[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyznaczyć samemu? Nie mogę cię o to spytać, ale wiem, żfl
odpowiedz znasz.
Wieczerza jak inne
W wigilię rano wpadła do mnie Igła, przyniosła trochę plotek
z miasta. Z metą u Wilka już koniec, zrobili mu eksmisję. Poli-
cja kilka razy wykonała tak zwane wejście smoka i nakryła ma-
łolaty na uczynku dosłownie gorącym, jak oddawały się występ-
nej miłości.
Wilk przestał pracować w hurtowni, bo płacili tyle co nic,
i założył agencję towarzyską, obsługiwaną przez niepełnolet-
nie panienki. Tłumaczył się dosyć logicznie, że na stare rury
nikt nie miał ochoty, a młode były i zdolne, i chętne. Prokura-
tora to jednak nie przekonało. Laski miały gnój w szkołach,
a Wilka wysiudali na peryferie. I to ma być nagroda za to, że
wykazał się obywatelską postawą i wziął tak zwane sprawy
w swoje ręce? Trochę mi go żal, nie ma chłopak fartu. A taka
była świetna meta.
Igła jest chuda jak ja. Dorobiła się już wrzodu żołądka, więc
tłumaczy matce, że te wymioty to właśnie z tego powodu. Sprze-
dałam jej patent z kłębkiem wełny. Ja go nie stosuję, bo odkąd
zafundowali mi tak zwaną gastroskopię, nie ryzykuję potykania
czegokolwiek. Wyleczyli mnie skutecznie. Za to podziwiam więz-
niów, którzy robią takie rzeczy, żeby na przykład zaimponować
kumplom.
Igła nie mogła zostać dłużej, bo obiecała ustroić choinkę. Poga-
dałyśmy o wariatkowie. Uspokoiłam ją, żeby się nie bała, jakby
musiała tam wylądować, bo da się przeżyć. Pod warunkiem, że
człowiek nie spodziewa się zbyt wiele od życia i umie się ustawić.
Podobno krążą na mój temat różne plotki. Jedni mówią, że
jestem w poprawczaku, inni, że zwariowałam z powodu prochów
i rzucam się na ludzi. Może dlatego nie przyszli?
Uświadomiłam Igłę, żeby miała tak zwaną jasność: do szkoły
na pewno nie wrócę, przynajmniej nie do tej, z moją klasą też
nie mam żadnej ochoty się spotykać, więc mogą czuć się bez-
pieczni.
Obiecała przyjść w sylwestra, bo też będzie się nudzić jak
mops. Zamiast oglądania telewizji z mamusią, woli szampana ze
mną. I tu ją rozumiem.
Zanim matka wróci z pracy, postanowiłam przejrzeć jej ze-
szyt. Byłam ciekawa, co tam zdążyła nasmarować, chciałam rów-
nież, by jej zeznania w znaczący sposób nie odbiegały od moich.
Zamiast na kajecik, natknęłam się na teczkę z nagłówkiem: Suk-
cesy mojej córki". Nie do wiary! Nigdy bym jej o to nie podejrze-
wała. Byłam pewna, że moje życie w jej ocenie to wyłącznie
klęski. A tu taka niespodzianka.
Piątkowe wypracowania, świadectwa z czerwonym paskiem,
'dyplomy za tańce na lodzie, pływanie, jazdę konną. Jakaś opinia
nauczycielki, wyniki testów. No, trochę tego jest, a byłam pew-
na, że wylądowało w śmieciach. Zaimponowała mi moja skru-
pulatna mamusia, nie ma co!
Postanowiłam udawać grzeczną córeczkę podczas wigilijnej
kolacji. Zeszytu jednak nie znalazłam, widocznie nosi go w to-
rebce. Muszę wykonać rewizję, gdy tylko nadarzy się okazja.
Mała me mogła się doczekać prezentów, zaglądała pod cho-
inkę, skubała kolorowe paczki. Niestety, najpierw było, jak co
roku, udawanie miłości blizniego. Babcia i mama życzyły mi
zdrowia, ojczym rozumu, widocznie tylko na takie życzenia
go stać. .Potem jeszcze grzybowa, karp, herbata i placek. Cere-
monia z prezentami ciągle się odwlekała, maluch popłakiwał,
ale porządny tatuś stwierdził, że bez względu na wiek dziecko
powinno ćwiczyć wolę. W końcu można było odpakować pre-
zenty.
Siostra oniemiała na widok wspaniałego misia, a i mnie lek-
ko przytkało, bo dostałam rewelacyjnego walkmana. Tego się
zupełnie nie spodziewałam. No, no, ale zaszaleli. Może mamu-
sia chciała okupić swoje sumienie z powodu wysłania mnie do
wariatkowa?
80
Wieczorem zadzwonił tatuś, widocznie matka powiedziała mu
o przepustce albo sam się dowiedział w szpitalu. Zapraszał na
święta, obiecałam, że wpadnę na kilka godzin. Liczyłam na kasę,
ale jak zwykle się przeliczyłam. Wizyta trwała krótko
i było beznadziejnie. Stwierdziłam tylko, że tatusiowi coraz le-
piej się powodzi materialnie. Natomiast alimenty, które raczy
przysyłać, są ciągle smętne.
Odwiedziłam też dziadków. Był mój ulubiony placek z mig-
dałami, jadłam bez opamiętania. Niestety, wszystko zostało
w dworcowym kiblu. Nawet mi było trochę żal.
Kolejne dni przepustki spędziłam na gapieniu się w telewizor.
Nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Czułam się jak wieloletni
skazaniec, który po wyjściu z więzienia od razu ukradł rower, bo
nie miał dokąd pójść, i na własne życzenie wrócił do celi.
Wyskoczyłam tylko do fryzjera, żeby zrobić sobie na głowie
tak zwanego jeżyka. Fryzjer bardzo się dziwił, że tak wypadają
mi włosy.
Szybko na pani nie zarobię żartował.
Mój żołądek widocznie jakoś trawił świąteczne jedzenie, bo
coraz rzadziej wymiotowałam. W zeszycie, który wypełniłam
oczywiście ostatniego dnia, napisałam, że moje wymioty to już
przeszłość. Opisywałam swój wyczyn, czyli odkurzenie jednego
pokoju, jakby to było posprzątanie wieżowca.
I trzeba się było w końcu pakować. Zabrałam kilka książek,
zapas papierosów, coś z bielizny. W autobusie nie odezwałam
się do matki ani słowem, miałam walkmana na uszach. Był zna-
komitą wymówką, że i tak nie słyszę, co do mnie mówi. Nie
chciałam nawet, żeby przekraczała szpitalną bramę. Niestety,
musiała mnie zwrócić za pokwitowaniem...
81
Więzień po przepustce
Wchodzę do sali obładowana paczkami ze świątecznym plac-':
kiem i innymi przysmakami babci, gdy nagle siaty wypadają mi
z rąk. Na łóżku siedzi Magda i je zupę. Z wrażenia głos mi ode-,
brało. Macha do mnie ręką i mówi cześć. Myśli, że jestem tu
nowa, bo elegancko się przedstawia. ,;
Z pomocą przychodzi mi Beata, która już się nieco oswoiła,
z nagłym uzdrowieniem Magdy. ;
To jest nasza współspaczka. Kiedy leżałaś jak powalony bu-'
rżą pień, trochę się basenów nadzwigała.
Dziękuję mówi Magda. Chce się jakoś w tej sytuacji
zachować, ale widać, że rzeczywiście słabo kojarzy. Zupełnie'
nie wie, co się z nią działo przez te wszystkie miesiące. Niczego
nie pamięta, po prostu dziura w mózgu. 3
Opowiadamy jej, jak tu jest, plotkujemy o lekarzach, o perso-1
nelu, takie szpitalne gadki. Wchodzą dziewczyny z innych sal,;
które wróciły z przepustki. Każda ma mniej więcej taką minę
jak ja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]