[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siedziała wciśnięta na tylnym siedzeniu między Declana a Ciarę. Richard odwoził
Mathew i Jacka, którzy już pewnie byli na lotnisku. Po raz drugi wracali do domu,
przedtem po kolczyk do nosa, który przynosi szczęście.
Godzinę po wyjściu dotarli wreszcie na lotnisko, na które normalnie
dojeżdżało się w ciągu dwudziestu pięciu minut.
- Kochanie, odzywaj się do nas częściej niż ostatnio, dobrze? - poprosiła
Elizabeth i rozpłakała się, tuląc córkę.
- Obiecuję! Tylko nie płacz, mamo, bo i ja się rozpłaczę.
Holly poczuła dławienie w gardle, powstrzymywała łzy. W ciągu ostatnich
miesięcy bardzo się zżyła z siostrą. Ciara zawsze miała na Holly dobry wpływ.
Holly stanęła na palcach, żeby uściskać potężnego Mathew.
- Opiekuj się moją siostrą.
- Nie martw się. Oddajesz ją w dobre ręce.
- Przypilnujesz jej teraz, co? - powiedział Frank i klepnął go w plecy.
Brzmiało to bardziej jak przestroga niż pytanie.
- Cześć, Richard - pożegnała się Ciara. - Daj sobie spokój z tą wredną
Meredith. Jesteś dla niej o wiele za dobry. - Uściskała jego, a potem Declana. -
Wpadnij do nas, kiedy tylko będziesz mógł. Może nakręcisz o mnie film? A ty,
Jack, opiekuj się moją starszą siostrą - powiedziała, ściskając Holly. - Będę za
tobą tęskniła - dodała ze smutkiem.
- Ja też - wyszeptała drżącym głosem Holly.
- Dobra, idę, bo takie macie markotne miny, że zaraz się rozpłaczę -
powiedziała, siląc się na wesoły ton.
Holly stała bez słowa z całą rodziną i patrzyła, jak Ciara, trzymając za rękę
Mathew, znika za drzwiami. Nawet Declanowi zakręciła się łza w oku, chociaż
udawał, że tłumi kichanie.
- Spójrz na lampy, Declan. - Jack objął młodszego brata. - To podobno
pomaga, kiedy człowiek chce kichnąć.
Declan spojrzał w górę, toteż ominął go widok siostry znikającej w
drzwiach. Frank tulił żonę, której łzy ciekły po policzkach.
Kiedy Ciara przechodziła przez bramkę, rozdzwonił się alarm. Wszyscy się
roześmiali. Kazano jej opróżnić kieszenie, następnie ją dokładnie przeszukano.
- To się powtarza za każdym razem. Aż dziw, że w ogóle gdzieś ją
wpuszczają - skomentował na głos Jack.
Holly bębniła palcami w biurko i wyglądała przez okno. Przez cały ostatni
tydzień praca ją uskrzydlała. Nigdy nie doznała uczucia takiej satysfakcji z tego,
co robi. Teraz nie wychodziła nawet na obiad, zostawała po godzinach.
W redakcji panowała przyjacielska atmosfera, więc praca w tym gronie
była dla niej prawdziwą przyjemnością. Zdarzały się, co prawda, gorsze dni, ale
radość dodawała jej otuchy.
Wróciła do papierów na biurku. Ich autor napisał artykuł o tym, jak
objechał całą Irlandię w poszukiwaniu najtańszego piwa. Bardzo zabawny tekst.
U dołu kolumny pozostało sporo wolnego miejsca, zadaniem Holly było je
wypełnić odpowiednią reklamą. Przeglądała notes ze spisem współpracowników,
kiedy przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Wzięła słuchawkę, wybrała numer.
- Pub U Hogana - słucham.
- Daniel? Cześć, mówi Holly.
- Cześć, co słychać?
- Wszystko dobrze, dziękuję. A u ciebie?
- Nie mogłoby być lepiej. A jak ta twoja bajerancka praca?
- W tej sprawie dzwonię. Pamiętasz, jak wspominałeś, że powinieneś
bardziej reklamować Klub Diwa ?
Właściwie rozmawiał o tym z Sharon. Ale nie sądziła, że zapamięta taki
szczegół.
- Owszem, pamiętam.
- A może chciałbyś się zareklamować w piśmie X ?
- Ty w nim teraz pracujesz?
- Nie. Tak mi coś strzeliło do głowy - zażartowała. - Oczywiście, że w nim
pracuję!
- No tak, zapomniałem. Przecież redakcja mieści się tuż za rogiem - dodał
sarkastycznie. - I chociaż codziennie przechodzisz pod moim barem, ani razu nie
wpadłaś. Dlaczego nawet nie zajrzysz na obiad?
Poczuła, że się czerwieni.
- Bo tu się jada obiady przy biurkach - wyjaśniła. - To co z tą reklamą,
Danielu?
- Wiesz, że to niezły pomysł.
- W takim razie wrzucę cię do listopadowego numeru. Kiedy reklama ukaże
się w druku, zostaniesz milionerem.
- Nie miałbym nic przeciwko temu - odparł ze śmiechem. - A skoro już
dzwonisz, w przyszłym tygodniu promujemy nowy koktajl. Wpisać cię na listę
zaproszonych?
- Będzie mi miło. A co to za koktajl?
- Blue rock . Ohydny w smaku, ale przez cały wieczór będziemy go
podawali za darmo.
- No proszę, jak chcesz, potrafisz się niezle zareklamować. - Roześmiała
się. - Kiedy ta impreza? - Wyjęła kalendarz, zapisała. - Zwietnie. Wpadnę zaraz po
pracy.
- Tylko nie zapomnij wziąć bikini. Impreza odbędzie się w plażowych
dekoracjach.
- Przecież jest zima, wariacie.
- Nie ja to wymyśliłem. Hasło reklamowe brzmi: Blue rock rozgrzeje cię
nawet zimą .
- Tani chwyt. - Skrzywiła się. - Dobra, dzięki. I zastanów się, co ma być w
tej reklamie.
- O której kończysz pracę?
- O szóstej.
- Może wpadniesz o szóstej, pójdziemy coś przekąsić.
- Dobra.
Odłożyła słuchawkę i przez chwilę siedziała zamyślona. Po czym coś jej
przyszło do głowy. Wstała od biurka i zajrzała do Chrisa, który siedział za ścianą.
- Co cię sprowadza? - zapytał. - Siadaj.
- Znasz pub U Hogana na rogu?
Skinął głową.
- Właśnie zaproponowałam właścicielowi, żeby umieścił u nas reklamę.
Dowiedziałam się, że urządzają imprezę promującą nowy koktajl. Ma plażowe
dekoracje, cały personel wystąpi w bikini.
- W środku zimy?
Chris uniósł brwi.
- Blue rock rozgrzeje cię nawet zimą .
Wzniósł oczy do nieba.
- Tani chwyt.
- To samo mu powiedziałam. Ale może warto by tam zajrzeć i zamieścić u
nas jakiś materiał.
- Niezły pomysł. Wyślę któregoś z chłopaków.
Holly uśmiechnęła się.
- Wziąłeś się już za ogród?
Spochmurniał.
- Oglądało go z dziesięć osób. Wszyscy twierdzą, że to musi kosztować co
najmniej sześć stów.
- Toż to majątek!
- Ale i ogród jest duży, wymaga sporo roboty.
- Mój brat zrobi to za pięć - wypaliła.
- Za pięć? - Otworzył szeroko oczy. - Tak przyzwoitej oferty nie dostałem. A
zna się chociaż na tym?
- Pamiętasz, jak ci opowiadałam, że mam zapuszczony ogród?
Pokiwał głową.
- No to teraz wygląda wzorowo. Richard świetnie się spisał. Tyle że pracuje
dłużej, bo wszystko robi sam.
- Wcale mi to nie przeszkadza. Masz jego wizytówkę?
- Poczekaj, zaraz przyniosę.
Podwędziła elegancki papier na wizytówki z biurka Alice, wstukała
stylowym liternictwem nazwisko Richarda i numer jego komórki, wydrukowała.
- Zaraz do niego zadzwonię - ucieszył się Chris.
- Może nie teraz - poprosiła szybko Holly. - Dziś tonie w robocie. Jutro
będzie wolniejszy.
- No dobrze. Dzięki, Holly.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]