[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co ty tu właściwie robisz? Jak śmiesz myśleć, że tak po prostu wejdziesz do
gabinetu mojego ojca i przejmiesz cały biznes? - syknęła wściekle.
Pierce zagłębił się w fotelu i spojrzał na nią nie bez ironii.
- Tak dla ścisłości, ja nie myślę, ja wiem. Kiedy odwiedziłem wczoraj wieczorem
Stephena, zasugerował, bym używał jego biura do realizacji planów, któremu
przedstawiłem. Przystałem na tę propozycję.
Tak lapidarna odpowiedz sprawiła, że Alix przełknęła wszystko, co miała na końcu
języka.
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? Wygląda na to, że teraz ty tu rządzisz, a ja się
w ogóle nie liczę. Jeśli nie miałeś dość odwagi cywilnej, by poinformować mnie o
ślubie osobiście, to nie mogłeś zrobić nic gorszego, niż wysłanie tej jakiejś noty -
wybuchnęła w końcu, kierując swój gniew na inne tory.
Brwi Pierce'a uniosły się w nagłym zdziwieniu.
- Ach, tak.
Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niej, że właśnie raczej straciła kilka punktów, niż
zyskała.
- Nie podoba mi się takie traktowanie - burknęła, zbierając się do wyjścia.
- Zawsze byłaś wyłącznie postacią pierwszoplanową - zrewanżował się jej, nie
kryjąc rozbawienia. - Skoryguj mnie, jeśli się mylę, ale zdawało mi się, że to ty
chciałaś, by wszystko między nami było tylko biznesem.
Niech go licho, zawsze wygrywa, używając jej własnych słów przeciwko niej.
Odwróciła się gwałtownie.
- A panu, panie Martineau, oczywiście najbardziej zależy na tym, czego ja chcę. Zaś
co do biznesu, to dlaczego wczoraj tak się starałeś, by przekonać rodziców, że mnie
kochasz? Oboje wiemy, że to łgarstwo, muszę jednak przyznać, że nie
zachowywałeś się po łajdacku, a przynajmniej nie przebrałeś miary.
Pierce nie odrywał od niej wzroku.
- Twoi rodzice w nie uwierzyli, a o to chyba chodziło. A może sugerujesz, że
powinienem im raczej rzucić prawdę w oczy?
- Nawet ty uznałbyś to za wyjątkowy brak smaku. Skłonny byłbyś przyznać, że w
zamian za wyświadczone usługi kupujesz moje ciało?
" W mgnieniu oka zerwał się z fotela.
- Nie przeciągaj struny, Alix. Czy chodzi ci o to, żebym się na dobre rozgniewał i
wziął cię po prostu siłą? %7łebyś potem mogła mówić, że nie miałaś wyboru?
Naprawdę o to ci chodzi?
Oszołomiona gwałtownością wybuchu, Alix przestraszyła się nie na żarty. Po raz
pierwszy widziała go aż tak zdenerwowanego i wiedziała, czyją jest to zasługą.
Siedział w niej jakiś diabeł, który zmuszał ją do tak prowokacyjnego zachowania.
Uznała, że nadszedł czas taktycznego odwrotu.
- Nie - odparła krótko i z ulgą przyjęła jego reakcję.
- To w takim razie daruj sobie te złośliwości i nie wchodzmy sobie w drogę. Będziesz
miała pewną swobodę działania, ale nie przesadzaj. - Odwrócił się od niej i podszedł
z powrotem do biurka. - To dla ciebie - powiedział, biorąc do ręki jakieś papiery.
Alix szybko wzięła je od niego, jakby bała się, że przejdzie na nią jakaś zaraza.
Wewnątrz były karty kredytowe jednego z najlepszych sklepów. Spojrzała na niego
pytająco.
- Będziesz potrzebowała wielu rzeczy do ślubu. Proponowałbym, żebyś zajęła się
zakupami dziś po południu - powiedział bez emocji i natychmiast zajął się czymś
innym, jakby sprawa była już zamknięta.
Jeśli jego cierpliwość miała swoje granice, to jej także.
- Nie musisz mi niczego kupować. I tak jestem niezależna finansowo, a poza tym
ciuchów mi nie brakuje.
Podnosząc wzrok, Pierce powoli potrząsnął głową.
- To byłoby fantastyczne, gdybyś" choć raz przyjęła bez dyskusji to, o co cię proszę.
Twoje oczy mówią mi, że gotowa jesteś walczyć ze mną o wszystko, prawda? Tym
razem jednak ja będę równie uparty. Nie obchodzi mnie, ile masz ubrań. Nie
spotkałem nigdy kobiety, która nie miałaby miejsca na nowe rzeczy, więc, proszę, nie
spieraj się dalej.
- Jeśli to dla ciebie takie ważne, to czemu nie wybierzesz się po zakupy ze mną?
Pierce tym razem był wzorem opanowania i spokoju.
- Zrobiłbym to z radością, ale na razie muszę skupić się nad tym, jak uratować od
bankructwa firmę twojego ojca.
Mógł sobie darować to stwierdzenie. Emocje opadły jednak bardzo szybko, a
wracający zdrowy rozsądek podpowiedział jej, że przyjęcie jego warunków nie
oznacza wcale przegranej bitwy.
- Stanie się, jak pan rozkaże - powiedziała. Stwierdzenie to obudziło tylko jego
poczucie humoru.
- Nie znałem cię od tej strony i chciałbym, żeby już tak zostało. Spotkanie z
posłuszną niewolnicą przyda naszym kontaktom posmaku przygody.
Alix zmarszczyła się.
- Jak możesz tak mówić, skoro już ze mną... - dalsze słowa uwięzły jej w gardle i
zarumieniła się nagle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]