[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcę go stracić, a z jego śmiercią złączę swoję.
E l w i r a
Porzuć, porzuć tę zrzędę i myśli okrutne
Ani się prawu w łyka podawaj tak smutne.
C h i m e n a
Jako! Ociec mój skonał i krew pomsty woła,
A nieszczęśliwa córka mścić się jej nie zdoła?
I serce, ułowione w miłosne obierży83,
Inszej pomsty nad słabe płacze nie odzierży?
Ach, nie daj tego, Boże! Ta miłość, zdrajczyni,
Cnoty mojej milczeniem gnuśnym nie obwini.
E l w i r a
Wierz mi, panno, że-ć każdy przebaczy bez zwłoki,
Że sobie zdrów zachowasz klejnot tak wysoki,
Takiego kawalera. Twa skarga jest świadkiem
Przed królem twojej pomsty. Daruj go ostatkiem,
Nie następuj i nie bądź na swe złe upartą.
C h i m e n a
Jeśli wolną przymówek sławę i otwartą
Chcę mieć, muszę tak czynić i ta twoja rada
Wstyd z sobą niesie, choć jej miłość słucha rada.
E l w i r a
Ale przecię w Rodryku kochasz, choć go winisz.
C h i m e n a
Prawda.
E l w i r a
Cóż na koniec z nim i z sobą uczynisz?
Miłosne obierży – sieci miłości
40
83
C h i m e n a
Uspokajając sławę i żalów potęgę,
Nastąpię nań, zgubię go, a potem polęgę.
SCENA CZWARTA
Roderyk, Chimena, Elwira
R o d e r y k
Więc dalej, nie odwłaczaj tej chwalebnej chluby,
Nasyć się i krwią moją, i chwałą mej zguby!
C h i m e n a
Elwiro, cóż to widzę? Cóż się dzieje ze mną?
Roderyk w domu moim? Roderyk przede mną?
R o d e r y k
Nie oszczędzaj krwie mojej i dla swej zapłaty
Uciesz się z swojej pomsty, uciesz z mojej straty!
C h i m e n a
Ach!
R o d e r y k
Słuchaj mię!
C h i m e n a
Umieram!
R o d e r y k
Tylko pół kwatery
C h i m e n a
Daj mi pookój, niech umrę!
R o d e r y k
Tylko słowa cztery!
Potem chyba tą szpadą daj mi odpowiedzi.
C h i m e n a
Ach, tą szpadą, która krew ojca mego cedzi!
R o d e r y k
Moja Chimeno!
C h i m e n a
Schowaj tę broń, która oczy
Żałobi, kiedy z złości twej krwią moją broczy.
41
R o d e r y k
Owszem, patrz na nię, abyś gniew swój tym goręcej
Podżegła i karanie wzięła ze mnie pręcej.
C h i m e n a
Ach, krew swą na niej widzę!
R o d e r y k
Ponurzże ją w mojej
I omyj; niech odmieni tę farbę krwie twojej.
C h i m e n a
Ach, okrutnyś, że prędkim jednego dnia skokiem
Ojca bronią zabijasz, a córkę widokiem!
Skryj to żelazo mokre mordem mego ciała;
Zabijasz mię, a prosisz, żebym cię słuchała.
R o d e r y k
Czynię, co każesz, ale nie składam z tą bronią
Chęci skończyć ten żywot twą ręką i dłonią;
Nie czekaj bowiem, abym, twą miłością struty,
Miał szukać z dobrej sprawy sromotnej pokuty.
Ręka rodzica twego niezmazaną bliznę
Na ojca mego była włożyła siwiznę;
Wiesz sama, jako musi pogębek obchodzić,
Zniewagi takiej trudno inaczej pogodzić.
Nią będąc przyciśniony, bez wszelkiego sporu
Musiałem bronić swego ojca i honoru.
Nie ganię sobie tego, com czynił, i gdyby
czynić to jeszcze trzeba, czyniłbym bez chyby.
Prawda to, że miłość ma długo i nieskromnie
Stawała przeciw ojcu memu, przeciwko mnie;
Osądź stąd, jak jest silna, kiedy w takim razie
Dla niej zapomniałem prawie o urazie,
I chociaż ją zwyciężył respekt sławy chciwy,
Wstrzymywałem swą rękę i gniew popędliwy,
Tłumiłem chęć wygranej, co mi serce bodła,
I pewnie by twa gładkość już była przewiodła,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]