[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skończył, miałem już wygrywający numer.
- Skończ z pierdołami - oznajmiłem, po czym wrzasnąłem to samo jeszcze raz i w
końcu zostałem usłyszany. - Mamy nowy plan. Powiadasz, że niemoralne jest posłanie ich do
równoległego wszechświata, w którym mogliby zabijać ludzi, tak?
- Zbrutalizowane, ale masz rację.
- A wiec, nie powinno cię obchodzić wysłanie ich do równoległego świata, w którym
nie ma ludzi, prawda?
Szczęka mu opadła, zamknął ją z trzaskiem, po czym powtórzył parę razy ten zabieg i
zmarszczył się. Uśmiechnąłem się szeroko i zapaliłem cygaro. Admirałowie - niezbyt lotni
umysłowo - inaczej nie wstąpiliby do wojska, zaczęli mamrotać między sobą.
- Muszę przeprowadzić konsultację - oznajmił w końcu.
- Proszę uprzejmie, tylko się pośpiesz.
Posłał mi krzywe spojrzenie, ale wyciągnął z kieszeni jakieś złote pudełko i poszeptał
z nim trochę, by po chwili skinąć głową.
- Nie jest niemoralne przesłanie obcych do świata, w którym nie ma ludzi.
Powiedziałem.
- Co tu się dzieje? - spytał jeden z ogłupiałych oficerów.
- Proste: są miliardy, a prawdopodobnie nieskończoność światów równoległych -
oświeciłem go. - Pomiędzy nimi muszą istnieć takie, w których homo sapiens nigdy nie
istniał. Może nawet istnieć taki, w którym żyją wyłącznie obcy, gdzie powitają naszych
wrogów z otwartymi ramionami, czy jak to się tam u nich anatomicznie nazywa.
- Właśnie zgłosiłeś się na ochotnika, żeby któryś znalezć - zarządził Inskipp. - Ruszaj
się, di Griz, i znajdz coś porządnego.
- Nie pojedzie sam - wtrącił się Jay Hovah. - Obserwujemy tego agenta od dawna,
gdyż jest on najniemoralniejszym osobnikiem w całym Korpusie Specjalnym.
- Nader miło mi to słyszeć - stwierdziłem z dumą.
- Dlatego też jego słowo nie jest dla nas dowodem. W poszukiwaniach będzie mu
towarzyszył jeden z naszych agentów.
- Dobra, tylko nie zapominaj, że jest wojna i nie chcę, żeby któryś z twoich
płaczliwych i mruczących hymny maminsynków wisiał mi na plecach.
Jay znowu poszeptał z pudełkiem.
Nie odezwałem się, gdy agent wszedł. Jeśli brać długość koszuli za oznakę stażu, to
miał niewielki, a raczej miała. Jej okrycie ukazywało nader interesujące krągłości, które w
połączeniu ze złocistymi lokami i błyszczącymi oczami stanowiło bardzo atrakcyjną całość.
- To agent Incuba, która będzie ci towarzyszyć - oznajmił Jay.
- Cóż, wycofuję zastrzeżenia. Wygląda na zdolnego oficera.
- Naprawdę? - rozległo się nad stołem, tyle że tym razem głos był żeński i doskonale
mi znany. - Jeśli sadzisz, że będziesz się szlajał po świecie z tą małpą, Jamesie di Griz, to się
grubo mylisz. Lepiej zamów trzy bilety!
19
- I to ma być tajna narada? - zawył Inskipp. - Twoja żona jest na podsłuchu, Jamesie di
Griz!!!
- Wygląda, jakby była - zgodziłem się. - Proponowałbym, żebyś sprawdził
zabezpieczenia, ale będziesz musiał zrobić to osobiście, bo jak wiesz, ja mam trochę roboty
gdzie indziej. Wkrótce otrzymacie mój raport, panowie.
Wyszedłem, mając o parę kroków z tyłu Incubę. Angelina czekała na nas w korytarzu
z płonącymi oczami i postawą wyrażającą gotowość na wszystko. Ledwie na mnie spojrzała,
koncentrując się na Incubie.
- Zamierzasz latać w tej nocnej koszuli cały czas? - spytała z ciepłem w głosie
zbliżonym do zera absolutnego.
Zapytana przyjrzała się jej z kamiennym wyrazem twarzy, po czym nozdrza jej się
lekko rozszerzyły, jakby doleciał ją nader niemiły odór.
- Prawdopodobnie nie, ale cokolwiek bym włożyła, będzie to z pewnością
ponętniejsze od tego, co ty masz na sobie.
Zanim nastąpiła eskalacja wrogości, wypuściłem granat dymny. Był to skuteczny
sposób, aby zwrócić na siebie ich uwagę.
- Mamy pół godziny na przygotowanie - powiedziałem szybko. - Jestem w
laboratorium z profesorem Coypu. Jeśli któraś nie przyjdzie na czas, lecimy bez niej.
Angelina była gotowa od razu; wczepiła się w moje ramię i posykiwała mi do ucha:
- Jedna próba, jedno spojrzenie czy dotknięcie i jesteś trupem, stary świntuchu - po
czym, dla dodania wagi swojej wypowiedzi, ugryzła mnie w ucho.
- A co z zasadą  niewinny do czasu udowodnienia winy"? - jęknąłem masując
małżowinę. - Kocham tylko ciebie i wiesz o tym. A teraz skończmy te nonsensy i złapmy
Coypu.
Nie było to takie trudne.
- Masz tylko jedną możliwość - poinformował mnie, gdy wprowadziłem go w
zagadnienie.
- %7łe co? Mówiłeś o nieskończonej liczbie światów!
- Owszem, tyle ich jest, ale dla czegoś tak dużego jak pancernik, istnieje możliwość
przejścia tylko do sześciu. Energia wymagana do przejścia do innych umożliwia otwarcie
ekranu o średnicy dwóch jardów. Przez taką dziurę niewielu obcych tam wypchniesz.
- No to już zawsze jest coś. Dlaczego powiedziałeś, że tylko jeden?
- Bo w pozostałych pięciu to laboratorium istnieje i miałem okazję obserwować w nim
siebie i innych. W szóstym ekran wychodzi w kosmos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \