[ Pobierz całość w formacie PDF ]
latach, dowiedziałem się, że matka to wszystko; tylko że mnie po sześciu
latach dziś śmiertelnym jadem bólu ukąsiło w serce sieroctwo. Dziwny jestem
człowiek, dziwny i fantastyczny nawet dla siebie.
Kiedyś śnił mi się ojciec. Wtem budzą mię w nocy. Pali się Bodzentyn! W okna
rzuca się luna pożaru. Wsiadamy na bryczkę, pędziemy przez pola. Słychać po
nocnej rosie gwar ludzki, zmieszany niby głuchy szmer tysiąca burzących się
strumieni. Biją w dzwony. W dali ogień. A mnie śnił się ojciec. Przykra noc.
DZIENNIKI, TOMIK VI
Z KONOPNICKIEJ
Jakże dziś ciemno! Czyż gwiazdy niebieskie Już się wytliły i zgasły w
błękicie? Czy noc zwinęła zasłony królewskie,
By ludzie spali o świcie? Jakże dziś ciemno! I ziemia tu marzy O słońcu
wielkim diamentowym słońcu, Co chodzi w blasków żywiących koronie... Kiedyż to
będzie?... Ha! po lat tysiącu, A może po lat milionie A może nigdy... Może,
gdy wygasną Ostatnie, skąpe błyski ideału U białych kolumn ludzkości ołtarzy,
Ludzie chodzący ostrożnie, pomału, W wiecznej, okropnej, bezgwiezdnej
ciemnicy, Przy łunie jakiejś krwawej błyskawicy
Będą mówić: Jak nam jasno!" I tak przywykną już duchem do mroków, Ze na wschód
zorzy wołać będą: Gore!" I będą chronić oczy swoje chore Od tych promieni,
co bijÄ… z zrenicy
Ostatnich światła proroków.
Zapomną, że im Bóg obiecał z nieba Dać dzień wieczysty jeśli świt
zdobędą. I staną, jako zgaszone pochodnie, I w cieniach nocy dobijać
się będą Przez dziwne, słońcu nieznajome zbrodnie O nędzny kawałek chleba!
Ziemia zastyga... jej wieniec z promieni W pokład się żużli i popiołów mieni. Ja
sam ileż to blasków na mej drodze Zgubiłem! W zamian cóż takiego wziąłem?
Kilka pchnięć w serce... i dziś z chmurnym czołem, Jak król co stracił swą
koronę, chodzę Po tej zaćmionej ziemi...
Boże!... Boże!... Kogo ja wołam?...
Jaka to noc ciemna! Choćby w tej chwili przez krater buchnęła
SIERADOWICE, 1885
241
Syczących żarów kolumna podziemna
I rozpaliła wielkie lawy morze,
I oceany płomieniem zajęła,
I w skrach cisnęła w pobladłe niebiosy.
Aunę straszliwą, krwawą, jako włosy
Ogniste w wielkim tym, czarnym przestworze
Jeszcze byłoby ciemno...
Boże! Boże!
Wieczorna gwiazda wschodzi... jaka drżąca! Tuli się w rąbek ciemnego
błękitu... Ach! gwiazda tylko gdy nam trzeba świtu!
Gwiazda gdy trzeba nam słońca! Niegdyś promyczek ten był srebrnym hasłem
Pomiędzy Bogiem a młodzieńczym duchem... Lecz dzisiaj patrzę nań z sercem
wygasłem,
Okiem zmąconem i suchem... Dziw: blada gwiazdka rośnie, potężnieje, Pękiem
promieni od wschodu wybiega I gorejącym blaskiem swym zażega
GasnÄ…ce ducha nadzieje... I stojÄ™ przed niÄ… niemy i wzruszony...
CHÓR W POWIETRZU
Bóg się rodzi moc truchleje, Pan niebiosów obnażony!...
Co za głos!... .Takież wywołałem mary? Cicho!... To ojciec modli się z
czeladką... Ach! widzę wioskę i dworek nasz stary, Wielkie ognisko, co świeci
i grzeje, Jarzącą, strojną choinkę dla dzieci... Dziada siwego jak biały
opłatek... I dym błękitny, co wije się z chatek... I gwiazdkę, która im
świeci... ... Miałżeby jeszcze łzy wydziedziczony?...
CHÓR W POWIETRZU
Ogień krzepnie blask ciemnieje, Ma granice Nieskończony...
Dość!... dość, na Boga!...
Matko! moja matko! *
16 Dzienniki t. II
242_______________________________________________DZIENNIKI, TOMIK VI
16 VIII (niedziela).
W tym tygodniu porzucić trzeba będzie Sieradowice. Znam już moją naturę, znam
ten psi narów kochania legowiska. Wiem, że gdyby mię wypuszczano z więzienia,
płakałbym za nim jak więzień Chillonu. * Chcąc podróżować musiałbym pozostawać
na jednym miejscu nie dłużej nad dzień. Po tygodniu zrastam się z miejscowością.
Z tego wypływa, że ubi patria... * lecz tak nie jest. Nie przywy-kam do dobra,
lecz do miejsca dlatego ta natura nie ruguje patriotyzmu.
Tu było mi dobrze. Aańcuch niewolniczy pokochasz po roku, spokojny kąt i dobrych
ludzi po miesiącu. Jakżeż zresztą nie być wdzięcznym takiej pani Zaleskiej?
Pamiętam, jak raz siedzieliśmy z Władkiem w ganku. On położył głowę na moich
kolanach. Pani Zaleska przechodząc o coś go pytała i oparłszy rękę na jego czole
mówiła: Czy nie boli cię głowa, Władziuniu mój, Władeczku?" On odpowiedział coś
opryskliwie.
Nie gniewaj się. Są tacy, co by pół życia oddali za takie zapytanie matki. P.
%7łeromski byłby bardzo wdzięczny, gdyby ktokolwiek a cóż dopiero matka
zatroskał się tak o niego.
Była to tylko antyteza, przykład ale powiedziana tonem, za który całowałem jej
ręce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]