[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podłogę, po czym jeszcze raz
chwycił rękojeść swego miecza i mocno zaparł się nogami o
blat stołu. Krew spływała mu na
piersi z zadrapań, jakie pozostawiły mu na szyi paznokcie
Baal pteora. Pot zlepił mu czarną
grzywę i perlił się na czole. Cymeryjczyk ciężko dyszał.
Mimo że tak pogardliwie mówił o
sile Baal pteora, w osobie nieludzkiego Kosalańczyka
napotkał niemal równego sobie
przeciwnika. Jednak nie tracąc czasu na rozważania i
odpoczynek z całych sił szarpnął
rękojeść miecza i oderwał go od magnesu.
Po chwili pchnął drzwi, zza których wcześniej dobiegł
krzyk dziewczyny. Przeszedł przez
nie i znalazł się w kolejnym korytarzu, długim i prostym,
którego przeciwny koniec zasłaniała
gruba, aksamitna kotara. Stamtąd nadlatywały dzwięki
niesamowitej muzyki, jakby wziętej z
koszmarnego snu. Barbarzyńcy dreszcz przebiegł po
plecach. Przez muzykę przebijało się
histeryczne, jękliwe dyszenie. Mocno ścisnąwszy miecz
Conan cicho ruszył korytarzem.
4
TACCZ, DZIEWCZYNO, TACCZ!
Kiedy Zabibi została wciągnięta w otwór, który pojawił
się w ścianie świątyni, w jej
przerażonym umyśle tłukła się tylko jedna myśl: że wybiła
jej godzina. Instynktownie
zamknęła oczy i czekała na cios. Jednak zamiast tego
poczuła, że bezceremonialnie rzucono
ją na podłogę, boleśnie obijając kolana i biodro.
Otwarłszy oczy rozejrzała się lękliwie wokół.
Zza ściany dochodził stłumiony łoskot uderzeń. Zobaczyła
stojącego obok brązowoskórego
giganta w przepasce na biodrach, a po drugiej stronie
komnaty, do której ją przeniesiono,
innego mężczyznę siedzącego na otomanie  grubego,
tłustego człowieczka o pulchnych
dłoniach i bazyliszkowym spojrzeniu. Dziewczynie ciarki
przebiegły po skórze: mężczyzną
tym był Totrasmek, kapłan Hanumana, który od lat oplatał
Zamboulę pajęczymi nitkami
swych intryg&
 Barbarzyńca usiłuje rozwalić mur  rzekł z sardonicznym
uśmiechem  ale rygiel
wytrzyma.
Strona 57
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
Dziewczyna zobaczyła, że sekretne drzwi  dobrze widoczne
po tej stronie  zamknięto
grubą, złoconą sztabą. Ta zasuwa wytrzymałaby szarżę
słonia.
 Idz i otwórz mu drzwi, Baal pteorze  rozkazał
Totrasmek.  Zabij go w prostokątnej
komnacie na drugim końcu korytarza.
Kosalańczyk pokłonił się nisko i wyszedł bocznymi
drzwiami. Zabibi podniosła się i z
lękiem spojrzała na kapłana, który mierzył ją pożądliwym
spojrzeniem. Niewiele ją to
obeszło. Jako zamboulańska tancerka była przyzwyczajona
do własnej nagości. Jednak
wyzierające z jego oczu okrucieństwo sprawiło, że zaczęła
dygotać.
 Znów przyszłaś mnie odwiedzić w mojej samotni, moja
piękna  zamruczał z cyniczną
hipokryzją.  To niespodziewany zaszczyt. Wyglądało, że
niezbyt dobrze bawiłaś się tu
podczas poprzedniej wizyty, tak że nie ośmieliłem się
żywić nadziei, iż zechcesz ją
powtórzyć. Jednak zrobiłem, co mogłem, żeby cię zabawić.
Zamboulańskie tancerki nie rumienią się, ale w szeroko
otwartych oczach Zabibi pojawił
się błysk wściekłości pomieszanej z obawą.
 Tłusta świnio! Wiesz dobrze, że nie przyszłam tu z
miłości do ciebie.
 Nie  zaśmiał się Totrasmek  przyszłaś tu jak
złodziej, skradając się w ciemnościach
i przyprowadziłaś głupiego barbarzyńcę, żeby poderżnął mi
gardło. Dlaczego nastajesz na
moje życie?
