[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Horst uśmiechnął się pobłażliwie.
- Mała to ona nie jest. Małe ojczyzny to próba tworzenia społeczności,
usankcjonowanie politycznego stanu rzeczy. Takie coś może mówić tylko ktoś, kto ma
wyrzuty sumienia, że tu jest i mieszka. Tak nie można, bo ta ziemia ma duszę i przyjmie
każdego, kto ją dobrze traktuje. Nie zmienia to faktu, że Franz jest tu ostatnim najezdzcą,
ostatnim zdobywcą tych ziem. Wcześniej byli tu Prusowie, którzy nade wszystko kochali
wolność. Pobili ich Krzyżacy, którzy sprowadzili tu osadników z Mazowsza i z księstw
niemieckich. To samo działo się pod władzą biskupów na Warmii. Gdy Krzyżacy przegrali z
polskimi królami i przeszli na luteranizm, obok siebie istniały dwa odłamy chrześcijaństwa.
Gdy w Europie szalała kontrreformacja, u nas rozwijały się szkoły i jezuickie, i Albertyna w
Królewcu. Tu schronienie znajdowali i arianie, i starowiercy. Byli tu powstańcy listopadowi i
styczniowi. Był czas, że Prusy miały mądrych królów i wtedy ten kraj rozkwitał. Za Hitlera
jedno było dobre, że kredyty dostawaliśmy, samochody były na wsiach. Co z tego, kiedy
wojnę przegrał? Co z tego, skoro to była taka spyrka dla polskiego psa, bo dla Niemców
byliśmy Polakami. Gdy przyszli Polacy, zabrali wszystko i powiedzieli, żeśmy Niemcy. Niech
pan powie, co ja złego zrobiłem Franzowi? Zabrano mi wszystko i gdy chcę oddać mu to, co
mam najcenniejszego - córkę, on mówi nie . Czemu chociaż tej dziewczynie nie da być
szczęśliwą?
ROZDZIAA DZIESITY
WYPRAWA NA RYBY " MAZURSKI HYMN " BIWAK NA WYSPIE "
REKONESANS WOKÓA BUNKRÓW " CZEMU MAZURZY UMIEJ
AOWI RYBY? " KRYSIA ROBI GLOMZD " ZAZDROSNA
MARPEZJA " PORWANIE KRYSI
Była już głucha i ciemna noc, gdy z Horstem ścisnęliśmy sobie dłonie. Czekała mnie
jednak pobudka, bo Mazur obiecał zabrać mnie na połów ryb. Przed snem napisałem Piotrowi
kartkę, dokąd się wybieram i wsunąłem ją do jego namiotu. Nastawiłem budzik w zegarku, ze
zgrozą stwierdzając, że zostały mi zaledwie dwie godziny snu.
Gdy trwał najmilszy, głęboki sen, na równe nogi zerwał mnie dzwonek; wyjrzałem na
zewnątrz namiotu. Zliska mgła wdzierała się wszędzie, ale Horst już czekał, dyskretnie,
dziesięć metrów od naszych namiotów, trzymając dwa rowery. Do ramy swojego umocował
wędki.
Szybko ubrałem się i dołączyłem do niego. Podał mi dużą kanapkę z grubym plastrem
szynki domowego wyrobu. Jej skórka pachniała wędzarnią, a warstwa tłuszczu rozpływała się
w ustach. Jadłem pedałując za Horstem. Jechaliśmy leśnymi i śródpolnymi ścieżkami, gdy
skowronki leniwym świergoleniem witały słońce jeszcze czające się za linią horyzontu,
owady latały ospale, a rześkie powietrze trwało nieporuszone najmniejszym choćby
powiewem wiatru. Dojechaliśmy do pomostu nad jeziorem Jagodne. Rowery zostawiliśmy na
podwórzu pobliskiego gospodarstwa. Horst otworzył kłódkę na łańcuchu spinającym łódz i
wiosła z przystanią. Zaoferowałem się, że będę wiosłował, co starszy człowiek przyjął z
wyrazną radością.
- Tam! - wskazał mi wyspę na jeziorze. Wysoko w niebo bił z niej cienki słup dymu. -
Tam czeka na nas mazurska maszoperia.
Drugimi, powolnymi ruchami zagarniałem wiosłami wodę, a ciężka drewniana łódz,
szeroka, z wysoko podniesionym dziobem, spokojnie cięła wodę. Horst siedział na rufie i
nadstawiał twarz do zwolna wychodzącego słońca, a raz spróbował wody z jeziora.
W pewnym momencie Horst zaczął nucić pieśń z rytmem pasującym do ruchów
wioseł.
Wśród modrych fal bata rybaka w jeziorze mknie dal
I pruje wody czystą toń mazurska krzepka męska dłoń.
Gdy jednak burzy rozhuczy siÄ™ grzmot
Swój lot przyspiesza bata, jak grot,
przez rozszalałych fali splot.
Ojczyzna to nasza, te wody, ten las,
Niech żyją Mazury, ten kraj pełen kras!
Zaszumiał bór...
Wznoszą ptaszyny poranny swój chór.
Myśliwy się skrada przez łąki i gaj,
bo nasze Mazury dla strzelca to raj.
Tu w drogiej ojczyznie na zawsze chcę być,
Tu chcę umierać, i tutaj chcę żyć.
Tu kędy, żyje dzielny nasz lud
Wśród cnót...
I słońce oświeca nasz zbożny trud.
Ojczyzna to nasza, te wody i las,
Niech żyją Mazury, ten kraj pełen kras!
Jego śpiew niósł się po wodzie i wkrótce dosłyszałem podobne głosy dołączające się z
wyspy. Zaryliśmy dziobem w nadbrzeżny piach.
- Aadna pieśń - powiedziałem.
- Napisał ją Friedrich Dewischeit - odparł Horst. - W Giżycku, nad Kanałem
Auczańskim jest głaz, który ku jego pamięci ustawili mazurscy rybacy. To sławne
Masurenlied , lub Wild flutet der See , na język polski przetłumaczył ją między innymi
Karol Małłek.
Wyspa, do której przybiliśmy, była łąką otoczoną trzcinami, na środku której wyrosła
kępa olszyn i jedna rachityczna brzoza. Przywitało nas dwóch mężczyzn w wieku Horsta. Noc
spędzili chyba na wyspie pod przewróconą na bok łodzią i rozpiętym kawałkiem brezentu z
żagla. Serdecznie przywitali się z Horstem.
- Moi przyjaciele - wyjaśnił mi Horst wskazując na towarzyszy.
Obaj byli wysocy, szczupli, bez zarostu, tyle że jeden był łysy, a drugi miał krótko
przystrzyżone siwe włosy. Aysy miał na imię Jan, a drugi Henryk.
Pomogliśmy im zepchnąć ich łódz na wodę i potem wypłynęliśmy na jezioro. Henryk
podał jeszcze Horstowi plastykowe wiaderko wypełnione różnego rodzaju przynętami.
Następne pół dnia spędziliśmy na wodze rybacząc, a w zasadzie wędkując. Horst
okazał się świetnym znawcą zwyczajów ryb i wkrótce na dnie łodzi mieliśmy sporo zdobyczy.
W południe wróciliśmy na wyspę. Mazurzy z uwagą oglądali łowy i wybrali sporego
szczupaka.
Henryk zajął się patroszeniem i skrobaniem ryby, a w tym czasie Jan ugotował
herbatę. Horst wyjął z worka na plecach bochen razowego chleba i kawałki wędzonego
węgorza. Zagryzaliśmy tę przekąskę, czekając na ucztę przy gotowaną przez Henryka. Ten
nadział szczupaka słoniną, obficie popieprzył i nadział na rożen. Obracał nim nad ogniem
małą chochlą, chwytając krople ściekającego z ryby tłuszczu i polewając nim danie.
Jezioro Jagodne otoczone Å‚Ä…kami zamienia siÄ™ w wietrzne dni we wzburzone morze.
Nie inaczej było i tym razem. Wiatr pchał na nas falę drobnych kropelek wody, których
intensywna woń mieszała się z zapachem pieczonej ryby. Przez ten czas Mazurzy pykali
fajeczki i zamyśleni patrzyli na jezioro. Zastanawiałem się, jaki jest sens tych spotkań, skoro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]