[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pośrodku starego pola naftowego. Wszędzie dookoła widniały antyczne pompy i wieże
wiertnicze, ciche i nieruchome, zakonserwowane na wieki przez jałową pustynię.
Współczesne instalacje były nowe i błyszczące, niczym świeżo wybita moneta. Budynki
mieszkalne wykonano z lśniącego prefabrykatu, tak jak i całą resztę sprzętu. Wewnątrz
laboratorium petrolog Karaman, kręcił trzymaną w dłoni probówką, wypełnioną ciemną, gęstą
cieczą.
Próbka wygląda na dobrą powiedział. Jednak w przeciągu kilku dni dalsze pompowanie
wstrzymano już po raz trzeci. Dlaczego?
Kontrola sprzężenia zwrotnego odparł Jan. Jest pan w tym projekcie od początku, więc z
pewnością zna pan wszystkie wiążące się z tym problemy. Pod naszymi stopami, głęboko w
piasku, panuje prawdziwe piekło. W dół pompowany jest azot, który przez generator
atomowy zamieniany jest w plazmę. Powstałe w wyniku topienia piasku i skały składniki
lotne wytwarzają ciśnienie, które wypiera z kolei naftę na powierzchnię. Tyle teoria. Lecz w
praktyce występują setki czynników, które zaważyć mogą na całym procesie...
Wiem. Może nastąpić eksplozja całego szybu lub nawet stopienie reaktora, tak jak
przydarzyło się to nam w Kalifornii. Lecz mówiąc szczerze, Janie, ten etap mamy już za sobą.
Lecz kontrola układu sterowania ciągle jest jeszcze w powijakach. Występuje brak
niezbędnej korelacji przy równoczesnej kontroli poszczególnych cykli całego procesu. Cykle
nakładają się, a wtedy musimy wszystko przerwać i zaczynać jeszcze raz od początku. Na
szczęście otrzymaliśmy nowe programy, które powinny coś poradzić na te problemy. Musimy
je jedynie wypróbować.
61
Karaman z ponurą miną wpatrywał się w probówkę. Po chwili odłożył ją na bok, by odebrać
telefon.
Dyrektor. Prosi, byś zgłosił się natychmiast do biura.
Po wejściu do biura, dyrektor wręczył mu złożoną kartkę papieru, na której widniało
podkreślone słowo: PILNE.
Wiadomość z centrali. Potrzebują cię, jak to powiedzieli, na wczoraj. I nie mówią nawet
dlaczego. Cholera, nie mogli wybrać gorszego momentu, by cię stąd odwołać. Powiedz im, że
już wkrótce rozpoczynamy wydobycie. Mnie nawet nie chcieli słuchać. Zrób tam, co trzeba i
natychmiast wracaj. Stanowisz dla nas cenny nabytek, Kulozik. Na zewnątrz czeka już
taksówka.
Muszę się spakować...
Wszystko już przygotowane. Pośpiesz cię i wracaj jak najszybciej.
Jan żywił silne podejrzenie, iż jego droga nie prowadzi bezpośrednio do Kairu. Arabski
kierowca włożył walizki do bagażnika i usłużnie otworzył przed nim drzwi. Powietrze w
klimatyzowanym wnętrzu pojazdu było rozkosznie chłodne. Po opuszczeniu terenu robót,
kierowca wyjął ze skrytki płaskie, metalowe pudełeczko i podał je do tyłu.
Po podniesieniu wieczka ukaże się zamek cyfrowy. Jeżeli nie jest pan pewny kombinacji,
proszę, by nie eksperymentował pan we wnętrzu samochodu. Błąd grozi wybuchem.
Dzięki odparł Jan, ważąc pudełeczko w dłoni. Czy jest coś jeszcze?
Spotkanie. Wiozę pana właśnie na umówione miejsce. Opłata za przejazd wynosi
osiemdziesiąt funtów.
Jan był pewny, z mężczyzna został opłacony z góry, a dodatkowa opłata była jedynie formą
zarobku na boku. Niemniej jednak wręczył mu pieniądze.
