[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W odpowiedzi Błyskawica pieszczotliwie tknął nosem gęstwę złotych
włosów na jej karku. Potem znów skierował wzrok ponad sine zręby Ussiooi,
konającego lodowca.
Morze kryła nieskończona biel pól lodowych. Ziemia ginęła pod monotonną
gładzią barren, przechodząc w oddali w chaos dzikich tundr. Od dnia swych
narodzin, to jest od trzech lat niemal, Błyskawica znał jedynie ten właśnie świat.
śył tutaj, walczył, nabierał wspaniałej mocy, lecz prześladowały go stale
widmowe obrazy innego istnienia, istnienia, którego nie widział na oczy i nie
mógł nawet pojąć. Była to spuścizna po Skagenie, psie białego człowieka sprzed
laty dwudziestu.
Zwierzę, nocy tej stojące u boku Błyskawicy na szczycie Ussiooi, było tak\e
psem białego człowieka, a raczej białej kobiety. Szczupła, rześka, piękna urodą
krwi szlachetnej Muszka uosabiała idealnie dziwne sny i tęskne pragnienia, które
wyró\niały Błyskawicę spośród gromady jego współplemieńców. Jej
wspomnienia \yły jeszcze jaskrawe i wyrazne. Pewna była, i\ nie dalej jak
wczoraj pieściły ją miękkie białe dłonie kobiece o tysiąc mil na południe. Z
twarzy tej kobiety biły duma i smutek, tęsknota i miłość w dniu, gdy biały pan
zabrał ze sobą Muszkę na wielki statek. Jechali potem na północ, wcią\ na
północ, ona i pan -- ku ziemi pustej i zmarzniętej. A teraz o parę mil w górę
wybrze\a pan le\ał martwy pod kopcem z głazów, gdy kobieta, pani
uwielbiana, oddalona o mil tysiące, nie wiedząca o niczym, czekała pokładając
ufność w Bogu.
Muszka wspominała tę kobietę niby wielkie \yciowe pragnienie. Wiedziała
dobrze, \e pani, choć daleko, ale jest. Co do pana, wiedziała równie\
niezachwianie, \e umarł, \e nie wstanie nigdy spod przywalających go głazów, \e
nigdy ju\ nie usłyszy jego głosu. Kurhan przygniótł i zdusił jej radość. Legiwała
przy nim wielokrotnie strapiona i samotna. Coraz częściej wymykała się ze
statku. A\ dłoń dobrego ducha, rządząca losami zwierząt, powiodła ją w górę
morskiego wybrze\a, wbrew wszystkiemu pełną ufności, ka\ąc iść i szukać.
Błyskawica pchany innym pragnieniem odnalazł jej ciepły ślad.. I tak się
spotkali. Wspólnie walczyli z Wapuskiem, niedzwiedziem polarnym, a teraz
tkwili obok siebie u szczytu Ussiooi pełni gorącej radości.
Mimo wszystko jednak Muszka czuła silny lęk. Bitwa z Wapuskiem miała
miejsce przed dwoma godzinami zaledwie i jedynie wąska szczelina w łonie
lodowca wywiodła ich z cię\kiej opresji. Stojąc wsparta o towarzysza, Muszka
dygotała ze strachu. Jej łagodny skowyt zdradzał obawę i niepewność.
Błyskawica przeciwnie czuł się tak bojowo usposobiony, jak nigdy. To był
jego świat. Rozumiał go i znał. Wiedział, \e \yć w nim, znaczyło, walczyć.
Walczył przecie\ stale, od dnia narodzin niemal i wielokrotnie  zabijał.
Obecnie pragnął się z kimś zmierzyć. Pragnienie to rozpłomieniało mu krew.
Przypominał młodego galanta, idącego w towarzystwie ładnej a nieśmiałej
dziewczyny poprzez gburowaty tłum. Chciał się czymś poszczycić, wykazać swą
tę\yznę. W środowisku zaś w którym \ył, najlepszym po temu sposobem było
potarmosić kogoś lub zabić. Obrona przed napaścią Wapuska nie zadowoliła go
bynajmniej. Tote\ uskoczył raptem o parę jardów od Muszki, niosąc łeb sztywno
i wysoko, je\ąc grzbiet niby szczotkę w wyzywającym i sprę\ystym pląsie.
 Przypatrz mi się dobrze, Muszko!  zdawał się mówić.  Nie boję się
nikogo i niczego, nawet Wapuska! Mogę dać naukę ka\demu wilkowi! Mogę
ka\dego wilka w biegu prześcignąć! Jeśli chcesz, wrócę i samego Wapuska
wytargam za kudły!
Muszka nie spuszczała z niego oczu. Olśniła ją dzika uroda i tę\yzna
wspaniałej bestii. Raptem z krótkim szczeknięciem skoczyła ku niemu i zamarła
u jego boku. Społem wlepili znów zrenice w rozległy krajobraz, nie widząc
jednak\e nic.
Krew wrzała tak ogniście w \yłach Błyskawicy, i\ miał wra\enie, \e \yły nie
wytrzymają naporu i pękną. Pragnął gorąco, nade wszystko, by coś się stało, by
mógł wykazać swoją dzielność. Nerwowo pobiegł wstecz, ku ujściu szczeliny,
dzięki której trafili na szczyt Ussiooi, i warknął obna\ając kły. W chwili tej
powitałby radośnie nawet uka. Tylko \e Wapusk był obecnie zajęty gdzie
indziej.
Do uszu Błyskawicy i Muszki dobiegł raptem zmieszany gwar płynący z
dołu: wycie psów, krzyki ludzkie, straszliwy ryk niedzwiedzia. Błyskawica
trwał chwilę bez ruchu nasłuchując pilnie. Potem stulił uszy i pokłusował tam,
skąd płynął gwar, skomleniem ka\ąc Muszce iść za sobą.
Przebyli ju\ dwieście czy trzysta jardów, gdy lodowiec począł wyraznie
opadać ku morzu. Tu Błyskawica zwolnił i sunąc bardzo ostro\nie znalazł się
wreszcie na krawędzi przepaści głębokiej na pięćdziesiąt stóp. Muszka
przylgnęła do towarzysza i społem spojrzeli w dół.
Z oświetlonej gwiazdami i księ\ycem głębi wąwozu bił okropny hałas.
Widzieli wyraznie postacie walczących: olbrzymi, biały kształt Wapuska, tuzin
psów i bajecznie ruchliwe cienie łowców eskimoskich.
Najzupełniej instynktownie, zapominając, i\ przed chwilą jeszcze pragnął
przecie wykazać swą dzielność Błyskawica przywarował na brzuchu. Muszka
natomiast tkwiła wyprostowana, zaznaczona wyraznie na tle horyzontu. Widok,
jaki miała przed sobą, sparali\ował ją po prostu.
Ludzi było trzech. Nawoływali i wrzeszczeli bez przerwy, poprzez gęstwę
atakujących malamutów usiłując dosięgnąć zwierza przy pomocy długich dzid,
których ostrza lśniły niby srebrne strzały. Wapusk, mając za sobą mur lodowy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \