[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś pewien, że dasz radę dojść?
- Może Bianca mogłaby mi pomóc.
- Dobry pomysł - przytaknęłam. Pomyślałam, że Balthazar mógłby zemdleć na ulicy, a
gdyby zabrano go do szpitala, zostałby uznany za zmarłego. - Zaraz wrócę.
- Objadę dookoła. - Lucas zerknął na naszego pasażera. - Powodzenia, Balthazar.
- Dzięki. Szczerze.
Wyszłam pierwsza i pozwoliłam, żeby Balthazar oparł się o mnie ramieniem. Nie
mógłby stać o własnych siłach. Kiedy zatrzasnęłam drzwi furgonetki, Lucas odjechał. Kilka
osób popatrzyło na zakrwawionego chłopaka, lecz nikt nie odezwał się ani słowem. Byliśmy
w Nowym Jorku.
Ledwie ruszyliśmy z miejsca, Balthazar powiedział.
- Chodz ze mną.
- Idę. Znajdziemy ten sklep. Myślę, że to...
- Nie. Chodzi mi o to, że... nie wracaj z Lucasem. Mogę cię tutaj ukryć.
- Balthazarze, rozmawialiśmy o tym - odparłam wstrząśnięta. - Wiesz, co o tym myślę.
- To poważna sprawa. - Szedł, kulejąc. Kilka kropel krwi kapnęło z jego nadgarstka na
chodnik. - Teraz widzisz, czym jest Czarny Krzyż. Do czego są zdolni. Bianco, jeśli poznają
prawdę... Jeśli jedna dziesiąta tego, co zrobili mnie, przydarzy się tobie... - Nic mi nie będzie -
zapewniłam. - Lucas i ja wkrótce uciekniemy. Naprawdę.
Balthazar nie wyglądał na przekonanego, ale skinął głową.
Kiedy weszliśmy do sklepu, starsza kobieta za ladą zawołała coś po chińsku. W
pierwszej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy nie kazała wezwać policji. Ale potem z
zaplecza wyszedł jeszcze starszy mężczyzna, niemal zupełnie łysy. Zobaczył Balthazara i
podbiegł do niego. Nie zrozumiałam ani słowa z tego, co powiedział - ani z odpowiedzi
Balthazara, również po chińsku - ale wyczułam, że jest zatroskany. - Jesteście przyjaciółmi -
stwierdziłam, - Od 1964 roku. - Balthazar pogładził mnie po policzku. - Proszę, bądz
ostrożna.
- Będę - obiecałam. - Słuchaj, gdybyśmy się więcej nie zobaczyli&
- Okej - odparł. - Wiem.
Pochylił się, jakby chciał mnie pocałować, i jęknął. Miał zbyt pokaleczone wargi.
Wzięłam go za mniej obolałą rękę i pocałowałam. A potem wybiegłam na hałaśliwe ulice
Chinatown, do Lucasa i wszystkich niebezpieczeństw, jakie czekały na nas po powrocie do
Czarnego Krzyża.
ROZDZIAA 10
Mogę ci zadać osobiste pytanie - zagadnęła mnie Raquel.
Spojrzałam na nią nieufnie. Byłyśmy razem z Milosem i Daną na patrolu na dworcu
Grand Central. Wokół nas kłębiły się tłumy, a sklepy wzdłuż ścian kojarzyły mi się z centrum
handlowym. Jak na dworzec kolejowy, ten był niezwykle piękny - mnóstwo białego marmuru,
złoty zegar i, co podobało mi się najbardziej, złote gwiazdozbiory namalowane na wysokim
błękitnym sklepieniu. Mimo wszystko jednak nie było to najlepsze miejsce na rozmowy od
serca i zdziwiło mnie, dlaczego Raquel czekała aż do tej pory.
- Jasne, dawaj.
Moje przypuszczenia co do jej intencji potwierdziły się, kiedy spytała:
- Ty i Balthazar... Jak blisko ze sobą byliście?
- Nigdy nie byłam w nim zakochana, jeśli o to ci chodzi.
- Ale Lucas powiedział dwa dni temu, kiedy... kiedy Balthazar... - Raquel
bezskutecznie szukała jakiegoś sposobu, żeby wyrazić to, co myślała, nie używając słowa
 morderstwo . - Sugerował, że Balthazar próbował zmusić cię do seksu. Myślałam, że
byliście... No, nie sądziłam, że musiał cię zmuszać.
Raquel była jedyną osobą, która mogła przejrzeć podstęp. Miałam nadzieję, że kiedyś
w końcu będę mogła jej powiedzieć prawdę. Ale nie teraz.
- Lucas się wściekł. Wyjął z kontekstu coś, co powiedziałam i... eksplodował. Znasz
jego temperament.
- Och. Okej - Raquel, wciąż zaniepokojona, przestąpiła z nogi na nogę.
Pracownik dworca popatrzył na nas podejrzliwe. Sądził widocznie, że jesteśmy
wałęsającymi się nastolatkami. To znaczy, owszem, byłyśmy nastolatkami i owszem,
wałęsałyśmy się, ale oprócz tego wypatrywałyśmy wampira, który tu podobno grasował.
Moim zdaniem było to wystarczające usprawiedliwienie, choć raczej nie powinnyśmy tego
nikomu tłumaczyć.
- Chodz - powiedziałam. - Przejdzmy się. Raquel szła tuż obok mnie.
- A więc... może jestem zbyt wścibska, ale czy ty i Balthazar uprawialiście seks?
- Nie - odparłam natychmiast. - Raz byliśmy bardzo bliscy, ale coś nam przeszkodziło
- dodałam, widząc jej sceptyczne spojrzenie. - Pamiętasz tę całą historię z duchami w
pracowni komputerowej?
- Tak. Okazuje się, że to był szczęśliwy przypadek, prawda? To znaczy... No, seks z
wampirem... Fuj! - Raquel obserwowała kłębiący się przed nami tłum, czujna jak zawsze.
Była w tym o wiele lepsza niż ja. - Gdyby to nie było niemożliwe, można by nawet pomyśleć,
że duchy chciały ci wtedy pomóc.
Przypomniałam sobie błękitnozieloną poświatę i chłód tamtej nocy, kiedy widma
próbowały mnie zabić i zabrać.
- Nie, to stanowczo niemożliwe. Przeszłyśmy z głównego holu w nieco mniej
zatłoczony korytarz. Rzędy zmęczonych podróżnych maszerowały tam i z powrotem, jedni
pędzili, by zdążyć na swój pociąg, inni szli powoli, ze słuchawkami na uszach. Wszyscy
moim zdaniem wyglądali całkiem zwyczajnie.
- To dziwne, że się nie zorientowałaś - stwierdziła Raquel.
- Co masz na myśli? - %7łe Balthazar jest wampirem. No wiesz... nigdy nie poczułaś, że
nie bije mu serce? Albo że ma ciało zimniejsze niż my?
Zbita z tropu, rozpaczliwie szukałam jakiejś odpowiedzi.
- Cóż... ja nigdy... To nie jest coś, co się zwykle sprawdza. Większość dziewczyn nie
zastanawia się, czy chłopak, z którym się umawiają, jest żywy, prawda?
- Faktycznie. - Raquel nie wyglądała na przekonaną, lecz nagle coś innego przykuło
jej uwagę.
- Hej, zobacz tego w parce - wskazała ręką. Wiedziałam, o co jej chodzi. Wampiry
często czuły chłód nawet wtedy, gdy ludziom było ciepło. Niekiedy nosiły zimowe ubrania w
środku lata. To było coś, na co Czarny Krzyż nauczył nas zwracać uwagę. (Moi rodzice
zawsze po prostu wkładali na siebie wiele warstw ubrań.) I rzeczywiście, facet przed nami
miał na sobie grubą kurtkę i szedł w kierunku przeciwnym do większości ludzi o tej porze
dnia.
- Może to tylko jakiś dziwak? - zastanawiała się Raquel.
- Pewnie tak. W końcu jesteśmy w Nowym Jorku. Ale wiedziałam, że to nieprawda. I
nie potrafiłam powiedzieć, skąd to wiem. Może wyczułam go dzięki wampirzym zmysłom,
które wyostrzały mi się z biegiem czasu, o czym uprzedzał mnie Balthazar. Wiedziałam, że
ten chłopak, w białej parce, z długimi, rudawymi dredami, jest wampirem tak samo jak ja.
Serce we mnie zamarło. Od chwili, gdy dołączyłam do Czarnego Krzyża, obawiałam
się, że może nadejść taka chwila. Zaraz zacznie się polowanie na wampira Muszę znalezć
sposób, żeby uratować tego chłopaka albo zostanę morderczynią.
Najlepiej byłoby wyperswadować Raquel jej podejrzenia, ale na to nie miałam już
szans. Nie odrywali od niego oczu - szeroko otwartych i błyszczących.
- Zobacz, jaki jest blady. I wygląda... nie potrafię tego opisać, ale kiedy próbuję go
sobie wyobrazić w Wiecznej Nocy, wiem, że pasowałby tam doskonale. - Nie możesz być
tego pewna - powiedziałam, - Jestem. - Ominęła mnie i przyspieszyła kroku, żeby go nie
zgubić. - W końcu mamy wampira. Niech to szlagi - Myślisz, że uda nam się ściągnąć Danę i
Milosa? - Jej głos był napięty z podniecenia. Im więcej doświadczonych łowców dołączy do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \