[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie pamiętam, czyj to pokój. Twój czy mój?
Twój.
Przechyliła się w stronę stolika nocnego i podniosła
słuchawkę.
Halo?
Dylan odwrócił głowę. Zawarli milczącą umowę, że
będą trzymać swój związek w sekrecie. Jej matka
mogła coś podejrzewać, na pewno czegoś się domyślali
Rick i Tanja, ale na zewnątrz zachowywali się dwójka
zawodowców, których nie łączą osobiste więzy.
154 Tori Carrington
Grace odłożyła słuchawkę.
To Tanja. Powiedziałam jej, że cię tu nie ma.
Gdybym cię gdzieś przypadkowo spotkała, to mam ci
przypomnieć o wykładzie za pół godziny.
Dylan nie zerwałby się z łóżka szybciej nawet gdyby
do niego strzelano. Wziął szybki prysznic, włożył
czysty garnitur, a gdy wyszedł z łazienki, zastał Grace
wciąż siedzącą w szlafroku na łóżku. Czytała jakieś
psychologiczne pismo. Miała przed sobą włączonego
laptopa i notes.
Jesteś pewna, że nie chcesz iść? zapytał. Mog-
łabyś się dowiedzieć czegoś ciekawego.
Zerknęła na niego, nie podnosząc głowy.
Ha, ha. Zamknęła periodyk. Nie, idz sam. To
twoja alma mater i twoje forum, a nie moje. W twee-
dowych marynarkach jest coś, na co zgrzytam zębami.
Zachichotał i rzucił w nią ręcznikiem, który zo-
stawiła na podłodze koło łóżka.
Mówisz o moich szanownych kolegach.
Dobrze, że o twoich, a nie moich.
Wciąż toczyli takie potyczki. Grace zmuszała go do
bycia cały czas w gotowości, co dodawało mu energii
i bawiło go.
Słuchaj, po południu chcę odwiedzić rodziców.
Masz ochotę wybrać się ze mną?
Nie był pewien, kogo bardziej zaskoczyło to pytanie
jego czy ją. Wcześniej powiedział jej tylko, że przez
resztę dnia będzie zajęty, ale nie wyjaśnił czym. To był
jeden z powodów, dla których wylądowali tak wcześ-
nie w łóżku. Wiedzieli, że tej nocy nie spędzą razem.
A teraz nie tylko wyjawił jej, co tak naprawdę zamierza
robić, ale jeszcze poprosił o przyłączenie się do niego.
Nigdy nie zaprosił nikogo do swoich rodziców.
Nawet Diany.
Seksualne safari 155
Na myśl o Dianie skulił się w sobie. Nie próbował się
z nią skontaktować. Ona też do niego nie dzwoniła.
Wiedział jednak, że wkrótce będzie musiał podjąć jakąś
decyzję co do niej, co do ich związku. Logiczna byłaby
rezygnacja z oświadczyn. Zerwanie z nią, koniec,
kropka. Tylko że ostatnio jego życiem nie rządziła
logika.
Spojrzenie Grace błądziło po jego twarzy. Najwyraz-
niej próbowała zrozumieć emocje, jakie musiały się na
niej malować.
Dzięki, ale nie. Uśmiechnęła się, lecz zauważył
też jakiś... namysł w jej odpowiedzi. Chyba mam
dość rodziców jak na ten miesiąc. Wzięła do ręki
notatnik. Poza tym pojutrze mam swoją audycję
w radiu, a nawet jeszcze nie zaczęłam się zastanawiać
nad jej tematem.
Dylan nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzy-
muje oddech aż do momentu, gdy wypuścił z sykiem
powietrze z płuc.
Dobrze.
Miał ochotę pocałować ją na do widzenia, ale uznał,
że lepiej będzie się powstrzymać. Byłoby mu jeszcze
trudniej wyjść, a poza tym takie zachowanie mogłoby
być zbyt... normalne, jak na tak anormalny związek.
Przynajmniej z jego punktu widzenia.
To do zobaczenia rano.
Kiwnęła głową. Już zdążyła z powrotem otworzyć
magazyn.
Cześć.
Sześć godzin pózniej, po długim wykładzie, nużą-
cym lunchu i cygarze wypalonym z kolegami Dylan
myślał, jak łatwo byłoby teraz zawrócić na południe
i pojechać do hotelu w San Francisco i do Grace.
156 Tori Carrington
Jechał krętymi drogami Napa Valley. Póznopopołu-
dniowe słońce wydobywało zróżnicowane odcienie
zieleni. Mimo niewątpliwej urody tych terenów, nie
miał tak naprawdę ochoty na wyprawę do rodziców.
Lecz minął już miesiąc od ich ostatniego spotkania
i z doświadczenia wiedział, że jeśli się do nich nie
wybierze, to oni przyjadą do niego. Bez wątpienia był
to najmniej szczęśliwy moment na wizytę rodziców.
Potarł kark. Zastanowiło go, że czuje takie napięcie.
Przypomniał sobie, jak Moonbeam i Frank zastukali
kiedyś do jego drzwi. Po raz pierwszy w życiu mieszkał
z dala od domu rodzinnego, w akademiku, niedaleko od
kampusu. Miesiąc po rozpoczęciu semestru starsi stu-
denci zorganizowali imprezę, aby uczcić otrzęsiny
pierwszoroczniaków. Był zalany i z radością oddawał
się wszelkim młodzieńczym występkom, jakich nie
miał okazji zaznać, dorastając. Leżał właśnie pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]