[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tą pełne prawo. Człowiek ogromnie lubiany i, powiedziałbym, bardzo wykwintny cha-
rakter.
37
Melchett zapytał:
Interesował się tą dziewczyną?
Prawdopodobnie bawił go jej szczebiot.
Czy rodzina podzielała jego sympatię dla Ruby Keene?
Byli zawsze bardzo uprzejmi dla niej.
Harper wtrącił:
I to on zawiadomił policje o tym, że zaginęła?
Udało mu się nadać słowom brzmienie tak znaczące i pełne wyrzutu, że dyrektor za-
reagował na nie natychmiast:
Niechże się pan postawi w moim położeniu! Ani przez chwilę nie przypuszcza-
łem, że się mogło coś stać. Pan Jefferson przyszedł do mnie szalenie zdenerwowany.
Dziewczyna nie spała w swoim pokoju. Nie zjawiła się na występ. Musiała pojechać
gdzieś autem i spotkała ją katastrofa! Jefferson był w strasznym stanie. Trzeba natych-
miast zawiadomić policję i wszcząć śledztwo! I od razu sam zatelefonował na posteru-
nek policji.
Nie porozumiewając się przedtem z panną Turner?
Dla Josie z pewnością nie było to miłe, jak zauważyłem. Była bardzo zirytowana tą
całą sprawą to znaczy, zirytowana z powodu Ruby. Ale cóż mogła zrobić?
Moglibyśmy teraz pomówić z Jeffersonem zaproponował Melchett. Co?
Superintendent Harper zgodził się z nim.
II
Pan Prestcott wraz z przedstawicielami policji udał się do apartamentu Conwaya Jef-
fersona. Znajdował się on na pierwszym piętrze; z wszystkich okien roztaczał się wspa-
niały widok na morze.
Melchett zauważył mimochodem:
Niezle mu się powodzi, co? Zamożny człowiek?
Bardzo zamożny, mam wrażenie. Nie oszczędza na niczym. Najładniejsze pokoje,
jedzenie przeważnie a la carte, drogie wina jednym słowem, wszystko, co najlepsze.
Melchett pokiwał głową.
Prestcott zapukał. Jakiś głos kobiecy zawołał: Proszę .
Dyrektor wszedł, za nim reszta.
Pan Prestcott zwrócił się przepraszającym tonem do kobiety, która spoglądała ku
nim spod okna.
Proszę wybaczyć, że przeszkadzamy, ale ci panowie przyszli z policji. Zależy im
bardzo na tym, ażeby zamienić parę słów z teściem pani. Pani pozwoli: pułkownik Mel-
38
chett, superintendent Harper, inspektor hm Slack, pani Jefferson.
Pani Jefferson odpowiedziała skinieniem głowy.
Nieładna kobieta takie było pierwsze wrażenie Melchetta. Ale potem, kiedy na
jej ustach pojawił się lekki uśmiech i gdy zaczęła mówić, zmienił zdanie. Miała bar-
dzo sympatyczny i powabny głos, a jej jasnoorzechowe oczy były piękne. Ubrana była
skromnie, ale gustownie. Miała około trzydziestu pięciu lat.
Mój teść śpi oznajmiła, Nie jest bardzo silny, a to wydarzenie było strasz-
nym wstrząsem dla niego. Musieliśmy wezwać lekarza, który dał mu proszek nasenny.
Gdy tylko się zbudzi, porozmawia z panami. Tymczasem może ja będę mogła udzielić
jakichś informacji? Proszę spocząć.
Pan Prestcott, który czekał tylko na to, żeby się wymknąć, szepnął do pułkownika
Melchetta:
Tak, hm, skoro to wszystko, co mogę dla panów uczynić& Zwolniony przez
Melchetta, wycofał się z wdzięcznością.
Ledwo zamknął za sobą drzwi, nastrój stał się o wiele przyjemniejszy, niemal towa-
rzyski. Adelajda Jefferson umiała roztaczać wokół siebie atmosferę spokoju i swobody.
Była kobietą, która prawdopodobnie sama nigdy nie mówiła niczego niezwykłego, ale
udawało jej się zachęcić innych do mówienia. W jej towarzystwie człowiek musiał się
czuć dobrze. Również teraz znalazła odpowiedni ton.
To nieszczęście bardzo nas wszystkich dotknęło. Przebywaliśmy bowiem dużo z tą
biedną dziewczyną. Trudno w to uwierzyć. Teść jest okropnie wytrącony z równowagi.
Bardzo lubił Ruby.
Melchett zapytał:
O ile mi wiadomo, teść pani zawiadomił policję o jej zaginięciu?
Chciał się przekonać, jak ona zareaguje na jego słowa. Lekki odcień, bardzo lekki od-
cień: gniewu? niepokoju? nie umiałby dokładnie określić, czego, zamącił przez oka-
mgnienie jej spojrzenie. Zdawało się, że musi się opanować jak przed niemiłym zada-
niem, zanim zaczęła mówić dalej:
Owszem, tak było. Ponieważ nie jest zdrowy, denerwuje się szybko. Próbowali-
śmy go przekonać, że wszystko się wyjaśni, że sprawa musi się w jakiś naturalny sposób
rozwiązać i że dziewczyna będzie pewnie zrozpaczona, jeśli zawiadomi się policję z jej
przyczyny. Ale uparł się. No cóż uczyniła ruch ręką on miał rację, a nie my.
Chciałbym dokładnie wszystko o niej wiedzieć. Czy pani znała dobrze Ruby Ke-
ene? zapytał Melchett.
Zastanowiła się chwilę.
To trudno powiedzieć. Teść mój lubi młodzież i chętnie się nią otacza. Ruby była
dla niego typem nowym, nieznanym. Jej szczebiot bawił go. Przesiadywała dużo z nami
w holu, teść zabierał ją nieraz na wycieczki samochodowe.
39
Głos jej był znowu zupełnie obiektywny. Melchett pomyślał: Gdyby chciała, mogła-
by więcej powiedzieć .
Głośno poprosił:
Proszę mi opowiedzieć wszystko, co pani wie o wczorajszym wieczorze.
Oczywiście. Ale obawiam się, że nie będzie w tym nic nowego dla pana. Po kola-
cji Ruby przyszła do nas do holu. Tańce już się rozpoczęły, a ona jeszcze siedziała z na-
mi. Umówiliśmy się, że pózniej zagramy w brydża, ale czekaliśmy jeszcze na Marka
Mark Gaskell to mój szwagier, mąż córki pana Jeffersona. Mark chciał przed tym na-
pisać kilka ważnych listów. I Josie też jeszcze nie było. Miała być naszym czwartym.
Josie często grywała z państwem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]