[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jąc w pełnym powiększeniu statek pierwszej klasy z łatwym do rozpoznania oznakowa-
niem Zaprzyjaznionych. Nie dowierzając własnym oczom, Colmain zwiększył zasięg
i w jednej chwili zobaczył ponad dwadzieścia podobnych statków na orbicie wokół
Zombri, i to tylko w ograniczonym polu widzenia Oka.
 Kto to?!  krzyknął zwracając się do oficera, który pierwszy złożył meldunek.
 Sir. . .  głos oficera brzmiał niepewnie  on mówi, że jest dowódcą Zaprzy-
jaznionych.
 Co?
248
Colmain uderzył pięścią w przyciski obok przyrządów kontrolnych Oka. Ekran ścia-
ny rozświetlił się i ukazał szczupłego młodego Dorsaja o dziwnych oczach nieokreślo-
nego koloru.
 Graeme!  ryknął Colmain.  Co to za imitacja floty, którą chcesz mnie
zwieść?
 Niech pan spojrzy jeszcze raz, komandorze  odparł młody mężczyzna.  Te
imitacje wydostają się właśnie z szybów na powierzchni księżyca obok pana. To moje
statki niższej klasy. Jak pan myśli, dlaczego tak łatwo było je zdobyć? Tu są moje statki
pierwszej klasy. . . sto osiemdziesiąt trzy.
Colmain wcisnął guzik i zgasił ekran. Odwrócił się do swoich oficerów przy pulpicie
sterowniczym.
 Meldunki!
Ale oficerowie już byli zajęci. Napływały potwierdzenia. Wydostano pierwsze z ata-
kujących statków, które okazały się jednostkami niższej klasy z osłonami wokół urzą-
dzeń do przejść fazowych, słabo uzbrojonymi i jeszcze słabiej opancerzonymi. Colmain
249
ponownie odwrócił się do ekranu, włączył go i zobaczył Donala, który czekał w tej
samej pozie.
 Spotkamy się na górze za dziesięć minut  rzucił przez zaciśnięte zęby.
 Chyba ma pan więcej rozsądku, komandorze  odparł Donal z ekranu.  Pań-
skie statki nie są nawet okopane. Siedzą tam jak kaczki. Nie zostały uformowane w ża-
den szyk, by się osłaniać w czasie startu. Możemy je anihilować, kiedy spróbują się
poderwać, lub zetrzeć w proch już teraz. Nie macie odpowiedniego sprzętu, żeby się
okopać. Jestem dość dobrze poinformowany o waszej liczebności i wiem, że nie zo-
stawiliście w odwodzie wystarczających sił, by uczynić nam jakąkolwiek szkodę. 
Zrobił przerwę.  Proponuję, żeby przyleciał pan tu sam, bez eskorty, i omówił warun-
ki kapitulacji.
Colmain stał wpatrując się w ekran. Ale rzeczywiście nie było innego wyjścia, tylko
poddać się. Jako wybitny dowódca musiał uznać ten fakt. W końcu niechętnie skinął
głową.
 Lecę  powiedział i wyłączył ekran. Z lekko przygarbionymi plecami poszedł
do swego osobistego siateczka kurierskiego.
250
 Na miły Bóg!  tymi słowami powitał Donala, kiedy wreszcie znalazł się z nim
twarzą w twarz na pokładzie statku flagowego Zaprzyjaznionych.  Zniszczył mnie
pan. Będę miał szczęście, jeśli dostanę dowództwo pięciu statków klasy C i tendera na
Dunnin po tym wszystkim.
* * *
Donal wrócił na Harmonię dwa dni pózniej. Nawet najbardziej zgorzkniali miesz-
kańcy tego fanatycznego świata witali go triumfalnie, gdy jechał ulicami do Centrum
Rządowego. Kiedy jednak samotnie poszedł złożyć raport Starszemu Brightowi, czeka-
ło go inne przyjęcie.
Przewodniczący Zjednoczonej Rady Kościołów Harmonii i Zjednoczenia spojrzał
ponuro, gdy Donal wszedł, nadal w mundurze polowym pod kurtką, którą narzucił po-
śpiesznie w drodze z portu kosmicznego. Jechał na odkrytej platformie, żeby tłumy
stojące wzdłuż drogi mogły go podziwiać, a na Harmonii kończyło się właśnie krótkie,
chłodne lato.
251
 Dobry wieczór, panowie  powiedział Donal, kierując powitanie nie tylko do
Brighta, ale również do dwóch innych członków Rady siedzących obok niego za biur-
kiem. Ci dwaj nie odpowiedzieli. Donal wcale tego od nich nie oczekiwał. Bright był
tu szefem; skinął głową trzem uzbrojonym żołnierzom miejscowej elitarnej gwardii,
którzy trzymali straż przed drzwiami. Wyszli, zamykając za sobą drzwi.
 Więc wrócił pan  powiedział Bright.
Donal uśmiechnął się.
 Czy spodziewał się pan, że polecę w inne miejsce?  zapytał.
 Nie czas na żarty!  Duża dłoń Brighta z trzaskiem opadła na blat biurka. 
Jak pan wytłumaczy się przed nami ze swojego oburzającego postępowania?
 Za pozwoleniem. . . !  głos Donala zabrzmiał wśród szarych ścian pokoju
z ostrością, jakiej tamci trzej nigdy przedtem nie słyszeli i jakiej nie spodziewali się
usłyszeć.  Dbam o uprzejmość i dobre maniery. Nie widzę powodu, dla którego inni
nie mieliby mi odpłacić tym samym. o czym pan mówi?
252
Bright podniósł się. Kiedy tak stał na szeroko rozstawionych nogach, pochylony
nad gładką, niemal lustrzaną powierzchnią szarego biurka, był bardziej podobny do
rzezimieszka z ciemnej uliczki niż do Torquemady.
 Wrócił pan do nas  powiedział wolno i ochryple  i udaje pan, że nie wie,
w jaki sposób nas zdradził?
 Zdradził?  Donal przyjrzał mu się z niemal złowieszczym spokojem.  Jak
to. . . zdradziłem was?
 Wysłaliśmy pana w celu wykonania pewnego zadania.
 I sądzę, że je wykonałem  powiedział Donal sucho.  Chcieliście wieży straż-
niczej nad bezbożnymi. Chcieliście na stałe zainstalować się na Zombri, by śledzić
wszelkie koncentracje wojsk Exotików. Pamięta pan, że kilka dni temu prosiłem, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \