[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podjąć, skoro zdawała sobie sprawę, że racja jest po stronie Rebeki Hewit?
Rebeka pracowała dla Black Boar dwanaście lat. Przez ten czas
metodycznie zbierała dowody na to, że pewien swej bezkarności koncern
oszczędzał na ochronie środowiska, wypuszczając toksyczne, rakotwórcze
ścieki wprost do wód gruntowych. Pewnego dnia poprosiła o spotkanie z
zarządem i zagroziła, że jeśli firma natychmiast nie zaprzestanie tego procederu,
złoży doniesienie do prokuratury.
Kłopotliwej pracownicy zagrożono natychmiastowym zwolnieniem, a
kiedy mimo to nie położyła uszu po sobie, grozbę spełniono. Nie dość na tym;
Rebeka zaczęła otrzymywać telefony z pogróżkami od Black Boar. Anonimowi
rozmówcy nie przebierali w słowach, sugerując, co jej się może przytrafić, jeśli
nie zachowa dyskrecji. Ale Rebeka była nie w ciemię bita i nagrywała wszystkie
rozmowy. Nie miała zamiaru opuścić rąk. Może dlatego, że jej córeczka od lat
zmagała się z białaczką.
- 67 -
S
R
Regina pomyślała o swojej małej siostrzenicy, Ginie, która, podobnie jak
wszystkie dzieci w okolicy, uwielbiała bawić się w wodzie.
Black Boar musiał zostać powstrzymany.
To nie twoja sprawa. Ty znajdujesz się po przeciwnej stronie barykady,
zapomniałaś?
Kiedy przed rokiem dostała pracę w wiodącej kancelarii adwokackiej
Austin, była zachwycona. Od tamtej pory robiła wszystko, by awansować tak
szybko, jak tylko się dało, i miała nadzieję, że jeszcze przed czterdziestką zo-
stanie partnerem w firmie.
Teczka z aktami Hewit parzyła ją w ręce jak rozpalone żelazo.
Co się z nią działo? Jej pięknie rozwijająca się kariera nagle przestała
mieć znaczenie. Regina poczuła, że nie może, po prostu nie może, dłużej
chować głowy w piasek.
Wypadła z gabinetu i zdecydowanym krokiem pomaszerowała do biura
Roberta Rileya Seniora, swojego szefa i niedoszłego teścia.
- Nie będę reprezentować Black Boar w sprawie przeciwko Rebece Hewit
- oświadczyła bez wstępów.
Robert nawet nie spojrzał na akta, które przed nim położyła, ale był na
tyle uprzejmy, by nie przerywać, kiedy wyjaśniała mu swój punkt widzenia.
Słuchał jej prawie minutę.
- Mam wrażenie, że nie zaaklimatyzowałaś się jeszcze po powrocie z
Włoch - odezwał się, obdarzając ją pobłażliwym uśmiechem. - Zachowujesz się
co najmniej dziwnie. Liczę na to, że ci przejdzie.
- Proszę przeczytać te akta.
- Nie widzę takiej potrzeby. Sądzę natomiast, że ty pilnie potrzebujesz
zrobić sobie przerwę, pójść na lunch i porządnie przemyśleć całą sprawę.
Niedobrze.
Nico przeszedł obok kiosku z gazetami, nie zauważając wielkich tytułów
donoszących o rozkwicie jego związku z Violą i fotografii ukazujących
- 68 -
S
R
arystokratyczną parę na romantycznym spacerze w ogrodach Palazzo Romano.
Wpatrywał się w ławkę stojącą w cieniu cytrynowego drzewka. Po raz pierwszy
ujrzał Reginę właśnie tutaj. Dzisiaj ławka była pusta.
Nagle jakiś przerazliwy dzwięk rozdarł powietrze. Nico drgnął i zrobił
błyskawiczny obrót. Tuż za nim z piskiem opon hamowało karminowe maserati.
- Cholera. Kiedyś przyprawisz mnie o atak serca.
- Nie byłbyś pierwszy. Ale do tego nie potrzebuję samochodu. - Mrugnęła
do niego wytuszowanymi rzęsami.
- Nico. Mój kochany chłopiec.
Babcia mówiła, jak zwykle, po francusku. Był to jej ulubiony język, język
jej matki.
- Grand-mere. - Uśmiechnął się na widok różowych falbanek, w które
była spowita od stóp do głów. - Jesteś pewna, że w twoim wieku wypada się
ubierać w róż?
Posłała mu szelmowski uśmiech, nie dbając o to, że ujawnia on wszystkie
zmarszczki na jej drobnej twarzy.
- Od zawsze próbowano mi dyktować, jak mam żyć.
- Ale ty nie słuchałaś nikogo.
- I chwalę to sobie. - Zaśmiała się. - Ale jeśli mam być szczera, nie
zawsze tak było. Kiedy byłam młoda, nie umiałam walczyć o swoje. Cieszę się,
że ty zacząłeś próbować. Mam wrażenie, że odziedziczyłeś mój charakter.
Jaka ona wciąż piękna, pomyślał, przyglądając się babci z czułością.
Mimo że śródziemnomorskie słońce zamieniło jej cerę w cieniutki, kruchy
pergamin, i że na przekór modzie pozostała wierna makijażowi w stylu gwiazd
filmowych z minionej epoki, jej oczy były młode i pełne życia. I widział w nich
morze miłości, którą niezmiennie go darzyła.
- Wsiadaj - zarządziła starsza pani, wskazując na siedzenie pasażera. -
Próbowałam cię złapać przez telefon. Jacyś nieprzyjemni ochroniarze usiłowali
- 69 -
S
R
mnie zbyć, a kiedy nie dałam się przegadać, twoja matka osobiście
pofatygowała się do telefonu i powiedziała mi, że jesteś zajęty.
Nico pokiwał głową ze smutkiem. Matka nie aprobowała jego zażyłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \