[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydarzeń tej nocy. Mówił więc i patrzył na Kamilę, nie zastanawiając się,
jaką czuje do niej sympatię. Kiedy mu przerwała, znów skoncentrował się
na niej. Wyglądała bardzo ponętnie z kaskadą brązowych włosów
spadających na ramiona i smukłymi nogami podciągniętymi pod siebie.
Chciał usiąść koło niej, przyciągnąć do siebie i całować, ale stłumił w sobie
to pragnienie.
- Pojechałem do Waltera. Ponieważ na mnie czekał, wyłączył alarm.
Drzwi uchyliły się, kiedy zapukałem. Pomyślałem, że Walter wyszedł na
dwór. Rozejrzałem się i zawołałem, ale nie odpowiedział. Nie słyszałem też
psów, ale nie zwróciłem na to specjalnej uwagi, bo czasem są zamknięte na
tylnym podwórzu.
Wreszcie pchnąłem mocno drzwi i wszedłem do środka. W holu było
ciemno, ale pamiętałem, że zbliżając się do domu, widziałem światła we
wszystkich oknach. Przeszedłem kilka metrów. Nikt nie odpowiadał na
moje wołanie, więc się zatrzymałem. Sytuacja wydała mi się dziwna i nie
wiedziałem, co się dzieje. Wtedy usłyszałem jakieś szuranie - powiedział
prostując się. - Słyszałem kogoś za sobą - ciągnął. - Gdy się odwracałem,
RS
26
poczułem uderzenie w głowę. Zemdlałem z bólu i nic nie widziałem, dopóki
nie odzyskałem przytomności. Wszystkie światła nadal się paliły.
Ken mówił wolno, jakby szukał w pamięci szczegółów.
- Byłem zupełnie rozbity - podjął. - Wstałem i na chwiejnych nogach
ruszyłem z powrotem do drzwi. Zamknięto je od wewnątrz. Włączył się
alarm. Odwróciłem się, chciałem pójść do pokoju i zawołać Waltera, ale
wciąż byłem oszołomiony uderzeniem. Usłyszałem jęk. Walter leżał na
brzuchu na podłodze. Uklęknąłem koło niego i zobaczyłem kałużę krwi.
Wyszeptał moje imię. Przewróciłem go na plecy i wyczułem tętno, co
prawda słabe i nierówne, ale oznaczało, że jeszcze żył. Pobiegłem do
telefonu, aby zadzwonić po pogotowie, ale nie było sygnału. Morderca
prawdopodobnie poprzecinał kable.
Kamile przepełniało współczucie. Rozumiała, co przeżył.
- Znów podszedłem do Waltera, a on chwycił mnie za płaszcz. Chciał mi
coś powiedzieć. Nie słyszałem, czy też nie rozumiałem wszystkich jego
słów. Mówiłem ci już o tym. Potem przestał oddychać. Gdy usłyszałem
syreny, złapałem pistolet i wybiegłem. Nie miałem kluczyków do
samochodu. Nie wiem, czy ktoś wziął je i porzucił gdzieś w domu, czy
zabrał ze sobą. Pomacałem kieszenie i okazało się, że nie mam portfela.
Zawróciłem, ale syreny słychać było coraz bliżej, nie miałem więc czasu na
szukanie, toteż wybiegłem przez tylne podwórze i zacząłem wspinać się po
stoku. Pózniej spostrzegłem, że dom stoi w ogniu. Płomienie buchały przez
dach i okna zachodniego skrzydła.
Brnąłem dalej pod górę, przeszedłem przez strumień. Zobaczyłem numer
na twojej skrzynce na listy i przypomniałem sobie adres.
Wstał, podszedł z filiżanką do kominka i dolał sobie kawy, potem usiadł
na podłodze naprzeciwko niej. Wyciągnął rękę i dotknął jej włosów. Kamila
patrzyła na niego z powagą.
- Najpierw zadzwoniłem, a gdy zorientowałem się, że nie ma cię w
domu, poszedłem do kuchennych drzwi. Nietrudno dostać się do środka.
Powinnaś sprawić sobie nowy zamek, niezależnie od tego, czy masz psa,
czy nie. Wkrótce usłyszałem twój samochód.
Mówił coraz ciszej i wolniej. Wciąż gładził palcami jej włosy - gęste i
jedwabiste. Ich dotyk był dla niego pieszczotą.
- Dziękuje, że pozwoliłaś mi zostać. Skinęła głową, patrząc na niego z
zadumą.
- Masz już jakieś podejrzenia?
Zamyślił się znowu i wypuścił jej włosy z dłoni. Oparł się o krzesło.
RS
27
- Zupełnie nie. Głowię się nad tym, ale bezskutecznie. Wiem, że mam
wrogów, ale to tylko konkurenci w interesach. Kłócimy się, ale nie do tego
stopnia.
- A kto zyska na tym morderstwie?
Millie poruszyła sprawę, którą on uważał za bardzo istotną.
- Poznanie odpowiedzi na twoje pytanie prawdopodobnie wskaże mi
winnego. Dlatego przede wszystkim muszę się dowiedzieć, kto dziedziczy
po Walterze. Ja nie, bo wydziedziczył mnie kilka lat temu, gdy opuściłem
jego firmę przewozową. To był bezwzględny człowiek i nie przebierał w
środkach, żeby osiągnąć cel. Ja inaczej prowadzę interesy. Oczywiście,
mam wrogów zawodowych, ale z niektórymi łączą mnie na gruncie
towarzyskim przyjacielskie stosunki. Jest tylko kilka osób, którym opłaci się
i śmierć Waltera, i moje aresztowanie.
- Mówisz: kilka. Co masz na myśli?
Wzruszył ramionami. Robił w myśli przegląd podejrzanych.
- Chcesz posłuchać jeszcze historii o mnie i mojej rodzinie?
- Jasne, mów. - W policzku znów ukazał się dołeczek i Ken miał ochotę
wyciągnąć do niej rękę. Uświadomił sobie, że coraz częściej odczuwa
podobna potrzebę.
W tej chwili spory kawał drewna zwalił się w środek paleniska. Snop
iskier rozświetlił czarną jamę kominka. Zapach palącej się sosny mieszał się
ze świeżym zapachem choinki. Ken dobrze się czuł w towarzystwie Millie.
Działała kojąco.
- Gdy wycofałem się z firmy, Walter po prostu się wściekł. Zagroził, że
mnie wydziedziczy, cofnie mamie pensję i zrobi wszystko, abym nie dostał
nigdzie pracy. Podejrzewałem taką właśnie reakcję i dlatego przygotowałem
się do tego dużo wcześniej. Chciałem zerwać z jego przedsiębiorstwem.
Zaoszczędziłem pieniądze i myślałem o jakiejś własnej, niewielkiej firmie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]