[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na wieczór? K.”. Skasował wiadomość, włożył telefon do kieszeni
marynarki i ruszył ku wyjściu.
Kiedy wszedł na parking pod siłownią Saula z daleka
zlokalizował jego auto. W siłowni nadal paliło się światło. Oparł
się o drzwi samochodu i zapalił kolejnego papierosa. Była prawie
jedenasta. Czekał jedynie parę minut i wkrótce zobaczył sylwetkę
Saula zbliżającą się w jego kierunku. Wrzucił niedopałek do klatki
ściekowej i wsiedli do auta w milczeniu.
Saul wyjął niedużą białą kopertę ze sportowej torby i podał ją
Luke'owi.
– Masz kasę?
Luke skinął głową, ściskając w rękach kopertę, po czym
sięgnął do kieszeni marynarki.
– Drogi interes, wiem. Ale gość jest najlepszy w swoim
fachu. Pracował w laboratorium policyjnym. Zwykle doliczam
sobie patyka za pośrednictwo, ryzyko zawodowe, sam rozumiesz,
ale na przyjaciołach się nie zarabia.
– Dzięki. – Luke podał mu umówioną kwotę i Saul schował
ją do kieszeni kurtki bez przeliczania.
Zapanowała niezręczna cisza i Luke zdawał sobie sprawę, że
to może być ich pożegnanie.
– Luke, jesteś pewny, że wiesz co robisz? – Saul trzymał ręce
na kierownicy i patrzył przed siebie na pusty teren parkingu.
Luke chciał otworzyć usta i powiedzieć mu prawdę, ale
skinął jedynie głową. Nie, nie wiedział, co robi, ani nie wiedział do
końca dlaczego. Wiedział jedynie, że musi to zrobić.
– Podrzucę cię, ok? – zapytał i ruszyli z parkingu przez ulice
miasta.
Na pożegnanie uścisnęli sobie dłonie i Luke miał zamiar
wysiąść, gdy Saul zatrzymał go.
– Luke, gdyby coś… możesz na mnie liczyć, ok? Mam
nadzieję, że ona jest tego warta.
– Jest – odpowiedział po prostu z przekonaniem, które
zaskoczyło nawet jego samego.
Rzucił kopertę na blat w kuchni i skierował się do drzwi
sypialni. Nie było go cały dzień i dziewczyna na pewno musiała
iść do łazienki. Weronika. Jej imię przemknęło mu przez myśl.
Siedziała przy oknie, z nogami podkurczonymi pod siebie i głową
wspartą na kolanach i gdy kazał jej iść do łazienki, skinęła głową i
szybko udała się korytarzem w jej stronę. Miała na sobie skarpetki
i bluzę. Pokój był chłodny, krople deszczu uderzały miarowo o
szyby.
Wyjął z lodówki jej kanapki i nalał sobie szklankę wody. Był
zmęczony i głodny, ale miał wrażenie, że jego żołądek nie był w
stanie niczego przyjąć. Co chwilę zerkał na rzecz leżącą na blacie
kuchni i czuł ukłucie niepokoju w piersi. W tej niewielkiej
kopercie kryła się jakaś ostateczność i namacalny dowód jego
obsesji.
Położył foliowe opakowanie z kanapkami na materacu
dziewczyny, a sam wyciągnął się na łóżku, nie zrzucając ani butów
ani marynarki. W dłoni trzymał nadal zamkniętą kopertę. Wsunął
ją pod poduszkę, po raz kolejny odkładając na później konfrontację
z jej zawartością. To miała być ich ostatnia noc tutaj. Luke
próbował opanować chaos w swoim umyśle, kłębowisko myśli,
które, gdy tylko jego głowa spoczęła na poduszce, ruszyło
karuzelą. Przymknął powieki i skupił się na odgłosach
dochodzących z łazienki, wyobrażając sobie ją, gdy zdejmuje
ubrania i wchodzi pod prysznic, gdy strugi wody spływają po jej
plecach i długich włosach, jej mokre stopy na posadzce. Myśl o
niej uciszała sztorm w jego wnętrzu, a jej imię było jak zaklęcie,
jak czar rzucony na niego.
Wkrótce usłyszał drzwi łazienki i jej ciche kroki wzdłuż
holu, a potem szelest folii w ciemnościach. Dziwne jak oboje
funkcjonowali obok siebie w mroku. Jak gdyby światło dnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]