[ Pobierz całość w formacie PDF ]
techniką nie zważając na powszechne zdziczenie moralne. Z pogardą traktowali
przeszłość i nie dostrzegali przyszłości!
Veda w duchu przyznała jej słuszność. %7łycie twórców schronu przedstawiałoby się
inaczej, może ciekawiej, gdyby potrafili zmierzyć swoje osiągnięcia z tym, co
pozostawało jeszcze do zrobienia, aby przekształcić świat i społeczność ludzką.
Ujrzeliby wtedy jak na dłoni swą planetę, zakopconą dymami, pozbawioną lasów,
zasypaną papierem, tłuczonym szkłem, cegłą i rdzawym żelastwem. Wtedy zapewne
przestaliby się upajać swymi zdobyczami.
Do trzeciej sali wiodło wąskie, bardzo strome przejście, głębokie na trzydzieści
dwa metry. V.eda wysłała Miiko i dwóch innych pracowników po aparaty gamma do
prześwietlenia szaf, a sama zaczęła oglądać trzecią pieczarę, wolną od
wapiennych zacieków i naniesionej przez wodę gliny. Niskie prostokątne gabloty
były jedynie spo-tniałe wskutek docierającej tu wilgoci. Pochyleni nad gablotami
archeologowie z zainteresowaniem oglądali wymyślne ozdoby wykonane z platyny i
złota, z wprawionymi w nie drogimi kamieniami.
Sądząc z wyrobów, te antyczne relikwie gromadzono w czasach, w których ludzie
nie wyzwolili się jeszcze od zrodzonego z kultu przodków nawyku przekładania
wszystkiego co dawne, nad nowe. Yieda, podobnie jak wtedy, kiedy odczytywała
napisy, doznała uczucia przykrości z powodu niedorzecznego zadufania w siebie
ludzi, którzy uważali, że ich pojęcia wartości i smak ostoją się w ciągu
dziesiątków wieków i zostaną przyjęte przez dalekich potomków jako kanony.
Dalsza część pieczary przechodziła w szeroki i wysoki korytarz, zbiegający
pochyło w nieznaną głębię. Liczniki zwiadowczych robo-tów-pełzaczy notowały na
początku korytarza głębokość trzystu czterech metrów. Szerokie pęknięcia
przerzynały sklepienia, dzieląc je na szereg osobnych płyt wapiennych, o wadze
tysięcy ton. Veda poczuła niepokój. Doświadczenie nabyte przy badaniu wielu
podziemi podpowiadało młodej kobiecie, że masa pokładów u podnóża grzbietu
górskiego nie posiada wymaganej równowagi. Możliwe, że obruszyła się wskutek
trzęsienia ziemi albo spiętrzenia się grzbietów górskich w ciągu wieków, jakie
minęły od czasu budowy schronu. Zwykła wyprawa archeologiczna nie była w stanie
umocnić tej po-
255
twornej masy. Tylko poważne cele mające wartość
d
la gospodarki planety mogłyby
uzasadnić tak wielki wysiłek.
Jednakże tajemnice historyczne ukryte w głębokiej pieczarze mogły posiadać
wartość techniczną w postaci zapomnianych, ale pożytecznych dla terazniejszości
wynalazków.
Rezygnacja z dalszych badań byłaby wyrazem rozsądnej ostrożności. Ale czyż
uczony musi tak bardzo dbać o własną osobę? I to w czasach, kiedy miliony ludzi
naraża swe życie przy niebezpiecznych pracach i doświadczeniach, kiedy Dar Wiatr
z towarzyszami pracuje na wysokości pięćdziesięciu siedmiu tysięcy kilometrów
nad Ziemią, a Erg Noor przygotowuje się do podróży bez powrotu! Ci dwaj ludzie,
których Veda tak bardzo ceni, nie cofnęliby się na pewno... Ona też się nie
cofnie...
Baterie zapasowe, elektronowy aparat do zdjęć, dwa przyrządy tlenowe... We
dwójkę z nieustraszoną Miiko ruszą naprzód, zostawiając towarzyszom zbadanie
trzeciej sali.
Veda Kong poleciła swym współpracownikom, żeby coś zjedli dla nabrania sił.
Dobyto płytki podróżniczego pożywienia, przygotowane z lekko przyswajalnych
gatunków białka i cukru, niszczących toksyny zmęczenia, preparaty zmieszane z
witaminami, hormonami i substancjami bodzcowymi. Veda była podniecona i nie
mogła jeść. Miiko zjawiła się dopiero po czterdziestu minutach, gdyż sporo czasu
zajęło jej prześwietlanie kilku szaf.
Spadkobierczyni tradycji japońskich kobiet-nurków podziękowała spojrzeniem
swojej przełożonej i w mgnieniu oka była gotowa do drogi.
Cienkie, czerwone kable ciągnęły się wzdłuż przejścia. Bladofiole-towe światło
automatycznych koron gazowych na głowach kobiet nie mogło rozproszyć
tysiącletniego mroku zaciemniającego chodnik, który opadał coraz stronnej.
Głucho i regularnie padały ze stropu chłodne krople. Z boków i z dołu dochodził
szmer spływającej wody. Przenikliwie wilgotne powietrze było nieruchome w
zamkniętym, ciemnym podziemiu. Taka cisza bywa tylko w pieczarach straż w niej
pełni martwa i zastygła materia skorupy ziemskiej. Tam, w górze, mimo nawet
najgłębszego milczenia zawsze daje się odczuć przyczajone, ukryte życie
przyrody, ruch wód, powietrza czy światła.
Miiko i Veda mimo woli uległy hipnozie pieczary, która pochłonęła je obie niby
głębia zamarłej przeszłości, startej na miał przez czas i ożywającej jedynie w
widmach wyobrazni.
Droga w dół odbywała się szybko, chociaż warstwa śliskiej gliny utrudniała
posuwanie się naprzód. Bryły tarasujące przejścia zmu-
256
si?ały niekiedy do wspinania się czy też przeciskania się przez wąskie
szczeliny. Po pół godzinie Veda i Miiko znalazły się na głębokości stu
dziewięćdziesięciu metrów. Stanęły przed gładką ścianą, przy której spokojnie
tkwiły dwa zwiadowcze roboty-pełzacze. Jeden błysk światła wystarczył, żeby
dostrzec w ścianie masywne, hermetycznie zamknięte drzwi ze stali nierdzewnej.
Widniały na nich dwie koliste wypukłości ze znakami złoconymi i wskazówkami oraz
uchwytami. Zamek można było otworzyć po zastosowaniu odpowiedniego szyfru.
Obydwie kobiety znały typy takich urządzeń, pochodzące jednak z czasów nieco
wcześniejszych. Po krótkiej naradzie Miiko i Veda zbadały zamek. Był bardzo
podobny do tych skonstruowanych z przebiegłą złośliwością urządzeń, za pomocą
których ludzie minionej przeszłości zamierzali ochronić własne skarby przed
obcymi" w Epoce Rozbicia Zwiata istniał podział ludzi na swoich" i obcych".
Niejednokrotnie takie drzwi przy próbach ich odemknięcia wyrzucały pociski
wybuchające lub wypuszczały oślepiające promienie i jadowite gazy. Nie
podejrzewający podstępu badacze ginęli.
Mechanizmy z odpornych metali lub specjalnych mas plastycznych nie niszczały w
ciągu tysiącleci, toteż spowodowały śmierć wielu ludzi, nim archeologowie
nauczyli się je unieszkodliwiać.
Było jasne, że drzwi należało otwierać przyrządami specjalnymi. Trzeba było więc
zawrócić od samego progu najważniejszej tajemnicy pieczary. Nie było
wątpliwości, że za drzwiami kryje się to, co ludzie dalekiej przeszłości uważali
za najbardziej wartościowe. Veda i Miiko zgasiły latarnie i poprzestając jedynie
na świetle wydzielanym przez korony przysiadły, żeby się nieco posilić i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]