[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zobaczyć z moją siostrzyczką.
64
Rzuciła  siostrzyczce" ciepłe spojrzenie, które padł
w pustkę. Lindsay wyraznie nie czuła się  siostrzycz-
kÄ…" uzurpatorki.
- Teraz musimy już lecieć - oświadczył Wayne.
Miał białe spodnie, obfitą ciemną czuprynę i przy-
pominął nędzną namiastkę Elvisa Presleya.
- No to pa! - Tracey pomachała zebranym dłonie
wyposażonÄ… w karminowe szpony i odpÅ‚ynęła w stro­
nÄ™ sportowego wozu.
W holu zapadła cisza.
- Czego chciała? - przerwała milczenie Natalie.
- A jak myślisz? - odpowiedział Frank znużonym
głosem. - Zgadnij. Takie długie słowo, zaczyna się na
literÄ™  p".
- Przyszła po pieniądze - wyjaśniła Lindsay. -
Chciała dostać jakąś okrągłą sumkę od swojej  sio-
strzyczki", zanim sprawa spadku ostatecznie siÄ™ wy-
jaśni.
Natalie przeciągle westchnęła. .
- Co jej powiedzieliście?
- Odmówiliśmy jej - twardo odparł Frank.
Z pokoju dobiegÅ‚o ich woÅ‚anie szeÅ›cioletniego Car­
tera.
- Mamo!
- Idę już! Idę!
Otworzyli butelkÄ™ wina, Frank przyrzÄ…dziÅ‚ hambur­
gery i przed dÅ‚uższy czas siedzieli nad brzegiem, bro­
niąc się przed komarami za pomocą specjalnych świec.
Potem Frank zabrał dzieciaki do miasta na lody, a ko-
65
biety poszły do kuchni posprzątać, ponieważ tego dnia
służąca miała wychodne.
Rozmowa oczywiście zeszła na problemy rodzinne.
Lindsay bardzo się martwiła o swojego starszego brata,
Jake'a.
- Ilekroć dzwonię i chcę do niego zajrzeć, słyszę,
że wÅ‚aÅ›nie jest bardzo zajÄ™ty. A to pracuje, a to wy­
chodzi, i tak dalej. - Lindsay włożyła kolejny talerz
do zmywarki i ciągnęła: - Przypadkiem wpadłam
wczoraj na niego w Travistown. W ogóle mnie nie za­
uważył, musiałam trzy razy zawołać. Patrzył na mnie
nieprzytomnym wzrokiem, jakby mnie nie poznawał.
WyglÄ…daÅ‚ strasznie! Podkrążone oczy, nie ogolony, za­
padnięte policzki. Jakby nie spał od tygodnia. Wiem,
że po śmierci mamy miał bardzo trudne chwile, a teraz
ta historia ze sprzedażą akcji Monice Malone. Znasz
swojego ojca. Przed nikim się nie otworzy, będzie się
tak gryzł w samotności. To bardzo trudny człowiek,
mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi.
Natalie wszystko to wiedziała i nie miała pojęcia,
co począć. Lindsay roześmiała się gorzko.
- Do tego ta koszmarna panna Ducet. Jak widzisz,
nie potrafiÄ™ nawet wymówić jej imienia. Trzeba przy­
znać, że na nieszczęście jest do mnie dość podobna.
Ona naprawdę może być tym, za kogo się podaje.
Ale...
Przerwała zmieszana.
- Ale co? - Natalie spojrzaÅ‚a w ciemne oczy ciot­
ki. - Powiedz.
- Ona jest... taka...
66
- Tandetna? - podsunęła Natalie i ujrzała w my.
ślach czerwone paznokcie tamtej.
Lindsay odetchnęła z ulgą.
- Nie ja to powiedziałam. Czy uważasz, że jestem
ohydnÄ… snobkÄ…?
Natalie wzruszyła ramionami.
- To nie snobizm. Masz prawo myśleć o niej, co
chcesz.
- Myślę, że to oszustka - wycedziła sucho Lindsay.
- Wszyscy tak myślimy. Tatuś zaangażował nawet
detektywa, żeby ją prześwietlił.
- Wiem.
Zledztwo miaÅ‚ przeprowadzić Gabe Devereax; wy­
nalazła go Rebeka. Lindsay splotła machinalnie dłonie
na piersi.
- Robi, co może, ale nie na wiele się to zdaje. Jej
rodzina zastÄ™pcza wymarÅ‚a, nie istnieje nawet jej me­
tryka. Ta Ducet mówi, że nigdy czegoś takiego nie
miała. - Lindsay parsknęła ironicznym śmiechem. -
Pewnie, po co jej metryka. Facetka ma trzydzieÅ›ci sie­
dem lat i nigdy dotąd nie potrzebowała metryki! Już
to widzÄ™.
Natalie zamyśliła się.
- Trzeba chyba po prostu cierpliwie poczekać - po­
wiedziała w końcu. - Detektyw wreszcie coś znajdzie.
Na razie nie dawaj jej ani grosza.
- Nie ma obawy. Frank mi nie pozwoli.
- Bardzo dobrze.
Natalie podeszła do bufetu i znacząco spojrzała na
stojÄ…cÄ… na nim butelkÄ™ wina.
67
- Coś niecoś chyba w niej zostało...
- Akurat na dwie szklaneczki - dokończyła Lind-
- Wypijemy sobie nad jeziorem.
UsiadÅ‚y na brzegu i zasÅ‚uchaÅ‚y w brzÄ™czenie koma­
rów.
- Frank i dzieci niedÅ‚ugo wrócÄ… - leniwie odezwa­
Å‚a siÄ™ Lindsay. - Dobrze siÄ™ z tobÄ… rozmawia. JesteÅ›
najrozsądniejszą osobą w całej rodzinie, Nat.
- Zawsze do usług.
Lindsay nie dostrzegÅ‚a szyderstwa w gÅ‚osie sio­
strzenicy.
- A jak sprawa wynajmu domu? - zapytała.
- WÅ‚aÅ›nie kogoÅ› znalazÅ‚am. Już siÄ™ nawet wprowa­
dził.
Ciotka wyraznie się zainteresowała.
- On?
- Tak, nazywa siÄ™ Rick Dalton, jest samotnym oj­
cem, chÅ‚opczyk ma na imiÄ™ Toby, Bernie za nim prze­
pada.
Lindsay umoczyła usta w kieliszku.
- Bernie przepada za synem, rozumiem, a jaki jest
ojciec? Też można za nim przepadać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \