[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Patrzy w milczeniu na Talaska opuszczającego gabinet. Coraz więcej znaków zapytania.
ROZDZIAA 20
Cmentarz jest stary, zapuszczony, widać. że ludzie umierają rzadko w Lulkowie.
Ilu tych ludzi mówi komendant kilkanaścioro rodzin na krzyż...
Cmentarna kryptę przeszukano bardzo dyskretnie, chodziło o to, żeby nie spłoszyć posiadacza arsenału.
Już jednak pobieżne oględziny broni rozwiały podejrzenia co do liczebności ewentualnej bandy; żaden z
dwóch magazynowanych tu stenów, niemieckiego empi i radzieckiej pepeszy, nie był użytkowany od wielu
lat. Pistolety były świetnie zakonserwowane, widać ich dawni posiadacze zabezpieczyli się na czarną godzi-
nę. Kiedy to jednak uczynili?
Co najmniej piętnaście lal temu orzekli eksperci, którzy zbadali dokładnie broń świadczy o
tym zarówno typ pistoletów, jak i konsystencja użytych do konserwacji olejów... Prawdopodobnie stenów i
empi używano zaraz po wojnie, potem banda rozpłynęła się w powietrzu", ukrywszy przedtem broń w
krypcie.
Przebadano również dokładnie wnętrze grobowca, zdjęto odciski palców; eksperci jednak, a z nimi ofice-
rowie oddelegowani do prowadzenia śledztwa, przeżyli rozczarowanie: zidentyfikowano tylko linie papilar-
ne Grzegorza Talaska, a ten był tylko pionkiem w tej grze...
Nie na wiele się również zdała prowadzona dzień i noc obserwacja cmentarza; nikt nic zaglądał więcej do
krypty, starej zresztą i chyba od dawna opuszczonej...
Po kilku tygodniach akcję więc odwołano, przekazując jedynie komendantowi miejscowego posterunku
stałą obserwację cmentarnych ścieżek i pobliskiej krypty. Nie spodziewano się jednak, mówiąc prawdę, ja-
kichkolwiek z tego korzyści dla śledztwa: wydarzenie w gospodzie było od dawna szeroko komentowane w
okolicy i należało przypuścić, że informacje te dotarły do użytkownika arsenału, jeśli on. oczywiście, gdzieś
tu przebywał.
Zadaniem numer jeden ekipy śledczej było spenetrowanie okolicznych wsi w poszukiwaniu osób łub
osoby podejrzanej. Zainteresowano się również historią lej odkrytej niespodziewanie broni; kto z niej korzy-
stał w przeszłości? Zabójca kierownika mógł być bowiem wtajemniczony w ten sekret, o ile, podobnie jak
Grzegorz Talasek, nie znalazł jej przypadkowo.
Wyselekcjonowano więc starannie wszystkie ugrupowania podziemne, które przed trzydziestu laty
przemierzały lasy w pobliżu Lulkowa. Było ich niewiele, ale doszukano się osób powiązanych z działalno-
ścią band aż do roku 1948. Prawdopodobnie wówczas ukryto tę broń...
Najdłużej na tym terenie buszowała banda ,,Jagody". Pod takim pseudonimem ukrywał się jeden z naj-
bardziej zuchwałych hersztów band niejaki Kazimierz Karnyś, którego schwytano w lutym 1947 roku i
skazano na karę śmierci. Pózniej, w wyniku amnestii, zamieniono ją na dożywocie.
Jak nam wiadomo, wyszedł on z więzienia przed paroma laty...
Kapitan Sieniuć siedzi w gabinecie pułkownika Antoniego %7łarskiego. Jest to kolejna odprawa związana
ze zbrodnią popełnioną 7 września.
Znacie jego miejsce zamieszkania? interesuje się pułkownik.
Znamy. Z więzienia wymeldowano" go do Zagrody, to taka wieś niedaleko Kalisza.
Co z nim teraz?
Wzruszenie ramion. Kapitan nie wie.
Popytajcie więc innych, a przede wszystkim zainteresujcie się tym Kazimierzem Karnysiem bliżej.
Niewątpliwie musi on coś wiedzieć o swoich podopiecznych" z bandy...
Tylko, że... wtrąca się porucznik.
Tylko co?
Tylko, że ujęto wówczas Jagodę" z kilkoma członkami bandy, min. jego adiutantem, cześć jednak
ugrupowania wymknęła się zasadzce. Ujawnili oni swoją działalność wiosną 1948 roku, a pózniej zniknęli
bez śladu...
Mogli więc zamelinować broń i wrócić do normalnego życia.
Tak być mogło, tym bardziej że .Jagoda" nic ujawnił w śledztwie wszystkich nazwisk, twierdząc, że
część bandy znał tylko z pseudonimów, w co można wierzyć albo nie, ale takie są 'fakty...
Trochę to komplikuje sprawę...
Oprócz herszta byli jednak i inni członkowie bandy... powraca do tematu pułkownik być może
oni coś będą na ten temat wiedzieć...
W sumie do dyspozycji mamy czterech ludzi: Jagodę", jego adiutanta Orlika" i dwóch szarych
członków Kopcia" i %7łbika"...
To już jednak zupełnie inni ludzie... zastanawia się pułkownik minęło przecież przeszło dwa-
dzieścia łat...
W istocie niechętnie będą powracać do tych spraw, dawno już dla nich przebrzmiałych...
Będą musieli jednak powrócić, to jest jedyna szansa śledztwa.
ROZDZIAA 21
Zagroda. Długi szereg schludnych domów, niektóre z dobrze pielęgnowanymi ogródkami. Zza przekwi-
tających słoneczników migocą w pazdziernikowym zimnym słońcu szyby odświętnie oczyszczonych okien.
Niedziela.
Porucznik jeszcze raz sięga do notatnika. Tak, to tutaj. W podwórzu ujada brytan ze zjeżoną sierścią,
Leżeć! krzyczy niski, wyglądający na sześćdziesiąt lat mężczyzna. .
Musiał mieć ze trzydzieści lat wtedy" myśli porucznik, bo poznaje niemal natychmiast dawnego Ja-
godę". Zapamiętał jego twarz z archiwalnych zdjęć. Niewiele się w końcu zmienił...
Pan do mnie? pyta gospodarz szamocąc się ciągle z uwiązanym na łańcuchu psem.
Tak.
To proszę...
W izbie jest czysto, wysoki chłopiec z gazetą w ręce wstaje na widok gościa.
Porucznik patrzy wyczekująco na gospodarza. Nie chce mówić o tamtych sprawach przy tym młodzień-
cu, chyba to syn i mogłoby ojcu być przykro...
Ten orientuje się, o co chodzi i gestem prosi chłopca o opuszczenie pokoju. Potem siada przy poruczni-
ku i patrzy mu z ciekawością w twarz. Gdy dowiaduje się, o co chodzi, zmienia się gwałtownie na twarzy,
wstaje i znowu siada.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]