[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z mojej pamięci. Porównując was obu, zastanawiam
się, jak mogłam się nim kiedykolwiek fascynować.
Mike wwiózł ją do salonu i pomógł przenieść się na
kanapę.
Wiedziałem, że on istnieje, ale nigdy o nim nie
mówiłaś powiedział, siadając obok niej i obejmując
ją. Może teraz nadszedł właściwy moment?
Może tak? Najwyższy czas uporać się z cieniami
przeszłości.
To był bardzo sympatyczny facet powiedziała.
Przynajmniej tak wtedy uważałam. Był trochę ode
mnie starszy i pracował w tym samym szpitalu jako
lekarz. Zamieszkaliśmy razem w wynajętym miesz-
kaniu w Londynie. Pokręciła głową. Mike, ja
uważałam, że byliśmy szczęśliwi, ale to nie było tak
jak z tobą. Po prostu nie wiedziałam wtedy, co to jest
szczęście. Nigdy nie mówiliśmy o małżeństwie. Dla
mnie było to jednak niezbyt istotne.
A więc co się stało?
Robiłam dyplom z położnictwa, kiedy Peter
otrzymał propozycję wyjazdu na cztery lata do Amery-
ki. Chciał, żebym pojechała z nim. Powiedziałam, że
muszę skończyć studia, i że do końca zostało mi
jeszcze dziewięć miesięcy. Peter odparł, że to nie jest
ważne. Potrzebował kogoś, to będzie się o niego
troszczył w Ameryce, i zarzucił mi egoizm. Chciał,
żebym rzuciła dla niego wszystko. Powiedziałam, że
przyjadę do niego po skończeniu studiów. Bardzo się
wtedy zdenerwował i zachował się wobec mnie gru-
biańsko. Zaczęłam mieć w stosunku do niego wątp-
liwości. Tak się złożyło, że musiałam wyjechać na dwa
tygodnie na szkolenie do Birmingham. Usiłowałam się
do niego dodzwonić, ale nie mogłam uzyskać połącze-
nia. A kiedy wróciłam, już go nie było. Zabrał ze sobą
rzeczy, przy okazji również trochę moich. Zostawił
mieszkanie w opłakanym stanie, i mnóstwo nieza-
płaconych rachunków. Na stole leżała kartka z infor-
macją, że skoro nie możemy być dalej razem, to takie
rozwiązanie wydaje się najwłaściwsze.
Czy miałaś od niego jakieś wiadomości?
Najwyrazniej nie chciał, abym się z nim kon-
taktowała. Jednak udało mi się zdobyć numer jego
domowego telefonu od kogoś ze szpitalnej administ-
racji. I zadzwoniłam do niego. Słuchawkę podniosła
jakaś kobieta. Zapytała, czy to ja jestem tym małym,
żałosnym stworzeniem, które się tak do niego przy-
czepiło. Powiedziała, że wszystko o mnie wie. Mike,
to było zaledwie po trzech tygodniach! Powiedziała
jeszcze, że muszę o nim zapomnieć i że oni są teraz
razem.
Miałaś szczęście, że uciekł zauważył Mike.
Tak. Teraz i ja tak myślę. Ale nie mogę zapom-
nieć, że wtedy byłam przekonana, że jesteśmy szczęś-
liwi. I byliśmy, dopóki nie uciekł.
Nie obawiasz się, że to może się powtórzyć?
Oczywiście, że nie! Ale zastanawiam się, czy,
jeśli... pozostanę na wózku do końca życia, nie po-
czujesz się jak w matni.
Nigdy. Dałaś mi więcej szczęścia, niż sądziłem,
że to jest możliwe. I to ciebie kocham, całą, bez
względu na wszystko.
Uśmiechnęła się blado.
Jednak wciąż upieram się przy swoim. Pocze-
kajmy.
Fizjoterapeutka uprzedziła ją, że po pewnym czasie
poruszania się na wózku może przyjść depresja, która
jednak mija. Jenny miała już chwilę depresji tuż po
opuszczeniu szpitala, niestety, teraz przygnębienie
zdawało się wracać. Jako położna miała do czynienia
z wieloma przypadkami depresji. Z reguły pojawiała
się nagle i równie nagle mijała. Ale to wcale jej nie
pomogło. Jej świat wciąż był szary. Nie miała jednak
zamiaru się poddać! Jest na to zbyt twarda.
Czterydni pózniej ona i Mike zostali zaproszeni na
kolację z Sue, Harrym i Samem. Jenny cieszyła się na
to spotkanie. Miała nadzieję, że perspektywa wspólnej
kolacji poprawi jej nastrój, ale tak się nie stało.
Nie musimy iść, jeśli nie czujesz się na siłach.
Wiesz, że oni to zrozumieją zapewniał ją Mike.
Nie mam zamiaru się poddać. Muszę walczyć.
Kiedy już tam będziemy, z pewnością poczuję się
dobrze.
Z tym większą więc starannością zaczęła się przy-
gotowywać do wieczoru. Włożyła kremowy kostium,
który kupiła razem z Sue, i kamień od Mike a. Jej
wysiłki nie poszły na marne. Wspólna kolacja wypadła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]