[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mu prawdziwą historię książki, licząc się z tym, że ją straci? A może lepiej poprosić brata
Alarica, by powiedział, że to jego ewangeliarz, wypożyczony ze skryptorium w Yorku?
I co zrobić z tym kuzynem-bibliotekarzem? Rzecz jasna, będzie chciał położyć swoje
pazerne, normańskie łapy na tak cennym egzemplarzu. Na zawsze.
W przeciwieństwie do ich poprzednich gospodarzy, obecni byli parą w średnim wieku
z kilkorgiem nastoletnich synów i córek, pięcioma hałaśliwymi psami, przesadną ilością
służby, stadem starszych krewnych i ich totumfackich, nie licząc innych domowników,
zdanych na wspaniałomyślność i opiekę pana domu. Pomiędzy nimi pętała się
gromadka małych dzieci, należących do wspólnoty.
Wszyscy bardzo się przejęli wypadkiem u brodu i większość mężczyzn podążyła tam z
chęcią pomocy, podczas gdy kobiety pobiegły do swoich komnat, by znalezć ubrania
dla Rhoese i Els, póki ich własne nie zostaną odzyskane i wysuszone.
- No rusz się! - Alicia de Traille, żona lorda Cattericka, szturchnęła w bok najstarszego
syna. - I przestań się gapić na lady Rhoese..
Zarówno Els, jak i Rhoese, oblepione mokrymi sukniami od ramion do kostek, nie
mogły nie zauważyć natarczywych spojrzeń wyrostków, choć pozostawało im jedynie
odwrócić się i zakryć ramionami. Els rzuciła im gniewne spojrzenie, oburzona taką
zuchwałością.
Jude także dostrzegł ich młodzieńczą fascynację i objął Rhoese ramieniem z uśmiechem
czającym się w kącikach ust.
- Prowadz nas, pani - zwrócił się do gospodyni. - Moja żona musi się ogrzać i ja też.
Pierre! Chodz tu, nicponiu! Wez się do roboty!
Kiedy rozbierali się zdrętwiałymi z zimna palcami, książka leżała w cieniu, wciąż
owinięta w mokre płótno. Ostatnie światło dnia niepostrzeżenie zgasło i Rhoese
zaświtała nadzieja, że Jude o wszystkim zapomni. Hilda przyniosła im stos najlepszych
ubrań, jakie zdołano zebrać, pośród których znalezli odpowiednie dla siebie stroje.
Rhoese wyglądała olśniewająco w powłóczystej sukni koloru morwy, a Jude włożył
jasnobeżową tunikę i zielonkawe rajtuzy, jedyne sztuki odzienia wystarczająco duże, by
się w nie zmieścił.
Zapiął złotą klamrę u pasa opadającego na biodra i spojrzał na żonę, która obserwowała
go spod oka.
- No i jak? - spytał, zatykając kciuki za pas.
Przepełniona goryczą, nie mogła się zmusić, żeby powiedzieć mu ciepłe słowo, jednak
mimo woli poczuła podziw dla jego transformacji z zabłoconego podróżnego w przy-
stojnego dworzanina. Wcześniej jego dominująca pozycja upokarzała ją i złościła - teraz
była w stanie spojrzeć na to inaczej. Przypomniała sobie ich jedyną noc miłosną i zabra-
kło jej tchu.
- Idziemy na wieczerzę? - Kiedy się odezwała, miała urywany głos.
Nie odpowiedział, tylko odwrócił się do trojga służących, wypraszając ich ruchem ręki i
spojrzał wymownie na Hildę, która się nie ruszyła, myśląc, że jej to nie dotyczy.
- Zwykle potrafię sama odprawić swoje kobiety, jeśli dostanę taką szansę - zauważyła
Rhoese po jej wyjściu. - Co jest takiego ważnego, czego Hilda nie może wiedzieć?
- Zapewne wie - odparł Jude, wkładając rękę do sakiewki przy pasie. Wydobył z niej
mały, ostry grot strzały, położył na dłoni i podsunął jej pod nos. - Znając twoje uczucia
do mnie - ciągnął - trudno uwierzyć, że chciałaś uchronić mnie przed postrzałem elfa,
zwłaszcza że nigdy nie cierpiałem na ból w stawach. Więc zakładam, że miałaś coś
innego, mniej niewinnego na myśli, pani. Mam rację?
Ostrożnie wyjęła mu z ręki grot i przyjrzała mu się z bliska.
- Mężczyzna może działać w sposób bezpośredni - powiedziała. - Kobieta musi sięgać
do bardziej subtelnych metod. Owszem, miałam coś innego na myśli.
- Nie wygląda to na szczególnie subtelną metodę - skwitował sucho. - O ile mi
wiadomo, to amulet mający chronić przed bólem, ale może powinnaś zostawić te rzeczy
mądrzejszym kobietom, jeśli ci to nie bardzo wychodzi. - Wyjął jej z palców grot i włożył
z powrotem do sakiewki. - W każdym razie czuję ulgę, że oba nasze konie są wciąż na
nogach.
- W tym jabłku nic nie było. Ani w orzechach.
- Wiem. Zjadłem orzechy, więc mogłem się przekonać.
Dobiegły do nich odgłosy z korytarza, kiedy ktoś otworzył ciężkie dębowe drzwi i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]