Przez pół godziny jechali niezle utrzymaną autostradą, a potem skręcili na jeden z
nieoznakowanych szlaków, prowadzących prosto na pustynię. W chwilę pózniej dojechali do
miejsca, które przypominało zapomniane pole bitwy. Wszędzie dookoła widniały wypalone
szkielety czołgów i porozbijane armaty.
To już tutaj powiedział kierowca i otworzył drzwi.
Do środka wlała się fala gorąca. Jan wysiadł i rozejrzał się dookoła. Nie dostrzegł niczego, za
wyjątkiem pordzewiałych wraków i samej pustyni. Odwrócił się i spostrzegł, że jego bagaże
stoją już na piasku, a kierowca wchodzi do samochodu.
Poczekaj krzyknął Jan. Co dalej?
Mężczyzna nie odpowiedział. Zamiast tego włączył silnik i zakręcając ciasnym łukiem, po-
mknął w stronę autostrady. Wyrzucony spod kół piasek obsypał Jana, który klnąc, uskoczył
62
na bok i otarł twarz wierzchem dłoni. Gdy odgłos silnika umilkł już w oddali, panująca wokół
cisza przytłoczyła go. Było w niej coś przerażającego. Było także gorąco, nieznośnie gorąco.
Gdyby był zmuszony wracać w stronę autostrady na piechotę, musiałby pozostawić bagaże.
W tej temperaturze dzwiganie czegokolwiek było nieprawdopodobieństwem. Położył meta-
lowe pudełeczko w cieniu torby, mając jedynie nadzieję, iż umieszczony w środku ładunek
wybuchowy nie jest wrażliwy na ciepło.
Czy to ty jesteś Kasjusz? zapytał niespodziewanie jakiś głos.
Zaskoczony Jan odwrócił się i zamarł. Niedaleko zdewastowanego czołgu stała dziewczyna.
Przez chwilę miał wrażenie, że patrzy na pustynny miraż. Nie, to nie była Sara ona zginęła,
zamordowana na jego oczach, wiele lat temu. A jednak widok tej smukłej, opalonej
dziewczyny o długich blond włosach wstrząsnął nim. Podobieństwo było ogromne. A może
po tych wszystkich latach jego pamięć zaczyna mu już płatać figle? Była po prostu Izraelitką,
tak jak Sara, to wszystko. Zorientował się, że nie odpowiedział jeszcze na pytanie.
Przybywam od Kasjusza. Mam na imię Jan.
Dvora odparła. Podeszła bliżej i ujęła go za rękę. Uścisk jej dłoni był silny i ciepły. Od
dawna podejrzewaliśmy, że Kasjusz musi być kilkoma osobami. Lecz porozmawiamy
pózniej, w jakimś chłodniejszym miejscu. Pomóc ci z bagażem?
Dziękuję, poradzę sobie sam. Masz jakiś środek transportu?
Tak. Ustawiłam go za tym wrakiem, by nie był widoczny od strony autostrady.
Dziewczyna przybyła takim samym łazikiem, jakich używali na polach naftowych. Jan rzucił
swe bagaże na tylne siedzenie, a sam usiadł obok Dvory. Pojazd nie posiadał drzwi. Był
otwarty, a ochronę przed słońcem stanowił metalowy dach. Dziewczyna wcisnęła przycisk na
kolumnie kierowniczej i pojazd z lekkim szumem ruszył do przodu.
Napęd elektryczny? zapytał Jan. Dvora skinęła głową.
Tak. Pod podłogą znajdują się baterie o podwyższonej gęstości, ważące przeszło czterysta
kilo. Lecz dzięki temu te wehikuły są niemal samowystarczalne. Dach wyłożony jest
ogniwami solarnymi najnowszej generacji więc energii starczy, by przejechać pustynię.
Odwróciła głowę i napotkawszy jego natarczywe spojrzenie, skrzywiła się lekko.
Przepraszam, iż tak ci się przyglądam powiedział zmieszany Jan. Przypominasz mi jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \