[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okłamywać, że nie zauważa wzajemnego pożądania. Jej świe
żo odzyskana wolność była zagrożona.
Sytuację jeszcze pogorszyła Nan, gdy dowiedziała się, że
Christopher Claybourne powrócił z zaświatów. Głęboko tym
118
przerażona daleka była od współczucia, stwierdziła bowiem,
że jej pani sama jest sobie winna. Przepowiadała też Aman
dzie poważne konsekwencje.
- Ale co ja mam teraz zrobić, Nan? - spytała Amanda.
- A tego to ja pani nie powiem. I tak w końcu zrobi pani
po swojemu.
- Ojciec nie może się dowiedzieć, w każdym razie jeszcze
nie teraz. I nie dowie się, jeśli będziesz milczeć, Nan.
- Nie powiem ani słowa - odparła urażona służąca. -
Ostrzegam panią tylko, żeby miała się pani na baczności.
Znam pani ojca i wiem, że choć zawsze pozwalał jej na wszyst
ko, to nie znaczy, że jest miękki.
- Ja też nie - odparła Amanda ponuro.
Nan nie odpowiedziała, ale była przekonana, że jej pani
ściągnęła na swoją głowę wielki kłopot.
Natomiast Amanda, pewna, że ani Nan, ani co ważniejsze
pan Quinn jej nie zdradzą, poczuła ulgę. Miała też nadzieję,
że pan Quinn nie spotkał Kita w Charlestonie, bo inaczej po
znałby go od razu i jej tajemnica wyszłaby na jaw.
Za to Kit, odkąd ponownie zobaczył Amandę, desperacko
szukał sposobu, by wymusić na niej dotrzymanie umowy. By
ła piękna, inteligentna, miała naturalny wdzięk i poczucie hu
moru, a do tego stanowiła twardy orzech do zgryzienia. Nie
miał wątpliwości, że trafił na skarb i musiał ten skarb zdo
być. Próbował sobie wmówić, że nasilająca się fascynacja żoną,
granicząca niemal z obsesją, jest jedynie wynikiem niezaspo
kojonego pożądania, które obudziło się w nim już podczas jej
wizyty w więzieniu. W głębi duszy wiedział jednak, że to nie
119
cała prawda i nie sposób jego oczarowania sprowadzić tylko
do tego.
Ponieważ był przekonany, że zawarte małżeństwo jest
wiążące dla obojga i Amanda bezdyskusyjnie do niego nale
ży, przyglądanie jej się z daleka stanowiło dla niego źródło
poważnej frustracji. Coraz trudniej było mu zapanować nad
swoimi pragnieniami, jednocześnie zaś rozumiał, że musi za
chować cierpliwość, bo wbrew temu, co sądziła Amanda, miał
więcej powodów, by przybyć do Eden Park.
Nie potrafił jednak ukryć irytacji, gdy widział ją
w otoczeniu umizgujących się mężczyzn i ciężko było mu
powstrzymać się od prymitywnej, lecz naturalnej w tej
sytuacji zazdrości.
Następne kolacje odbywały się już bez udziału Kita. Aman
da tłumaczyła sobie, że tak powinno być, bo służba z pań
stwem nie jada, ale nie umiała zwalczyć rozczarowania z po
wodu jego nieobecności. Unikała go, lecz nie mogła przestać
o nim myśleć i pozwalała wyobraźni, by podsuwała jej niepo
kojące obrazy.
Ilekroć zamykała oczy, widziała jego twarz, Kit nawiedzał
również jej sny. W końcu doszła do wniosku, że być może
położy kres tym irytująco natrętnym myślom, jeśli przestanie
Kita unikać. Po tygodniu poszła więc do stajni, mając na po
dorędziu zręczną wymówkę, bo już od dawna zamierzała wy
brać się na przejażdżkę po okolicy.
Ojciec wciąż kupował nowe konie i zatrudniał coraz wię
cej masztalerzy i chłopców stajennych, więc stajnie kipiały ży
ciem. Amanda omiotła wzrokiem podwórze i padoki z na-
120
dzieją, że dostrzeże wysoką sylwetkę Kita, ale nigdzie go nie
było. Gdy niby to mimochodem zagadnęła jednego z masz
talerzy, powiedział jej, że pan Benedict wziął konia na prze
jażdżkę po wrzosowiskach. Amanda była zupełnie zaskoczo
na uczuciem zawodu, które niespodzianie ją ogarnęło.
Bez zwłoki poleciła jednemu ze stajennych osiodłać swo
ją klacz i ruszyła przed siebie. W miarę jak zbliżała się do
wrzosowisk, krajobraz się zmieniał, to wznosił się, to opa
dał, ale mimo że rozglądała się uważnie, chcąc dojrzeć jeźdź
ca, widziała jedynie owce i od czasu do czasu dym unoszący
się z kominów farmerskich domów. Westchnęła i skierowała
klacz ku wyższym wzniesieniom, wciąż ubranym w śnieżne
czapy. Od Kita mogły ją dzielić mile.
Słońce wędrowało już po niebie i zapowiadał się piękny,
pogodny dzień. Kit jechał stromą doliną, a końskie podkowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]