz! Ale
musisz powiedzieć świętą prawdę! Będę cię kochać jak dawniej, choćbym się dowiedziała, nie
wiem czego! Derry, Derry, d1aczegoś to zrobił?
— Co takiego? — spytał Keith nie rozumiejąc.
Czuł na kolanach jej rozkoszny ciężar i w całym ciele dziwną błogość. Ale Juddy zesztywniała
nagle. Keith uparcie patrzył w ogień, jednak dręczył go pytający wzrok dziewczyny. Zdawała się
ledwie oddychać. Wiedział, że jego odpowiedź była niewystarczającą i bezsensowną. Ignorował w
niej lub zdawał się ignorować rzecz niesłychanie ważną dla prawdziwego Connistona. Wreszcie
zdecydował się spojrzeć na Juddy. Radosne podniecenie znikło z jej twarzyczki. Była lekko
nachmurzona. Drobna rączka, która dotychczas pieściła jego włosy, bezwładnie opadła wzdłuż sukni.
— Zdaje mi się, Derry, że wolałbyś mnie nie oglądać! — rzekła, a głos jej załamywał się
zdradliwie. — Jeśli nie chcesz mnie tu mieć, no, to sobie jadę z powrotem! Ale zawsze wierzyłam,
że spełnisz obietnicę, daną mi przed laty, że zabierzesz mnie albo pozwolisz mi do siebie przybyć!
Chciałabym wiedzieć, co się zmieniło od tej pory? Dlaczego tak długo zostawiałeś mnie samą, wśród
ludzi, którzy jednako nienawidzili nas oboje? Czyż zupełnie o mnie nie dbasz? Albo... albo —
pochyliła głowę i kończyła głuchym szeptem — albo może się bałeś?
— Bałem się! — powtórzył Keith z wolna, patrząc znów w ogień. — Bałem się? — wybełkotał
raz jeszcze. Chciał dodać: czego? Ale zorientował się na czas i umilkł.
W kominku brzozowe polana buchnęły silniejszym płomieniem. Juddy wciąż jeszcze czekała na
odpowiedź. Jej wargi zacisnęły się kurczowo. W oczach miała wyraz skupionego bólu. Keith
widywał podobną mękę w źrenicach śmiertelnie rannych zwierząt. Uniósł dłoń i przesunął nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \