[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oskarżono mnie o coś, czego nie zrobiłem. Po raz ostatni!
 O co cię oskarżono?
 %7łe zbiłem śnieżną kulę. Może sobie przypominasz. Były takie ozdoby:
szklana kula na podstawce, w kuli sceneria zimowego krajobrazu, domek, droga,
płot, coś w tym rodzaju. Potrząsało się kulą i zaczynał padać śnieg. Woda
zapełniała się białymi okruchami, które powoli opadały na dno. Aha, w tej
stłuczonej kuli był nie domek, ale rycerz walczący ze smokiem. Ten przedmiot
zawsze mnie fascynował. Nigdy go nie dotykałem. Należał do któregoś z
pracowników i nie wolno było bawić się nim. No i mnie oskarżono.
 Ale to nie byłeś ty?
 Nie.
 A dlaczego oskarżono cię po raz ostami?
 Bo sobie poszedłem. Na dobre. Nie miałem nikogo, kto by mi uwierzył i
wsparł. Zawsze musiałem stawiać czoło przeciwnościom sam. Doszedłem do
wniosku, że mieć kogoś, komu się bezgranicznie ufa, i kto będzie mi tym samym
odpłacał, to marzenie ściętej głowy. Jednakże nadal o tym marzę.
Uniosła się i objęła go za szyję.
 Gdyby zaufanie można było włożyć do ozdobnego pudełka i owiązać
wstążeczką, to otrzymałbyś ode mnie taki właśnie ślubny prezent. Skoro nie mogę,
masz na to moje słowo.
 Nie czyń obietnic, których nie będziesz mogła dotrzymać  ostrzegł.
 Może masz rację.  Zastanowiła się.  Wobec tego obiecuję, że uczynię
wszystko, by mieć do ciebie pełne zaufanie.
 To jest w każdym razie dobry początek. Trzeba to uczcić...
Na taki pocałunek czekała chyba całą wieczność. Teraz już nie będzie
zahamowań, prób ucieczek, żalów. Od dzisiejszego wieczoru będzie należała do
niego, połączona z nim więzami znacznie silniejszymi, niż ta złota obrączka na
palcu.
Pocałunek miał smak szampana i truskawek. Trwał zbyt krótko, tylko znikomą
cząstkę wieczności. Na szczęście po nim przyszły następne i następne, rozpalając
ogień, który ugasić mogło tylko zespolenie myśli i ciał. Hunter osunął z jej ramion
szlafrok i złożył pocałunek między piersiami, tam gdzie zwykle spoczywał
podarowany jej amulet, który teraz przesunął się na bok.
Leah wbiła palce w jego ramiona, przymknęła oczy, wchłaniała bliskość swego
mężczyzny. Czuła jego język i zęby na sutkach.
 Jesteś piękniejsza, niż zachowany przeze mnie w pamięci twój obraz 
wyszeptał.
 Wez mnie! Teraz, Hunter!
Ułożył ją na kocu. Otworzyła oczy. Penetrowała wzrokiem jego twarz, czuła na
każde drgnienie i zmianę jej wyrazu. Pochylił się nad nią  symbol męskości i siły.
W jego spojrzeniu odkryła... miłość.
Połączyli się.
Zaznała uczucia zupełnie nowej ekstazy, pełnej szczęścia i wewnętrznego
spokoju, nie kolidującego wcale z szalejącą jednocześnie burzą zmysłów. Zniknęły
wszelkie bariery i zahamowania. Oddała mu wszystko, co miała do oddania, całą
siebie i całą swoją miłość.
Weekend spędzili w apartamencie, ucząc się na nowo ról kochanków. Miłość,
która nie wygasła, teraz rozkwitła i jeszcze bardziej się pogłębiła. W każdym razie
w niej. Nie potrafiła bowiem w pełni rozgryzć reakcji Huntera. Ani na minutę nie
wątpiła, że jej pragnie. Najmniejszy jej dotyk rozniecał w nim ogień. Jego wzrok
wyrażał nieustanne pożądanie. Zaspokajał jej pragnienia, a jego czułość
dowodziła, że żywi do niej głębokie uczucie. Ale czy to była miłość? Jeśli tak, to
nadal skrzętnie ją ukrywał.
Powrót na ranczo był dla Leah ciężkim przeżyciem. Niepokoiły ją skojarzenia i
paralele. Może to jej nadmiernie rozbudzona wyobraznia, niemniej poczuła się
przygnębiona. Oto na przykład dlaczego:
Następnego dnia po powrocie Hunter dosiadł po raz pierwszy Marzyciela.
Ogier poddał się woli silniejszej od własnej. Porównanie samo się narzucało: ona
też poddała się wytrwałym staraniom Huntera. Nie tyle staraniom, co naporowi
wielkiej siły. Oddała mu wszystko, ale on zachował rezerwę, niezależność i pełną
kontrolę. Jeszcze nigdy nie czuła się podobnie bezbronna i świadoma własnej
słabości. I jeszcze nigdy tak się nie bała. Chciałaby się na nowo osłonić jakimś
pancerzem. Niestety, dawny pancerz gdzieś po drodze porzuciła, a na nowy nie
miała tworzywa.
Następnego dnia po tym, kiedy Hunter dosiadł Marzyciela, ogier zniknął z
pastwiska.
 Osiodłaj Ladyfinger  polecił Hunter.  I wez płaszcz nieprzemakalny.
Wygląda na to, że będzie padać deszcz.
Była niespokojna o ukochanego ogiera. Szybko założyła siodło i przytroczyła
do niego żółty plastykowy płaszcz.
 Może po raz drugi zwalił ogrodzenie?
 Nie ma mowy  odparł Hunter.
Osiodłał swego siwka i pojechali w tym samym kierunku, w którym
poprzednio umknął Marzyciel. Osiągnęli prawie południowy skraj rancza, kiedy
Leah usłyszała przerazliwe rżenie. Słyszała podobne rżenie tylko dwa razy w życiu
i nie mogła go zapomnieć. Mroziło krew w żyłach. Rzucając przerażone spojrzenie
na Huntera, spięła Ladyfinger ostrogami i pogalopowała w kierunku pagórka.
Hunter ruszył za nią. Pędząc, modliła się, by Marzyciel był zdrów i cały.
Na chwilę tylko zatrzymali się na granicy rancza Circle P. Płot był zwalony.
Stanęło jej serce, gdy z oddali usłyszała jeszcze przenikliwsze rżenie. Odpowiadał
mu przeciągły charkot. Pognali dalej.
Na szczycie pagórka stał Buli Jones, który z wysokości swego konia
obserwował rozgrywającą się w dole scenę: na okolonej drzewami polance
Marzyciel napastował kasztanka, czystej krwi ogiera. Na skraju polanki kręciło się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \