[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojedynczych uwag Avery wywnioskowała, że dziewczyna była wystarczająco dorosła, by
prowadzić samochód, ale zbyt młoda, żeby mieszkać samodzielnie. Cała rodzina mieszkała
w jakimś dużym domu znajdującym się w odległości godzinnej jazdy samochodem z San
Antonio. Avery przypomniała sobie, że w jakimś wywiadzie telewizyjnym Tate mówił o
rancho. Rutledge owie najwyrazniej należeli do zamożnych, cieszyli się szacunkiem innych
i mieli szerokie wpływy. Rodzina Tate a odnosiła się do jego żony z szacunkiem, ale Avery
wyczuła, że Carole nie była przez nich za bardzo lubiana. Wszyscy starali się ją rozweselić i
starannie dobierali słowa, żeby jej nie zdenerwować. Avery jednak bardziej interesowało to,
czego nie mogła się dowiedzieć, niż sprawy, o których mówili.
- To śliczna koszulka - powiedziała Zee, sprowadzając myśli Avery z powrotem do pokoju.
Rozpakowywała rzeczy, które Tate przywiózł z domu, i wieszała je w wąskiej szafce. - Może
włożyłabyś je jutro na spotkanie z Mandy?
Avery skinęła leciutko głową.
- Czy kończysz już, mamo? Myślę, że Carole robi się powoli zmęczona. - Tate przysunął się
bliżej łóżka i popatrzył jej w oczy. - Czeka cię jutro ciężki dzień. Pójdziemy już, żebyś mogła
dobrze wypocząć.
- Niczym się nie martw - dodał Nelson. - Wkrótce będziesz zupełnie zdrowa. Chodzmy już,
Zee. Zostawmy ich na chwilę samych.
- Do widzenia, Carole - rzuciła Zee na pożegnanie.
Wyszli cichutko. Tate znowu przysiadł na łóżku. Wyglądał na zmęczonego. Avery żałowała,
że nie ma dość odwagi, by pogładzić go i pocieszyć. Nie mogła jednak tego zrobić. On sam,
jeżeli ją dotykał, robił to wyłącznie po to, żeby ją uspokoić. Nie wynikało to na pewno z
miłości czy przywiązania.
- Przyjdziemy po południu, gdy Mandy się obudzi. - Przerwał, wyczekując, by skinęła
głową. - Spodziewaj się nas około trzeciej. Myślę, że będzie lepiej, jeżeli przyjadę sam z
Mandy. - Przerwał na moment. Najwyrazniej chciał coś powiedzieć, ale się wahał. - Nie
mam pojęcia, jak ona zareaguje, Carole. Musisz wziąć pod uwagę, że dużo przeszła. Wiem,
że ty także przeżyłaś prawdziwe piekło, ale ty jesteś dorosła. Masz trochę więcej siły i
odporności niż ona. - Znowu popatrzył jej w oczy. - Pamiętaj, że Mandy jest tylko małą
dziewczynką. - Wyprostował się i uśmiechnął lekko. - Głowa do góry! Jestem pewien, że
wszystko pójdzie gładko.
Zaczął zbierać się do wyjścia. Jak zwykle w takich sytuacjach zaczynała się bać. On jeden
łączył ją ze światem. Wychodząc, zabierał całą jej odwagę, a zostawiał poczucie samotności
i bezsilności.
- Wypocznij dobrze. Do jutra!
Musnął jej palce dłonią, ale nie pocałował jej. Nigdy jej nie całował. Nie było może zbyt
wiele miejsc, które nadawały się do całowania, ale Avery pomyślała, że kochający mąż,
gdyby naprawdę chciał, znalazłby sposób, by pocałować swoją żonę.
Gdy tylko zniknął, samotność natychmiast zaczęła osaczać ją ze wszystkich stron. Kiedy
była sama i nie spała, myślała o tym, w jaki sposób powie Tate owi Rutledge owi, że nie jest
jego żoną. A przede wszystkim: jak go ostrzec, że ktoś bliski chce go zabić?
W ciągu minionego tygodnia usiłowała uwierzyć, że jej tajemniczy gość stanowił tylko część
nocnego koszmaru. Wiedziała jednak, że na próżno to sobie wmawia. Ten ktoś był u niej
naprawdę. Jego słowa utkwiły jej w pamięci. Złowrogi ton jeszcze teraz brzmiał jej w
uszach. Musiał to być ktoś z rodziny Rutledge ów, ponieważ na oddział intensywnej terapii
wpuszczano tylko najbliższą rodzinę. Ale kto to mógł być? Zaczęła rozważać po kolei
wszystkie możliwości. Jego ojciec? Nie, to nie do pomyślenia. Oboje rodzice uwielbiali
swego syna. Jack? Nie zauważyła, żeby odnosił się do młodszego brata choćby z odrobiną
niechęci. Eddy był traktowany jak członek rodziny i najwyrazniej łączyła go z Tate em
szczera przyjazń. Nie słyszała jeszcze Doroty ani Fancy, ale była pewna, że ów tajemniczy
głos należał do mężczyzny.
%7ładen z głosów, które ostatnio słyszała, nie wydawał się jej podobny do tamtego. Ale jak
ktoś obcy mógł dostać się do jej pokoju? Jednak mężczyzna nie był obcy dla Carole.
Zwracał się do niej jak do kogoś związanego ze spiskiem. Czy Tate zdawał sobie sprawę, że
jego żona współuczestniczyła w zamachu na jego życie? Czy dlatego odnosił się do niej z
takim dystansem? Avery wiedziała, że dawał jej z siebie to, co powinien, ale nic więcej.
O Boże, jak bardzo pragnęła usiąść teraz z Irishem i wspólnie rozwiązać zagadkę! Irish miał
niemal nadprzyrodzoną moc rozpoznawania ludzkich charakterów.
Kiedy tak o tym wszystkim myślała, rozbolała ją głowa i z ulgą przyjęła zastrzyk. Tutaj nie
zostawiono już na noc światła, tylko małą lampkę.
Na wpół zasypiając, Avery zastanawiała się, co by się stało, gdyby przyjęła na stałe rolę
Carole. To oddaliłoby moment, w którym Tate zostałby wdowcem. Jako matka mogłaby
pomóc Mandy w odzyskaniu spokoju.
Roześmiała się w duchu. Irish powiedziałby, że oszalała. Miałby pewnie ochotę przełożyć ją
przez kolano i dać kilka klapsów, aby wybić jej z głowy podobny pomysł. A jednak ten
pomysł kusił ją. Kiedy to wszystko już by się skończyło, mogłaby napisać wspaniałą
opowieść. Tak rozmyślając zasnęła.
ROZDZIAA 8
Była bardziej zdenerwowana niż przed swoim pierwszym programem w małym studiu
telewizyjnym w Arkansas osiem lat temu. W gardle i w ustach czuła dokuczliwą suchość.
Trzymała mikrofon drżącymi rękami, przygotowując się do wypowiedzi na temat
pasożytów będących zmorą hodowców świń. Po programie reżyser przypomniał jej tylko, że
pasożyty atakowały świnie, a nie farmerów. Mimo wszystko dostała wtedy tę pracę.
Teraz też czekał ją występ. Czy Mandy zdoła odkryć to, co nie udało się nikomu innemu - że
za tą pokiereszowaną twarzą kryje się inna kobieta, a nie Carole Rutledge?
Przez cały dzień, podczas gdy miłe pielęgniarki zajmowały się nią, myły i ubierały, w czasie
ćwiczeń z fizykoterapeutą, wciąż uparcie powracało pytanie: czy nadal chce, żeby prawda
została odkryta?
Nie potrafiła do końca i szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Zresztą jakie to w tej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]