[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezpiecznych; w końcu Człowiek z Księ\yca był tu\-tu\, całe szczęście, bo na
mokradłach \yje wiele paskudnych, podstępnych istot, które w przeciwnym razie
szybko złapałyby pieska.
Ciemna strona była równie mokra, jak biała - sucha, roiło się te\ na niej od
niesamowitych roślin i zwierząt.
Chętnie bym wam o nich opowiedział, gdyby Aazikanty w ogóle zwrócił na nie
uwagę.Tak się jednak nie stało: cały czas rozmyślał o ogrodzie i chłopcu.
W końcu dotarli do granicy szarości i spojrzeli nad popielnymi dolinami, w
których mieszkały smoki, a tam, przez szczerbę w górskim łańcuchu, zobaczyli
rozległą białą równinę i lśniące urwiska.
Nad Górami Księ\ycowymi wschodził właśnie nasz świat - złocistozielona kula,
wielka i okrągła - i Aazikanty pomyślał: Tam mieszka mój chłopiec! Nagle wydało
mu się, \e Ziemia jest okropnie daleko.
- Czy sny się spełniają? - spytał.
- Niektóre z moich, owszem - odrzekł starzec.
- Część, ale nie wszystkie, i rzadko od razu czy dokładnie tak, jak się spodziewamy.
Ale czemu interesują cię sny?
- Zastanawiałem się tylko.
- Myślisz o chłopcu? - odgadł Człowiek z Księ\yca.- Tak przypuszczałem.
- Wyjął z kieszeni teleskop, który, rozło\ony, stał się niewiarygodnie długi.
- Jedno spojrzenie nie zaszkodzi - rzekł.
Aazikanty popatrzył przez teleskop - kiedy wreszcie udało mu się zamknąć
jedno oko, nie mru\ąc te\ drugiego - i zobaczył nasz świat, ostry i wyrazny.
Najpierw ujrzał odległy koniec księ\ycowej ście\ki, wiodącej wprost do morza, i
wydało mu się, i\ dostrzega długi, mglisty szereg wędrujących nią szybko maleńkich
ludzi, ale nie był pewien. Księ\yc szybko przygasał, na niebie rozbłysło słońce i nagle
zobaczył zatoczkę piaskowego czarodzieja (ale ani śladu Psamatosa - psamatyk nie
lubił, by go podglądać).
Po chwili w okrągłym polu widzenia pojawili się dwaj chłopcy, maszerujący razem
brzegiem.
- Mnie szukają czy muszelek? - zastanawiał się piesek.
Wkrótce obraz zmienił się; Aazikanty widział te raz biały dom ojca chłopca na
skałach i opadający ku morzu ogród. Przy furtce zaś - có\ za niemiła niespodzianka! -
dostrzegł starego czarodzieja, który siedział na kamieniu, paląc fajkę, jakby nie miał
nic lepszego do roboty, ni\ czuwać tak do końca świata. Kapelusz zsunął na tył
głowy, kamizelkę miał rozpiętą.
- Co stary Arta-jak-mu-tam robi przy furtce? - spytał Aazikanty. - Sądziłem, \e
ju\ dawno o mnie zapomniał. Czy jego wakacje jeszcze się nie skończyły?
- Nie, wcią\ czeka na ciebie, mój psiaku.
Nie zapomniał.
Jeśli zjawisz się tam teraz, czy to jako prawdziwy pies, czy jako zabawka,
natychmiast rzuci na ciebie nowy czar. Nie \eby tak bardzo przejął się spodniami - ju\
dawno je załatał - ale bardzo zirytowało go wtrącenie się Samatosa, a Samatos nie
załatwił jeszcze tej sprawy, choć wiem, \e coś szykuje.
W tym momencie wiatr porwał kapelusz Artakserksesa i czarodziej pobiegł za
nim. Rzeczywiście, jego spodnie zdobiła nowa, wspaniała pomarańczowa łata w
czarne kropki.
- Mo\na by pomyśleć, \e czarodziej umie lepiej załatać sobie spodnie -
zauwa\ył Aazikanty.
- Ale\ on uwa\a, \e poradził sobie znakomicie! - odparł starzec. - Zaczarował
kawałek czyichś zasłon. Ich właściciele dostali odszkodowanie z ubezpieczalni, on
zyskał barwny akcent i wszyscy są zadowoleni. W sumie jednak masz rację. Obawiam
się, \e nie jest ju\ taki jak kiedyś. Przykro patrzeć, jak po tylu wiekach człowiek traci
swą magię, choć dla ciebie to chyba lepiej.
- Po tych słowach Człowiek z Księ\yca z trzaskiem zło\ył teleskop i znów ruszyli w
drogę.
* * *
- Masz tu z powrotem swoje skrzydła - powiedział, gdy dotarli do wie\y. - A teraz leć
i pobaw się! Nie ganiaj moich promyków księ\yca, nie poluj na białe króliki i wróć,
kiedy poczujesz się głodny albo będzie ci dolegać coś innego.
Aazikanty natychmiast pofrunął poszukać księ\ycowego psa; chciał mu
opowiedzieć o drugiej stronie.
Tamten jednak czuł lekką zazdrość na myśl, \e oto gość mógł oglądać rzeczy, których
on sam nie widział, tote\ udawał, \e nic go to nie interesuje.
- Wygląda mi na okropne miejsce - warknął. - Jestem pewien, \e nie chcę tam
trafić. Przypuszczam, \e teraz znudzi cię biała strona i moje towarzystwo, i wkrótce
zatęsknisz za nowymi dwunogimi przyjaciółmi. Szkoda, \e perski czarodziej jest taki
uparty i nie mo\esz wrócić do domu.
Jego wyrzuty naprawdę zabolały Aazikantego. Raz po raz powtarzał
księ\ycowemu psu, \e bardzo się cieszy z powrotu do wie\y i nigdy nie znudzi mu się
biała strona. Wkrótce znów zostali dobrymi przyjaciółmi i prze\yli mnóstwo
wspólnych przygód. A jednak wypowiedziane w gniewie słowa księ\ycowego psa
okazały się prawdziwe.
Aazikanty nic tu nie zawinił i jak umiał, starał się ukrywać swe uczucia, lecz, o dziwo,
gry i wycieczki nie cieszyły go ju\ tak jak kiedyś i stale wspominał zabawy w
ogrodzie z małym chłopcem Numer Dwa.
Oba psy odwiedziły dolinę białych księ\ycowych gnomów (w skrócie
ksienomów), które dosiadają królików, przyrządzają naleśniki z płatków śniegu i
hodują w swych ślicznych ogródkach złote jabłonie, nie większe ni\ kaczeńce.
Rozrzucały te\ potłuczone szkło i ostre pluskiewki przed kryjówkami mniejszych
smoków (kiedy te spały) i czuwały do północy, czekając na ryk wściekłości
- smoki, jak ju\ wspominałem, często mają wra\liwe brzuchy, a co noc koło
dwunastej wychodzą na drinka (i to bynajmniej nie jednego!). Czasem oba Aaziki
odwa\ały się nawet poigrać z pająkami - przegryzały wtedy ich sieci, uwalniały
promyki księ\yca i odtruwały w ostatniej chwili, a pająki rzucały w ich stronę lassami
ze szczytów wzgórz.
Jednak\e cały ten czas Aazikanty wypatrywał Mewy, posłanki Psamatosa, i
"Zwiatowych Nowin" (najczęściej donoszących tylko o morderstwach i meczach piłki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \