[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że, wyobrażałem sobie, że strzeże ich smok. Oraz że
któregoś dnia wdrapię się po skałach i go zabiję.
- Kevin wciąż nazywa to miejsce zamkiem - powie
działa cicho Megan.
- Potem jako nastolatek, kiedy zacząłem zwracać
uwagę na kobiety, między innymi na śliczne panny Cal-
houn, myślałem sobie: jeśli zabiję smoka, to na pewno
mnie wynagrodzą. Tak działa umysł szesnastoletniego
młodzieńca, w którego ciele buzują hormony.
- Na czyją nagrodę najbardziej liczyłeś? - spytała ze
śmiechem.
- Och, miałem nadzieję, że wszystkie cztery okażą
mi wdzięczność. - Usiadł na niskim kamiennym murku,
ruchem dłoni zachęcając Megan, by usiadła obok. - To
POMYZLNE WIATRY 77
wspaniałe dziewczyny. %7ładnej bym nie odtrącił.
No, poza Suzanną. Ją skreśliłem z listy. Podkochiwał
się w niej Holt, a ponieważ był moim przyjacielem...
sama rozumiesz. Czyli po zabiciu smoka liczyłem na
wdzięczność pozostałych trzech.
- Ale do spotkania ze smokiem nie doszło.
Jego twarz zachmurzyła się.
- Musiałem stawić czoło innemu smokowi. Walka
zakończyła się... remisem. Wtedy zostałem maryna
rzem. - Otrząsnął się, jakby chciał pozbyć się nieprzy
jemnych wspomnień. - Ale zanim wypłynąłem w mo
rze, przeżyłem krótki, lecz niezapomniany romansik
z Lilah.
Megan wytrzeszczyła oczy.
- Ty i Lilah...?
- Tak. Ganiałem za nią jak pies z wywalonym jęzo
rem. A ona... chyba ćwiczyła na mnie sztukę uwodze
nia. - Westchnął głośno. - Muszę przyznać, że miała
jakiÅ› wrodzony dar.
To niesamowite, pomyślała Megan. Stanowili parę,
a po rozstaniu pozostali przyjaciółmi. Nie ma między
nimi wrogości, napięcia...
- Tak łatwo zgadnąć, o czym myślisz - rzekł ze
śmiechem Nate, obejmując ją ramieniem. - To nie była
wielka szalona miłość w stylu Romea i Julii. Kilka razy
się całowaliśmy, ale do niczego więcej nie doszło, choć
próbowałem. Oj, jak próbowałem! Potem Lilah zako
chała się w Maksie. Nie złamała mi serca. Co najwyżej
leciutko je zraniła.
- Maksowi nie przeszkadza wasza dawna zażyłość?
78 POMYZLNE WIATRY
- A dlaczego miałaby przeszkadzać? To jego Lilah
wybrała. Zresztą uczucie, które ich łączy, jest tysiąc razy
silniejsze i bardziej prawdziwe od tego, które mnie z nią
łączyło.
Istotnie. Wszystkie cztery siostry szczęśliwie powy
chodziły za mąż. Megan zadumała się.
- Zmieszne, jak się życie układa...
- Mówisz o mnie czy o sobie?
Nagle, jakby dopiero teraz poczuła na ramieniu dłoń
Nate'a, zesztywniała.
- Skończmy ten temat. Proszę...
- Oho, wciąż boli? - Przytulił ją do siebie. - Z tego,
co słyszałem, Dumont to kawał drania. Nie warto przez
niego cierpieć. Poczekaj, nie wyrywaj się. - Cofnął rę
kę. - Masz rację, skończmy ten temat. Noc jest zbyt
piękna, aby rozdrapywać stare rany. Powiedz mi lepiej,
jak zdołali cię namówić, żebyś zajęła się księgą Fergusa?
- Skąd wiesz, że namówili?
- Od Holta i Suzanny. - Zauważył, że Megan nadal
siedzi spięta, ale przynajmniej nie odeszła. Nie pode
rwała się, mówiąc, że musi wracać do Kevina. - Widzia
łem się z nimi, zanim opuścili Wieże.
Odprężyła się. Prawdę rzekłszy, miała ochotę poroz
mawiać o Calhounach z kimś, kto ich dobrze zna, lecz
nie należy do rodziny.
- Sama nie wiem, jak to się stało - przyznała. - Pra
wie wcale nie zabierałam głosu...
- I to był twój błąd.
%7łachnęła się.
- Musiałabym krzyczeć, żeby mnie słyszeli. Nie ro-
POMYZLNE WIATRY 79
zumiem, dlaczego nazywajÄ… to rodzinnÄ… naradÄ…", sko
ro cały czas się kłócą. - Zmarszczyła czoło. - Kiedy
przestali się spierać, nagle okazało się, że z bezstronne
go widza przeistoczyłam się w postronnego uczestnika.
A kiedy usiłowałam wrócić do poprzedniej roli, zjedno
czyli siÄ™, tworzÄ…c mur nie do przebicia.
- Też przez to przeszedłem. Do dziś nie jestem pe
wien, jak zostałem wspólnikiem Holta. Kiedyś w roz
mowie rzuciłem taki luzny pomysł. Nim się obejrzałem,
odbyła się dyskusja, a chwilę potem podsunięto mi pa
piery do podpisu.
Ciekawe, pomyślała, spoglądając na jego profil.
- Nie sprawiasz wrażenia człowieka uległego.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie.
Uznała, że nie ma sensu się kłócić.
- Słusznie - rzekła. - Swoją drogą, intrygują mnie
zapiski Fergusa. Z przyjemnością je przestudiuję.
- Obyś tylko tym pożółkłym stronom nie poświęciła
całego wolnego czasu. - Wpatrywał się w jej włosy,
które powiewały na wietrze. Miał rację. Nie są rude. Są
złociste o lekko miedzianym odcieniu. - Bo chciałbym
cię widywać.
Odsunęła się.
- Już ci mówiłam, nie jestem zainteresowana.
- Jesteś. I to cię niepokoi. - Obrócił jej twarz ku
sobie. - Dostałaś od życia potężnego kuksa. Nic dziw
nego, że wszystkich facetów wrzuciłaś do tego samego
worka co tego drania, który cię skrzywdził. Ale jestem
cierpliwy, nie zamierzam cię ponaglać ani...
Wstąpiła w nią furia.
80 POMYZLNE WIATRY
- Myślisz, że mnie znasz? Mylisz się! Nie zależy mi
na twojej cierpliwości czy zrozumieniu...
- W porządku. -I przywarł ustami do jej warg.
Ogień, który tlił się w niej od czasu ich pierw
szego pocałunku, wybuchł z pełną siłą. Czuła, jak tra
wi ją żądza. Była wściekła na siebie, a zarazem szczęśli
wa.
Pragnął jej, lecz wiedział, że dziś tych pragnień nie
zaspokoi. Przez wzgląd na Megan przerwał pocałunek.
Nie chciał jej wystraszyć. Zależało mu na niej.
- Nadal twierdzisz, że nie jesteś zainteresowana?
- spytał ochryple, z trudem nad sobą panując. - I nie
chcesz, żebym cię dotykał?
- Chcę. - Chciała, aby wziął ją w ramiona, rzucił na
ziemię, zdarł z niej ubranie i kochał się z nią do utraty
tchu. Chciała, aby podjął za nią decyzję, postawił ją
przed faktem dokonanym. Aby wziÄ…Å‚ na siebie odpowie
dzialność. Zrobiło się jej wstyd; zachowuje się jak
tchórz. - Ale nie wystarczy chcieć. - Poderwała się na
nogi. - Już raz tego doświadczyłam. I przeżyłam gorz
kie rozczarowanie.
Stała w srebrzystej poświacie księżyca, blada, drżąca,
z włosami powiewającymi na wietrze, z płomiennym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]