[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razie było pusto, sklepów jeszcze nie otwarto, inaczej już by się
zgromadził tłum gapiów.
Do kamienicy weszli z tyłu, od podwórka. Czekał tam urzędnik w
granatowym uniformie cichy, niepozorny, w okularach.
Strasznie długo to trwało rzekł z wyrzutem do Erasta
Pietrowicza. Prosiłem przecież& Dzwoniłem do pana o północy, a
teraz jest wpół do szóstej. Sporo ryzykuję.
Przepraszam, Siergieju Nikiforowiczu. Musiałem odszukać w
ważnego ś świadka.
Chociaż, mówiąc ważny , Erast Pietrowicz miał na myśli Sieńkę,
jemu bynajmniej się to nie spodobało. I czego niby miał być świadkiem?
Czy byłby pan uprzejmy opowiedzieć poprosił radca urzędnika
co udało się ustalić w wyniku pierwszych oględzin?
Wejdzmy tutaj zaproponował okularnik. Znalezli się w pokoju.
Tu, za sklepem, jubiler miał coś w rodzaju biura. Mieszkali
Samszytowowie w pokojach na górze. Tam jednak przestępca nie
wchodził, wszystko rozegrało się tu. Zajrzał do notesu. Lekarz
sądzi, że Ninę Akopownę Samszytową, lat czterdzieści dziewięć, zabito
pierwszą; została uderzona ciężkim przedmiotem w skroń. Ciało
znaleziono tutaj.
Na podłodze, koło drzwi, narysowano kredą kontur ludzkiego ciała, a
obok ciemniała jakaś plama. Krew, domyślił się Sieńka i zadrżał.
Aszota Aszotycza Samszytową, lat pięćdziesiąt dwa, przestępca
związał i posadził w tym fotelu. Jak pan widzi, wszędzie jest krew: na
oparciu, na poręczach, na podłodze. Przy czym i żylna, i tętnicza, o
różnych parametrach& Przepraszam, Eraście Pietrowiczu, nie posługuję
się zbyt pewnie terminologią medyczną tłumaczył się urzędnik.
Pan już dawno nalegał, żebym się w tym podciągnął, ale nowi
zwierzchnicy tego nie żądają, a na wszystko zawsze brakuje czasu&
Nieważne przerwał mu Erast Pietrowicz. Rozumiem, że
Samszytow przed śmiercią był torturowany. Zadawano mu rany nożem?
Prawdopodobnie. Albo innym ostro zakończonym narzędziem.
O oczy?
Co oczy ?
Czy ofiary miały wykłute oczy?
A, tak jak ci z Chitrowki& ? Siergiej Nikiforowicz pokręcił
głową. Nie, nie wykłuto im oczu i w ogóle sposób dokonania
przestępstwa jest nieco inny. Dlatego śledztwo polecono prowadzić
oddzielnie, nie w związku ze sprawą Oślepiacza z Chitrowki.
Oślepiacza z Chitrowki? Erast Pietrowicz skrzywił się. Co za
i idiotyzm! Myślałem, że takie rzeczy wymyślają tylko pismacy!
To pomysł prystawa trzeciego cyrkułu miasnickiego, pułkownika
Sołncewa. Reporterzy od razu go podchwycili, chociaż z punktu
widzenia poprawności językowej&
Dobrze, do diabła z poprawnością! znów przerwał mu Erast
Pietrowicz, spacerując po pokoju. Pójdziemy na górę?
Nie ma po co. To zupełnie jasne, że zabójca tam nie wchodził.
Zabójca? Nie zabójcy? Ustalono już, że przestępca był sam?
Chyba tak. Sąsiedzi zeznali, że Samszytow nigdy nie obsługiwał i
nawet nie wpuszczał do sklepu więcej niż jednego klienta, od razu
zamykał drzwi. Bardzo się bał rabunku, z Chitrowki tu niedaleko.
Są ślady rabunku?
Absolutnie żadnych. Nawet ze sklepu niczego nie zabrano, chociaż
w witrynie leżały jakieś wyroby, co prawda, niewielkiej wartości. Mówię
przecież, że wszystko rozegrało się w tym pomieszczeniu.
Erast Pietrowicz pokiwał głową i wszedł do sklepu. Urzędnik i Masa
za nim. Sieńka także, żeby nie zostawać samemu w zbryzganym krwią
pomieszczeniu.
A to co takiego? Erast Pietrowicz wskazał palcem na klatkę dla
ptaka.
Leżała w niej, z czubatym łebkiem odchylonym do tyłu, papuga
Lewonczyk.
Siergiej Nikiforowicz wzruszył ramionami.
Papugi to nerwowe ptaki, wrażliwe na hałas. A tu były jęki,
krzyki& Serce nie wytrzymało. No i nie dostała karmy o zwykłej
porze&
Drzwi klatki są otwarte. Tak, i& Ej, Masa, spójrz no. Erast
Pietrowicz wziął do ręki martwego ptaka i pokazał Japończykowi.
Ten cmoknął swoim zwyczajem.
Ukręcili mu reb. To morderstwo.
Tak, szkoda że nie było przy tym eksperta zażartował
funkcjonariusz; widać uznał, że Azjata żartuje, ale Sieńka wiedział, że
dla Masy dusza to dusza, wszystko jedno, ludzka czy ptasia.
Profesjonalny poziom pracowników moskiewskiego wydziału
kryminalnego bardzo się obniżył zauważył z żalem Erast Pietrowicz.
Dziesięć lat temu podobne niedbalstwo byłoby nie do pomyślenia.
Szkoda mówić jeszcze smętniej westchnął Siergiej
Nikiforowicz. To nie to co za pańskich czasów. Proszę mi wierzyć,
człowiek nie ma żadnej satysfakcji z pracy. Wymaga się jedynie
wysokiej wykrywalności, a zgromadzenie przekonywających dowodów
nikogo nie obchodzi. O tryumfie sprawiedliwości też nikt nie pamięta. A
propos zniżył głos nie chciałem mówić przez telefon& Pański
pobyt w Moskwie nie jest tajemnicą. Przypadkiem widziałem u
policmajstra na biurku tajny nakaz w sprawie ustalenia pańskiego
miejsca zamieszkania i ustanowienia dyskretnego nadzoru. Ktoś pana
widział, poznał i doniósł.
Erast Pietrowicz bynajmniej się nie przejął tą nowiną, ba, wydawało
się nawet, że mu to pochlebia.
To nic dziwnego, w Moskwie zna mnie wielu ludzi. Dziękuję panu,
Subbotin. Wiem, że pan ryzykował, i doceniam to. D do widzenia.
Uścisnął okularnikowi rękę, a ten wymamrotał speszony:
Głupstwo. Ale pan powinien być jednak ostrożniejszy& Kto ich
tam wie, co zamyślają. Jego wielmożność jest pamiętliwy.
Co to za oni i kim jest jego wielmożność , Sieńka nie zrozumiał.
* * *
Z podwórka kamienicy wyszli jakimś zaułkiem na Aubianski Przejazd,
a stamtąd skręcili na skwer.
Erast Pietrowicz wskazał ręką pierwszą z brzegu ławeczkę: siadamy.
Usiedli. Sieńka w środku, tamci dwaj po bokach. Czuł się jak aresztant
pod konwojem.
No cóż, panie Szopenhauer zagadnął Erast Pietrowicz
pogadamy?
A co ja mam z tym wspólnego? burknął Sieńka, przeczuwając
coś niedobrego. Ja przecież nic nie wiem.
Dedukcja każe wyciągnąć wniosek wręcz przeciwny.
Kto, kto? zainteresował się Sieńka. Ja pańskiej Dedukcji na
oczy nie widziałem. Kłamie jak najęta, suka!
Erast Pietrowicz uniósł kącik ust.
Ta dama, Skorikow& może jednak tak się będę do pana zwracał&
nigdy nie kłamie. Pamięta pan srebrną kopiejkę z siedemnastego wieku,
którą znalazłem w kieszeni zamordowanego Siniuchina? Oczywiście, że
tak zbyt ostentacyjnie nie zwrócił pan wtedy na nią uwagi. Skąd u
takiego nędzarza ta numizmatyczna rzadkość? To raz. Idzmy dalej. Na
miejscu przestępstwa wciąż się pan odwracał, ba, nawet zamykał oczy,
choć zgodnie z obserwacjami Masy na ciekawości panu nie zbywa.
Zdumienia i strachu, emocji naturalnych w tego rodzaju okolicznościach,
też pan nie okazywał. Zgodzi się pan, że to zastanawiające. To dwa.
Dalej. Tamtego dnia, podobnie jak u Siniuchina, w pańskich kieszeniach
pobrzękiwało srebro, i to dość głośno. Sądząc z odgłosu, monety były
drobne obecnie takich się nie bije. A w ręku miał pan pręt z czystego
srebra. To już zupełnie niezwykłe. Skąd u pana, gawrosza z Chitrowki,
wzięły się srebrne monety? To trzy.
Przezywa się pan, tak? Obraża pan sierotę jakimś słowem na g ?
Sieńka naburmuszył się. Wstyd! Taki elegancki gość!
Masa dał Sieńce sójkę w bok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]