[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Saint
skupił się na kierowaniu powozem, a jednocześnie oceniał w myślach sytuację.
Urocza i
bogata Evelyn Ruddick byłaby świetną zdobyczą dla Alvingtonów. Ponadto jej
Strona 124
Rozpustnik i dziewica
nienaganna
opinia stanowiła wielki atut w grze, którą prowadził jej brat. Chyba, \e...
- Na pewno sobie poradzisz, ale nie to miałem na myśli - odezwał się w końcu.
- A co?
- Wszystko ma swoją cenę. Myślisz, \e wydałem ponad dwadzieścia tysięcy funtów
bez
powodu?
- Przecie\... powiedziałeś, \e zrobiłeś to dla mnie. Zabolała go uraza brzmiąca
w jej głosie.
- Owszem, ale nie za darmo. Evelyn uniosła podbródek.
- Więc jaka jest twoja cena?
- Wyznaj rodzinie prawdę.
Przez chwilę zdawało się, \e Evie zemdleje; cala krew odpłynęła jej z twarzy.
Saint ju\
szykował się na to, \e będzie musiał ratować ją przed wypadnięciem z powozu.
Mimo
wszystko postanowił przeprowadzić swój zamysł.
- Co?
- Słyszałaś. - St. Aubyn obejrzał się przez ramię na pokojówkę. - Powiedz matce
i bratu, \e
poświęcasz czas i pieniądze sierocińcowi i \e dzięki tobie dzieci wkrótce
przeniosą się do
lepszego domu. I uprzedz, \e zamierzasz nadal im pomagać.
- Nie mogę - wykrztusiła. - Nic nie rozumiesz. Victor...
- Nie musisz o mnie wspominać. Wystarczy, \e powiesz im, co robisz.
-Nie!
- W takim razie wycofuję ofertę.
- Nie mo\esz!
246
Jego usta wykrzywił nieznaczny uśmiech.
- Moja droga, mogę zrobić wszystko, co zechcę. Jeszcze się o tym nie
przekonałaś?
- Zniszczysz mi \ycie - stwierdziła Evelyn dr\ącym głosem, zaciskając pięści. -
Nie
rozumiesz? A mo\e w ogóle cię to nie obchodzi?
Saint milczał przez chwilę. Miała rację. Dostatecznie dobrze znał Victora
Ruddicka, by
wiedzieć, co czeka Evelyn, jeśli wyzna prawdę. Ale nie powinien się tym
przejmować.
Zawsze robił rzeczy, które sprawiały mu przyjemność, nawet kosztem innych. Ta
sytuacja nie
była inna... A jednak.
- Dobrze, więc zróbmy inaczej - odezwał się wreszcie, wyzywając się w duchu od
idiotów. -
Co mi zaproponujesz zamiast przyznania się rodzinie?
Evie kilka razy otwierała usta.
- Nie wiem - powiedziała w końcu.
- Niestety to nie brzmi kusząco.
- Mogę przynajmniej się zastanowić?
- Masz dwadzieścia cztery godziny, moja droga. - Saint znowu obejrzał się na
pokojówkę i
rzucił surowym tonem: - Jeśli komuś wspomnisz o tej rozmowie, gorzko po\ałujesz.
Chyba
tego nie chcesz, prawda?
Oczy Sally się rozszerzyły.
- Nie, milordzie.
- Tak myślałem.
Evelyn spiorunowała go wzrokiem, ale w jej oczach malowała się równie\ ulga.
- Niech pan przestanie straszyć moją pokojówkę, lordzie St. Aubyn.
Gdy skręcili na podjazd Ruddick House, Saint skorzystał z okazji, nachylił się i
szepnął jej do
ucha:
- Wziąłbym cię tu i teraz, gdybyś mi pozwoliła, Evelyn. Zaproponuj mi swoje
ciało.
- Mam dwadzieścia cztery godziny na decyzję - odparła Evie. Na jej policzki
wróciły kolory.
247
- Nie mo\esz przepędzić mnie z myśli, co? - ciągnął St. Aubyn ściszonym głosem.
Strona 125
Rozpustnik i dziewica
- Pragniesz
mnie.
- Tak - wyszeptała Evelyn, po czym wysiadła z pomocą lokaja. - Dziękuję za miłą
wycieczkę,
po zoo, lordzie St. Aubyn - dodała głośniej. - Przeka\ę bratu pańskie
pozdrowienia.
Nim Saint zdą\ył zeskoczyć na ziemię, weszła do domu. I mo\e dobrze, bo nie był
pewien,
czy potrafiłby zachować pozory.
Kiedy opuścił półkolisty podjazd, jego miejsce przed domem zajął faeton z
wysokim
siedzeniem. Clarence Arlington? Do diabła!
Irytowało go, \e fircyk spędza więcej czasu z Evelyn ni\ on, mimo zasług dla
Victora
Ruddicka. Oczywiście Clarence miał nieskalaną reputację, ale tylko dlatego, \e
był
śmiertelnie nudny.
Tego wieczoru odbywał się bal u Hillarych i kilka innych przyjęć. Jeśli Saint
chciał je
przetrwać, musiał poło\yć się, choć na godzinę. Mógł zostać w domu i pójść spać,
o czym
marzył, ale wtedy straciłby okazję ujrzenia Evelyn.
Gdy Jansen otworzył mu drzwi, St. Aubyn zdjął w holu płaszcz i zapowiedział:
- Będę w...
- Ma pan gościa, milordzie - przerwał mu kamerdyner, kierując wzrok na salonik.
Do diaska!
- Kogo?
- Saint! Dzięki Bogu!
Fatima Hynes, krągła, miękka i ciepła, rzuciła się w jego ramiona. St. Aubyn
odruchowo objął
ją w talii, \eby nie runąć na plecy.
- Co tutaj robisz?
- Muszę z tobą porozmawiać, kochanie - szepnęła lady Gladstone, ciągnąc go do
pokoju.
Gdy Saint usłyszał słowo  kochanie", ścierpły mu zęby.
248
Jednak stojąc na środku holu, nie mógł się dowiedzieć, o co jej chodzi,
pozwolił, więc
zaprowadzić się do saloniku.
- Bardzo teatralne - zauwa\ył, uwalniając ręce. - Czego chcesz?
- Gdzie byłeś?
- Nie twoja sprawa. Czego chcesz, Fatimo? Pytam ostatni raz.
- Z nią, prawda? Z Evie Ruddick.
W pierwszym odruchu Saint postanowił chronić Evelyn, co bardzo go zaskoczyło. Na
ogół
najpierw myślał o sobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \