[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niż ku przeznaczeniu. W głowie dudni uparcie stary, nie wiedzieć skąd przywiany pamięci wiersz:
...Pająk stróżuje w pałacu cezarów i czujną wartę zaciąga na wrotach... ...Puszczyk krzyczy pod
złocistym sklepieniem przeminionej chwały...
Próżno słowa natrętne odganiać. Dzwonią w uszach dojmująco. ...Pająk stróżuje... Tak, tak... Ostatniś,
Konstantynie, ostatni! Ostatni z imienia. Ostatni z rodu, ostatni z nieprzeliczonego szeregu rzymskich
cezarów.
 Dawniej nie było stąd widać morza...  zauważa Frances z westchnieniem.
Rzeczywiście, widok się zmienił. Poprzednio jadąc tak jak
151
oni ulicą, zwaną Okrężną, miało się po lewej ręce ciemną ścianę muru, zasłaniającą pół nieba, po
prawej pełne świateł i gwaru miasto. Dziś jest na odwrót. Miasto grąży się w mroku, za to po lewej
raz po raz otwierają się długie perspektywy, przez które widać bądz morze i ognie na tureckich
statkach, bądz światła w sułtańskim obozie. To wyłomy, przez które jutro wkroczy do grodu zagłada.
Zwiateł w tureckim obozie jest wiele. Poruszają się, migają jak świętojańskie robaczki. Wciąż ich
przybywa. Istne rojowisko blasku. Konstanty i Frances stają i patrzą. Nie mogą pojąć przyczyny tej
ilości i ruchliwości płomyków. Nie mogą stąd dojrzeć, że każdy z janczarów uwiązał u spisy wiecheć
umazanej w smole słomy. Lasem płonącym biegną na wyścigi posłuchać przemowy sułtana.
Muhammed II wjeżdża na wzgórze na białym koniu. W świetle pochodni zwyciężony przeciwnik widzi
go wyraznie. Słów oczywiście nie słychać, ale po ruchach rąk domyśleć się łacno, że wskazuje na
miasto i wzywa do uderzenia.
Sułtan mówi:
 Wejdziemy tam jutro, o wyznawcy Prorokal Wejdziemy, by nigdy nie odejść. To miasto jest nasze.
%7łołnierze. Pozwalam wam przez trzy dni rabować i brać jeńców w jasyr. Jedynie kościoły i pałace
cesarskie są moją własnością, której ruszyć nikomu nie wolno. Trzy dni wam daję! Trzy dni wo-jackiej
rozkoszy dla tych, którzy pozostaną żywi. Tym, co polegną, sułtańskim słowem obiecuję raj.
Przysięgam na wielkiego jedynego Proroka Mahometa i dwadzieścia cztery tysiące proroków
zwiastujących jego nadejście. Przysięgam na cienie ojca mego, chwalebnej pamięci sułtana Amurata, i
na mój miecz, który nie zaznał porażki, że będę jutro spał w basileu-sowym pałacu.
Wyciągnął w górę ramię, biorąc miesiąc na świadka przysięgi. Odpowiedział mu okrzyk drapieżny
trzechkroć stu tysięcy ludzi. Okrzyk ten przeciągły, przejmujący, niesamowicie grozny doszedł
wyraznie do uszu patrzących nieruchomo jezdzców.
152
 Wolej było słuchać bombard nizli tego ryku  rzekł Konstanty, wzdrygając się.
 Bombardy od dwu dni milczą całkiem. Pono są zniszczone...
 Ech, raczej Muhammed żałuje prochu... Na co mu strzelać, gdy go stąd przez mury widzim...
 Genueńczycy mówili, że je rozerwało onegdaj, gdy taki był huk i dym...
 Wszystkie od razu?
 Wszystkie. Dziwna jakaś sprawa... Pono ktoś to uczynił umyślnie...
 Czemuż nie uczynił wcześniej?... Z dziesięć dni temu może byśmy się jeszcze zdołali obronić...
Dziś obojętne już, czy bombardy są lub ich nie ma...
Przebudzeni wrzawą gromadnego okrzyku, żołnierze obrońcy podnosili głowy. Jeden z nich podszedł
ku rozmawiającym, nie domyślając się, kogo ma przed sobą.
 Mówicie o bombardach?  zagadnął ziewając.  Zdechły od czegoś te przeklęte bestie...
Powiadają, że rozsadził je ten sam renegat, co je wymyślił... Ocknęło się widno w łotrze sumienie...
Oj, łotr to musiał być, ale łebski chłop... Takie bombardy zbudować... Gadają niektóre, że to Italczyk,
że tu w grodzie żył i u basileusa napraszał się ze swoim wynalazkiem, ale go słuchać nie chciano?...
 Prawda to  rzekł basileus z westchnieniem i trącił konia piętami. Ruszyli dalej. 
...Prawda... Prawda... Nigdy zlo nie spada na człowieka inaczej niż samochcąc... Puszkarz wynalazca
był u niego... Padał na ziemię, błagał o danie mu wiary, pokazywał plany...  Przedni wesołek...  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \