[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Msza, o której wspomniałem, odprawiona została również
w twojej intencji. Nie jest już dla nas żadną tajemnicą, że
tylko dzięki twojej dobroci i odwadze Rory nie postradał
życia.
- Dziękuję, ojcze - odparła.
- A czy można wiedzieć, kto zdradził tę tajemnicę? -
spytał żartobliwie Rory.
W oczach starca zapaliły się iskierki wesołości.
- To twoja matka zamówiła o świcie tę mszę. Po wspól
nej modlitwie Moira jak zwykle się rozgadała. - Przeniósł
wzrok na Annę Claire. - To od niej wiem, że twoim ojcem,
pani, jest lord James Thompson.
Anna Claire mimowolnie wyprostowała się.
- W rzeczy samej.
- Czy mówimy o doradcy i zauszniku królowej Elżbiety?
Skinęła głową na znak potwierdzenia.
- O ile sobie przypominam, ożenił się z Irlandką. Pozwo
lono ci, pani, zachować wiarę matki, czy też wychowano
w wierze ojca?
Przez chwilę miała ochotę odmówić odpowiedzi. Pomy
ślała jednak, że nie byłoby to grzeczne.
- Ojciec wybór pozostawił córce.
- Założę się o sandały, które mam na stopach, że wybra
łaś, duszko, wiarę matki. Ponieważ w swym sercu jesteś Ir-
landkÄ….
Odparła z dumą:
-- Jestem tyleż Irlandką, co Angielką. Nie wstydzę się
swoich korzeni.
Innis powoli uniósł wzrok i spojrzał na Annę Claire.
Stary zakonnik nieznacznie się uśmiechnął.
- Domyślam się, że doskwiera wam głód. Zaraz przynio
sÄ™ coÅ› z mojej celi.
- I proszę nie zapomnieć o winie, ojcze Malone.
Zakonnik zatrzymał się i spojrzał przez ramię.
- O winie nigdy nie zapominam. Jest to bowiem napój,
który rozgrzewa ciało i rozwesela duszę.
Po krótkiej chwili wrócił z chlebem, serem i winem. Roz
postarł pled przed kominkiem i zaprosił wszystkich do skro
mnego posiłku.
- Czy ojciec mieszka w tej kaplicy? - spytała Anna
Claire.
- Tak. Gavin i Moira wprawdzie wielkodusznie zapro
ponowali mi, bym zamieszkał z nimi, ale ja wolę prostotę
celi przy kaplicy. Gdybym zakosztował wygodnego i dostat
niego życia, prędko zapomniałbym o ślubach ubóstwa
i skromności.
Anna Claire kiwnęła głową.
- Na dworze w Londynie, gdzie niegdyś często bywałam,
poznałam wielu duchownych. Ich przykład jest wielce wy-
mowny. Dla nich liczył się bardziej dwór i splendor niż wier
ni spoza pałacu. Czuli się bardziej władcami tego świata niż
sługami Bożymi.
- Wstydzę się za nich, gdyż są to moi bracia w kapłań
stwie. - Aamał chleb, kroił ser i nalewał wina. - Czy mogę
poznać twoją opinię, duszko, o królowej?
- To niezwykła niewiasta. O żelaznej woli i zapalczy
wym charakterze. Władcza, a zarazem pełna prostoty. Gdy
wchodzi do sali audiencyjnej, inni gasnÄ… przy niej niczym
gwiazdy przy słońcu. Elżbieta urodziła się, by rządzić. Nawet
ministrowie ustępują jej woli.
Ojciec Malone nie spuszczał oka z mówiącej.
- Wielu twierdzi, że to okrutna despotka, prawdziwy ty
ran. Jednakże ty, moja duszko, jesteś pełna dla niej podziwu.
- Tak. To kobieta, której przypadła rola zarezerwowana
dotychczas dla mężczyzn, ona zaś śmiało wzięła na swoje
barki związane z nią obowiązki. Czyż nie zasługuje to na po
dziw?
Ojciec Malone skończył kroić ser.
- Wiem od Moiry, że udzielając schronienia i pomocy
Rory'emu, naraziłaś siebie i swoich domowników na wielkie
niebezpieczeństwo.
Anna Claire oblała się rumieńcem.
- Nie miałam czasu myśleć o tym niebezpieczeństwie.
- Jak możesz tak mówić? - sprzeciwił się Rory. - Była
naznaczona nagroda za moją głowę. Dom często odwiedzali
szlachetnie urodzeni Anglicy. Przez usta Anny Claire prze
mawia nadmierna skromność. Bardzo dobrze wiedziała, jakie
groziły konsekwencje.
Innis wiercił się niespokojnie na wełnianym pledzie.
1
- Czy za pomoc udzieloną Rory'emu mogłaś zapłacić
głową?
- Faktycznie, mogło się tak wydarzyć, ale mam to za so
bą. Jestem tu i nic mi już nie grozi.
- I nie bałaś się?
- Owszem, bałam się. Szczególnie nocami. Nie mogłam
dopuścić, by strach nie pozwolił mi czynić tego, co uważa
łam za słuszne.
- A więc angielska szlachcianka ukrywała pod swoim da
chem irlandzkiego wojownika - podsumował ojciec Malone.
- Nie ma w tym nic dziwnego. Wychowano mnie w kul
cie dla odwagi i wojennego rzemiosła.
Staruszek zachichotał. Pociągnął łyk wina. Innis był chmur-
ny i milczący. To, co usłyszał, całkiem zbiło go z tropu.
Zaczęli posiłek. Potoczyła się rozmowa na różne tematy.
Ojciec Malone zajmująco opowiedział historię Ballinarin.
- Dowiedziałam się od Rory'ego, że święty Patryk włas
noręcznie ochrzcił jego przodków w tym miejscu. Czy to
prawda? - zapytała.
- Całkowita. O'Neilowie wywodzą się od pierwszych ir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]