[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie przepuściłabym takiej okazji za żadne skarby
świata, ale musisz mi obiecać, że nie spadniesz, nie
połamiesz sobie kości, ani nie zrobisz krzywdy koniowi.
Sylvanerowi? obruszyła się Cassie. Wolałabym
umrzeć, niż coś mu zrobić.
Pobiegła się przygotować.
Mam nadzieję, że ukończy ten wyścig cała i zdro-
wa rzekła Keiva, kiedy zajęli miejsca na trybunie.
Da sobie radę zapewnił ją Liam. Rozmawiałem
wcześniej z jej ojcem, Paddym Kingiem. Twierdzi, że ta
mała urodziła się w siodle.
W tym momencie na arenę wyjechała Cassie.
Patrz, już jest! zawołała Keiva.
Liam spojrzał we wskazywanym przez nią kierunku.
Rywale prezentują się groznie zauważył. Jest
chyba najmłodsza z nich.
Kilka minut pózniej pierwsza para zawodników pę-
dziła już slalomem miedzy trzema beczkami. Za prze-
wrócenie beczki sędziowie doliczali do czasu przejazdu
pięć sekund. Pierwszy jezdziec nie przewrócił żadnej
beczki, ale drugi i trzeci przewrócili po dwie. Następni
trzej zawodnicy pokonali trasę z nieco lepszymi wynika-
mi dwaj czysto, trzeci, przewracając tylko jedną
beczkę.
Przyszła kolej na Cassie. Jej koń przebierał niecierp-
liwie nogami na starcie, rwąc się do biegu. Nozdrza miał
rozszerzone z podniecenia, wzbijał kopytami obłoczki
kurzu.
Sędzia podniósł chorągiewkę i Cassie ruszyła. Syl-
vaner biegł tak szybko, że kurz przesłaniał całkowicie
pracę jego nóg, ale sądząc po zwycięskich okrzykach,
które dobiegały z miejsc zajmowanych przez rodzinę
Kingów, Cassie pokonała konkurencję, przejeżdżając
trasę nie tylko bez przewrócenia beczki, ale również
w najkrótszym czasie.
Keiva biła brawo, kiedy dziewczyna odbierała na-
grodę, a potem, unosząc ją nad głową, uszczęśliwiona
szukała wzrokiem w tłumie członków swojej rodziny
i przyjaciół. Keiva pomachała jej i spojrzała błysz-
czącymi z podniecenia oczami na Liama.
Cudowna była, prawda?
Liam uśmiechnął się z roztargnieniem i wstał.
Przepraszam cię na chwilę. Muszę coś sprawdzić.
Zciągnęła brwi i wychyliła się, by zobaczyć, dokąd
idzie, ale on przecisnął się między widzami na koniec
trybuny, zbiegł schodami na dół i znikł jej z oczu.
Witam, pani doktor. Miejsce obok zajęła Jane,
wachlując się programem. Gorąco, prawda?
Keiva uśmiechnęła się.
O tak. Dopiero przyjechałaś?
Jane kiwnęła głową.
Za kilka minut Billy startuje w zawodach chwyta-
nia młodych byczków na lasso. Słyszałam, że Brandon
Clete spadł z konia. Co z nim?
Nie jest dobrze. Geoffrey go właśnie operuje. Jest
bardzo poturbowany.
Ci chłopcy są twardzi. Jane mówiła z przekona-
niem kogoś, kto spędził całe życie na wsi. Billy ma już
na koncie parę takich groznie wyglądających upadków,
a wciąż mu mało. Tacy już są kowboje.
Muszę sobie zapamiętać, żeby nigdy nie zadawać
się z kowbojem. Keiva wzdrygnęła się w duchu.
A z detektywem? spytała Jane.
Też raczej nie.
Co też pani doktor, to wspaniały facet. Słyszałam,
że był u pani przedwczoraj wieczorem.
Keiva spojrzała na nią ostro.
Kto ci powiedział?
Przecież nie mieszka pani sama przy tej uliczce
przypomniała jej Jane. Ma pani co najmniej sześcio-
ro sąsiadów, z których dwoje to podpora tutejszej poczty
pantoflowej. Wszystko widzą i słyszą.
Przesłuchiwał mnie w domu, i co z tego? Prze-
niosła wzrok na arenę.
Czy on długo jeszcze będzie wyjaśniał okoliczno-
ści tych zgonów? zapytała Jane.
Nie wiem. Coś mi się wydaje, że chce zażądać
sekcji zwłok pana Holta.
Jane gwizdnęła cicho przez zęby.
A co pani o tym myśli? Uważa pani, że w każdym
przypadku ktoś mógł celowo wywołać atak serca?
Pamiętasz ten wypadek w Stanach, kiedy pielęg-
niarka dodała kilku pacjentom chlorek potasu do krop-
lówek?
Omawiali to zdarzenie kilka miesięcy temu w pokoju
dla personelu, toteż Jane, przypomniawszy to sobie
teraz, wytrzeszczyła oczy.
Myśli pani, że do tego samego doszło u nas?
W naszym szpitalu?
Nie wiem, co myśleć przyznała. Przypomina to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]