[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opuści wasze ciało fizyczne.
- A jeśli nie będę mogła zasnąć? - spytała Angie.
- Zaśniesz, kiedy wypowiesz zaklęcie i oczyścisz swój umysł
z niepotrzebnych myśli.
- Co się stanie, jeśli ktoś będzie mnie próbował obudzić,
kiedy, że tak powiem, mnie nie będzie? Na przykład może
wpaść do mnie Jeremy i będzie chciał ze mną trochę
pofiglować.
- Na litość boską - warknął Stanley. - Jest tu dziesięcioletni
chłopiec, jeżeli to jeszcze do ciebie nie dotarło.
- W porządku, tato - powiedział Leon. - Wiem wszystko o
gejach. Mieliśmy w szkole o nich pogadankę
uświadamiającą.
- Jest różnica między świadomością o ich istnieniu a
koniecznością wysłuchiwania wszystkich plugawych szcze-
gółów z ich miłosnego życia - odciął się Stanley. - A poza
tym, co robi, u diabła, twoja matka, posyłając cię do takiej
szkoły, gdzie mówi się tylko o gejach i robieniu tych rzeczy?
- Sądzę, że pytanie Gordona jest całkiem rozsądne - wtrącił
się Henry. - Odpowiedz brzmi: kiedy wasza śniąca
osobowość opuściła fizyczne ciało, nie może ono zostać
obudzone. Dlatego wskazane jest, abyście poszli spać w mie-
jscu, gdzie nie będą wam przeszkadzać. Jeśli sądzisz, że twój
przyjaciel może cię obudzić, Gordonie, powinieneś wynająć
pokój w hotelu albo zostać tutaj, jeżeli wolisz.
- Nie chcę, żeby on tutaj zostawał - powiedział Stanley. -
Dopóki Leon jest tutaj.
- Co w ciebie, do diabła, nagłe wstąpiło? - spytał Gordon. -
Dzięki mnie nie zwariowałeś, po tym jak zostałeś napadnięty.
Przychodziłem na każde twoje zawołanie i rozmawiałem z
tobą. Przez ciebie straciłem nawet swoją rękę!
Stanley nie odpowiedział, tylko się odwrócił. Agresja, którą
wywoływała w nim Nocna Plaga, zaczęła słabnąć i poczuł się
zawstydzony tym, co powiedział. Nie było go jednak jeszcze
stać na przeprosiny. Zauważył, że Angie patrzy na niego z
wyrazem współczucia. Ona rozumiała walkę, która
rozgrywała się w jego wnętrzu. Nawet jeśli nikt inny nie był
w stanie tego pojąć.
Springer powiedział całkiem spokojnie:
- Powinniśmy być całkowicie świadomi, że dwoje z nas
zostało zarażonych przez Nocną Plagę. Oboje są niezbędni do
naszego zadania, ale mogą pojawić się chwile, kiedy ich osąd
i motywacja nie zawsze będą takie, jak być powinny.
Podszedł do Stanleya i Angie i dodał:
- Jeśli poczujecie, że nie starcza wam sił, pamiętajcie o
jednym: stawką w tej walce są wasze śmiertelne dusze.
Jesteście tak blisko prawdziwego potępienia, jak żadna inna
ludzka istota.
- To zależy, co masz na myśli, mówiąc o potępieniu -
powiedziała zaczepnie Angie.
Springer popatrzył na nią poważnie.
- Widziałaś tych psochłopców. Na własne oczy widziałaś
Nosiciela. Byłaś w środku snu Isabel Gowdie. Wyobraz sobie
życie po wiek wieków podobne do tego. Bez żadnej nadziei
na ucieczkę.
Odwrócił się do reszty Wojowników Nocy.
- Nasze pierwsze zadanie polega na ustaleniu, gdzie znajduje
się Isabel Gowdie. Kiedy już tego dokonamy, Stanley będzie
się mógł uwolnić od Nocnej Plagi, a my zapolujemy na jej
Nosicieli i również ich zgładzimy.
- A co z Angie i każdym, kto już się zaraził? - spytał
Gordon. - Musi być już takich tysiące.
- Aby się rozwijać i przejąć kontrolę nad całą osobowością
jednostki, wirus Nocnej Plagi musi być stale żywiony przez
psychiczną energię Szatana. W końcu to on stworzył tego
wirusa i podobnie jak każdy rodzic musi karmić swoje
dziecko - powiedział Springer. - Robi to poprzez łańcuch
infekcji i wtórnych zarażeń. Karmi Isabel Gowdie, ona zaś
swych Nosicieli, a Nosiciele pierwsze ofiary - takie jak ty
Stanley - a te przesyłają energię psychiczną ofiarom
wtórnym, podobnym do ciebie Angie.
Springer przerwał, po czym dodał po chwili:
- Musimy przerwać pasmo zarażeń. Zgładzimy Isabel
Gowdie, a to pozbawi wirusy niezbędnej energii, potrzebnej
do rozwoju. Wirusy zaschną od zwyczajnego niedożywienia i
umrą śmiercią naturalną.
- Czy to położy kres tej całej przemocy, którą ostatnio
oglądaliśmy? - spytał Stanley. - Całej tej rozpuście,
strzelaninom i gwałtom.
- Nie całkowicie. Nawet jeśli ktoś zostanie uleczony z
Nocnej Plagi, jego moralność pozostanie okaleczona, tak jak
na twarzy pozostają blizny po ospie. Ale oczywiście, będzie
zauważalne polepszenie. I nie będzie się to posuwać dalej.
- A więc gdzie zaczynamy - zapytał Stanley.
- Zaczynamy w śnie Isabel Gowdie. Musimy. Wojownicy
Nocy uwięzili ją w taki sposób, że nie może uciec ze swojego
snu do snu innych ludzi. Oczywiście, walka z wiedzmą w jej
własnym śnie będzie o wiele niebezpieczniejsza, tym
bardziej, że ona będzie miała do pomocy swoich Nosicieli.
Ale nie ma innego wyboru. Tylko w jej własnym śnie
możecie ją znalezć. I tylko w jej własnym śnie możecie ją
zgładzić.
Gordon nadąsany zgodził się w końcu wynająć pokój w
hotelu Petersham , oddalonym o jakieś sto metrów od
mieszkania Springera, przy stromo opadającej ulicy zwanej
Nigtingale Lane. Springer nie chciał się mieszać do konfliktu
Stanleya z Gordonem. Kiedy Gordon zwrócił się do niego,
aby przemówił Stanleyowi do rozumu, wzruszył po prostu
ramionami i odwrócił się. Ostatecznie był tylko przesłaniem
od Pana Boga.
Tego dnia w mieszkaniu panowała szczególnie napięta
atmosfera. Wojownicy Nocy prawie się w ogóle do siebie nie
odzywali, a około czwartej po południu, kiedy zaczynało się
ściemniać, Springer poszedł do swojego pokoju i zamknął
drzwi. Leon rozłożył się na podłodze w salonie, gryzmoląc
kolorowymi kredkami ogromny rysunek lotniska w Napa.
Angie położyła się obok niego i obserwowała, jak rysuje.
- Tutaj jest słynna restauracja Jonesy'ego z hamburgerami -
wyjaśnił Leon. - A tutaj ja wychodzę z niej. Tu są Usługi
Lotnicze Bridgeforda... a tu ja wsiadam do samolotu lecącego
do Golden Gate. Tu mam chorobę powietrzną. Patrz, możesz
zobaczyć te wszystkie na wpół strawione hamburgery od
Jonesy'ego.
- Aadne to - rzekła Angie. Miała na sobie krótką czarną
sukienkę z guzikami na przodzie, czarne rajstopy i czarne
małe buciki - wszystko pożyczone z garderoby Springer.
Pomimo że patrzyła na rysunek Leona, co chwilę spoglądała
na Stanleya, który siedział na chińsko-francuskiej sofie,
grając z Henrym w kółko i krzyżyk. Stanley wiedział, że
Angie go obserwuje, ale udawał, iż tego nie zauważa. Jego
krew była ł tak wystarczająco wzburzona, krążąc po żyłach
niczym gorąca ława. Nie wiedział, czy mu zimno czy gorąco,
chociaż jego czoło było zroszone kroplami potu.
Widział piersi Angie przyciśnięte do wypolerownej podłogi.
Kiedy uniosła nogę, dostrzegł krągłość jej pośladków. Grał w
kółko i krzyżyk z Henrym, aby się uspokoić, przywołać swój
umysł do porządku, uniknąć miotania się po domu wskutek
niespełnionego pożądania i niepohamowanej nienawiści.
Zastanawiał się kiedyś (wiódł wtedy życie, które teraz
wydaje mu się absolutnie nierealne), jak człowiek może się
zbliżyć do kogoś całkowicie obcego, uderzyć go i zasztyleto-
wać bez wahania i bez żadnych skrupułów. Teraz wiedział.
Gotowało się w nim od bezwzględnej pogardy dla wszystkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]