 Wiesz, dlaczego!  krzyknęła, wiedząc, że nie ma sensu
zaprzeczać.
 To z powodu twojego kochanka  roześmiał się kapłan. 
Fakt, iż przyszłaś tu dybiąc
na moje życie, wskazuje na to, że połknął lekarstwo,
które ci dałem. No, czyż nie prosiłaś o
nie? I czy nie dałem ci tego, o co prosiłaś, z miłości
jaką do ciebie żywię?
 Prosiłam cię o środek, po którym miał spać przez parę
godzin  odparła z goryczą. 
A ty& ty przysłałeś przez swego sługę coś, po czym
zupełnie oszalał! Byłam głupia, że ci
zawierzyłam. Mogłam się domyślić, że twoje deklaracje
przyjazni to kłamstwa, za którymi
kryje się złość i nienawiść.
 A dlaczego chciałaś, żeby twój kochanek zasnął? 
Strona 58
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
odparł arcykapłan.  Ponieważ
zamierzałaś ukraść mu jedyną rzecz, jakiej nigdy by ci
nie dał  pierścionek z klejnotem
zwanym Gwiazdą Khorali, skradziony królowej Ophiru, która
oddałaby zań wszystkie swe
skarby. Nie dałby ci go dobrowolnie, ponieważ wiedział,
że w tym pierścieniu kryje się
magiczna moc, która  jeśli się nią umiejętnie posłużyć 
zapewnia miłość dowolnej osoby
przeciwnej płci. Chciałaś go ukraść, bo obawiałaś się, że
jego czarownicy odkryją sekret i
twój kochanek zapomni o tobie w ramionach księżniczek i
królowych wszystkich krajów.
Zamierzałaś sprzedać pierścień władczyni Ophiru, która
zna jego sekret i która użyłaby go,
żeby uczynić mnie swoim niewolnikiem, tak jak to zrobiła,
zanim ktoś go jej ukradł.
 A dlaczego ty chcesz mieć pierścień?  spytała ponuro.
 Ja rozumiem jego moc. Dzięki niemu stałbym się
potężniejszy.
 No  warknęła  to teraz go masz!
 Ja mam Gwiazdę Khorali? Nie, mylisz się.
 Po co kłamać?  rzekła z goryczą.  Miał go na palcu,
kiedy wygnał mnie na ulicę.
Kiedy go odnalazłam, już go nie miał. Z pewnością twój
sługa obserwował dom i zabrał
pierścień, kiedy uciekłam. Do diabła z nim! Chcę, żeby
mój kochanek był znów cały i
zdrowy. Masz pierścień; ukarałeś nas oboje. Dlaczego nie
sprawisz, żeby wrócił mu rozum?
Możesz tego dokonać?
 Mógłbym  zapewnił, wyraznie ciesząc się jej
przygnębieniem. Z fałdów togi wydobył
mały flakonik.  Oto sok złotego lotosu. Jeśli twój
kochanek wypije go, odzyska zdrowe
zmysły. Tak, będę litościwy. Oboje drwiliście ze mnie i
krzyżowaliście mi plany, nie raz, lecz
wiele razy. On zawsze stawał mi na drodze. Chodz i wez
ode mnie flakonik.
Dziewczyna spoglądała na Totrasmeka, trzęsąc się z
niecierpliwości, pragnąc jak
najprędzej chwycić flakonik w swoje ręce, lecz obawiając
się, że to tylko okrutny żart.
Podeszła nieśmiało i wyciągnęła rękę, ale kapłan
roześmiał się drwiąco i cofnął dłoń.
Otworzyła usta, żeby go przekląć, gdy instynkt kazał jej
spojrzeć w górę. Ze złoconego sufitu
opadły cztery nefrytowe wazy. Odskoczyła, ale naczynia
Strona 59
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
nie uderzyły jej. Z trzaskiem spadły
na posadzkę, tworząc naroża kwadratu. Zabibi wrzasnęła
przerazliwie, bo z każdej skorupy
wyłonił się szeroki łeb kobry; najbliższa skoczyła ku jej
nagiej nodze. Rozpaczliwy skok,
którym uniknęła ukąszenia, przywiódł dziewczynę w zasięg
kłów kolejnej żmii i ponownie
musiała błyskawicznie odskoczyć, żeby znów znalezć się
bliżej innego gada. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \