[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po korytarzu i mruczał coś pod nosem. Odwrócił się i grzmotnął pięścią w drzwi.
 No, Stephanie!  zawołał.  Pobudka. Wyłaz z łóżka i otwórz.
Było wpół do dziewiątej i już od godziny nie spałam. Zdążyłam wziąć prysznic,
ubrać się i zjeść śniadanie. Nie otwierałam, ponieważ nie chciałam rozmawiać z Morel-
lim. Podejrzewałam, że właśnie wrócił z River Edge.
Usłyszałam, że manewruje przy zamku. Po chwili zamek puścił. Trzydzieści sekund
pózniej załatwił zasuwę. Drzwi uchyliły się, ale utrzymał je łańcuch.
 Wiem, że tam jesteś  powiedział Morelli.  Czuję twój szampon. Otwieraj, bo
wrócę z nożycami do metalu.
Zdjęłam łańcuch i otworzyłam drzwi.
 Co znowu?
 Znalezliśmy Camerona Browna.
Zrobiłam wielkie oczy.
 Nie!
 Tak. Zamarzniętego na kość. I bardzo nieżywego. Według mnie umarł parę dni
temu. Znalezliśmy go obok śmietnika w dzielnicy River Edge.
 Muszę powiadomić Jackie.
 Aha. Z tym ciałem jest jedna śmieszna rzecz. Wygląda na to, że morderca wyrzu-
cił Browna do śmietnika. A potem zeszłej nocy ktoś go stamtąd wyciągnął i władował
w niego pół magazynka.
85
 Nie!
 Tak. Jest nawet jeszcze śmieszniej. Dwoje mieszkańców River Edge przyszło do
nas i powiedziało, że wczoraj, pózno w nocy, usłyszeli kilka kobiet, które kłóciły się na
parkingu, a potem rozległy się strzały. Kiedy wyjrzeli przez okno, jak sądzisz, co zoba-
czyli?
 Co?
 Trzy samochody opuszczające parking. Jednym z nich był stary buick. Powiedzie-
li, że mógł być błękitny z białym dachem.
 Czy mają numer rejestracyjny? Widzieli te kobiety?
 Nie.
 To pewnie macie twardy orzech do zgryzienia, co?
 Myślałem, że może zdołasz mnie oświecić.
 Czy dziś mówię z policjantem?
 Cholera  mruknął Morelli.  Nie chcę tego słyszeć.
 Czy prawo zabrania strzelać do kogoś, kto już nie żyje?
 Tak, prawo tego zabrania.
Skrzywiłam się lekko.
 Tak myślałam. A dokładnie jakie to prawo?
 Nie wiem. Ale jestem pewien, że coś się znajdzie. Podejrzewam, że można będzie
znalezć okoliczności łagodzące.
 Pewnym osobom lepiej nie nadeptywać na odciski.
 Czy pewne osoby zgłoszą się na policję?
 Właśnie zostały odstawione na detoks.
 Twoim zawodem jest praca dla Vinniego  powiedział Morelli.  Pracownik
opieki społecznej to zupełnie inne zajęcie.
 Napijesz się kawy?
Pokręcił głową.
 Mam robotę. A potem zaczniemy sekcję zwłok.
Patrzyłam za nim, kiedy odchodził korytarzem i wsiadał do windy. Tylko idiota
mógłby uważać, że będzie rozmawiać z Morellim, nie mówiąc jednocześnie z Morel-
lim  policjantem. Gliny nigdy nie przestają być na służbie. To chyba najcięższy zawód
świata.
Policjanci w Trenton mają tyle funkcji, że nawet nie potrafię ich wszystkich wy-
mienić. Są między nimi rozjemcy, pracownicy społeczni, stróże porządku publiczne-
go, niańki i funkcjonariusze. Ich praca jest nudna, przerażająca, obrzydliwa, wyczerpu-
jąca i często w ogóle bez sensu. Płace są śmieszne, godziny pracy nieludzkie, budżet ab-
surdalny, a mundury uwierają w kroku. I rok za rokiem policjanci w Trenton pracują,
żeby można tu było żyć.
86
Rex siedział w puszce po zupie, z kuprem na zewnątrz, na wpół zakopany w wiórach.
Zażywał porannej drzemki. Rozłupałam orzech i wrzuciłam go do klatki. Po chwili pod
wiórami dało się zauważyć poruszenie. Rex wycofał się, chwycił połówkę orzecha i za-
niósł ją do puszki. Czekałam jeszcze trochę, ale przedstawienie się skończyło.
Sprawdziłam, czy mam w torebce najpotrzebniejsze rzeczy... pager, telefon komór-
kowy z naładowaną baterią, szoker z naładowaną baterią, szczotkę do włosów, gumę do
żucia, pieprz w aerozolu, pilnik do paznokci. Ale ze mnie uzbrojony po zęby łowca na-
gród, co?
Chwyciłam kluczyki i wbiłam się w kurtkę. Pierwszą pozycją w moim planie dnia
była wizyta w biurze. Chciałam się upewnić, czy Jackie dotrzymała umowy.
Chmury wisiały nisko i złowróżbnie nad parkingiem, a powietrze było lodowate ni-
czym tyłek czarownicy. Zamek w drzwiach buicka zamarzł, a przednia szyba pokryła
się lodem. Zaczęłam wydłubywać lód z zamka, ale nie udało mi się go ruszyć, więc wró-
ciłam do domu i wzięłam spray do rozmrażania i plastikową skrobaczkę. Po dziesięciu
minutach udało mi się otworzyć drzwi. Włączyłam ogrzewanie na cały regulator i wy-
skrobałam w lodzie na przedniej szybie dziurkę do wyglądania na zewnątrz.
Usiadłam za kierownicą, sprawdziłam, co widać przez dziurę i uznałam, że dam so-
bie radę. Byle nie jechać za szybko. Zanim dotarłam do biura Vinniego, w samochodzie
było bardzo przyjemnie i cieplutko, a poza tym widziałam już całą maskę, nie wspo-
minając o drodze. Przed budynkiem stał chrysler Jackie. Zajęłam miejsce za nim i we-
szłam do firmy.
Jackie miotała się przed biurkiem Connie.
 Nie rozumiem, dlaczego muszę to zrobić  mówiła.  Przecież panuję nad sobą.
Mogę przestać, jeśli zechcę. Od czasu do czasu pozwalam sobie na małego kopa. Nie ro-
zumiem, co w tym złego. Każdy tak robi.
 Ja nie  odezwała się Connie.
 Ani ja  dodała Lula.
 Ani ja  włączyłam się.
Jackie popatrzyła kolejno na każdą z nas.
 Ha.
 Będziesz szczęśliwa, kiedy się odtrujesz  obiecała jej Lula.
 Tak? Ja już jestem szczęśliwa. Jestem tak cholernie szczęśliwa, że aż mi to trudno
znieść. Czasami muszę sobie tylko trochę pomóc.
Na biurku przed Connie leżały akta Mo.
 Jeśli w ciągu najbliższych pięciu dni nie znajdziemy Mo, będziemy mogli zapo-
mnieć o kaucji  powiedziała do mnie.
Otworzyłam akta i spojrzałam na umowę o wpłacie kaucji i na zdjęcia.
Jackie zajrzała mi przez ramię.
87
 Hej  powiedziała.  To Stary Penisowy Nos. Szukasz go? Właśnie go widzia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \