[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak myślę.
- Mamy dwie izby - powiedziała Maria szybko. - Ale chyba wspominałam
o tym w liście?
- Tak - potwierdził Isak. - Opisała pani wszystko bardzo dokładnie. -
Rozejrzał się, przygładzając włosy nad lewym uchem.
- Więcej kawy? - Maria zaczęła wstawać z krzesła.
- Nie, dziękuję. Jesteśmy najedzeni - odpowiedziała Erna i położyła dłoń
na swym kubku.
-' Czy zamierzają państwo dzisiaj wracać do domu? Mężczyzna pokręcił
przecząco głową.
- Zanocujemy u przyjaciół.
- Jest u nas miejsce, jeśli byłaby potrzeba - rzekła Maria z uśmiechem.
- Dziękujemy bardzo. - Erna wstała. - Ale jak już wspominaliśmy, mamy
zapewniony nocleg. - Uśmiechnęła się, gdy to mówiła, i wyglądała, na
szczerze wdzięczną za propozycję.
- W takim razie pokażę państwu resztę domu. Jak państwo widzą, tutaj
jest pokój gościnny. A tutaj dalej, kuchnia. - Obydwie izby nadal
pachniały mydłem ługowym, chodniki wcześniej zostały wyprane w
rzece. Maria szła przodem i pokazywała wszystko po kolei, otwierała
nawet szafki. Opowiedziała nawet o studni
57
za domem, z której czerpała wodę do mycia i gotowania, i o rzece, w
której płukała pranie.
Małżonkowie kiwali głowami i uśmiechali się, a niekiedy zadawali
krótkie pytania. Wyglądało na to, że podobało im się to, co zobaczyli.
- A teraz możecie państwo zobaczyć, co jest na zewnątrz. - Oprowadziła
gości wokół domu. - Jak państwo wiedzą, nie mam zwierząt i stodoły, ale
ludzie sprzedają mleko, masło, ser i mięso albo wymieniają je na inne
towary. Fiord obfituje w ryby. Szczególnie dobra jest flądra, która pływa
trochę dalej, tam, gdzie dno jest piaszczyste. Po prostu porozmawiajcie
państwo z ludzmi, a powiedzą wam, gdzie można ją dokładnie znalezć.
Gdy mam przenieść ciężary, korzystam z pomocy paru mężczyzn -
ciągnęła opowieść, gdy szli w stronę magazynu. - W podzięce daję im
jakieś towary. Czasem prowadzimy handel wymienny. Ja dostaję ryby, a
oni tytoń. - Zaśmiała się, gdy to powiedziała. - Myślę, że to dobry układ.
Po otwarciu drzwi wszyscy weszli do magazynu.
- Jak państwo widzą, mam tu duży wybór. Płótna na żagle, wiosła, liny,
nici, szklane ciężarki do sieci. W kantorku mam pełną listę wszystkich
towarów. Wszystko dokładnie liczę.
- Dobrze, dobrze. - Isak pokiwał głową, posuwając się na piętach. Ręce
miał skrzyżowane na plecach.
Zebrawszy bukiecik kaczeńców, Kristine wyciągnęła rękę w stronę Erny.
- Proszę bardzo, zerwałam je dla pani.
- Wielkie nieba, jakaś ty miła. - Kobieta przyjęła kwiatki i uśmiechnęła
się szeroko.
- Czy chcą państwo obejrzeć teraz sklep?
- Tak, bardzo chętnie.
Maria położyła kamień przed drzwiami i pozwoliła, by świeże powietrze
wypełniło wnętrze. Zanim za-
55
częła mówić, dała gościom parę minut na to, aby się rozejrzeli.
- Tutaj jest miejsce, gdzie spotka się cała wieś. Zimą palę w piecu przez
cały dzień, a ludzie przychodzą, by się ogrzać i pogawędzić ze sobą. Ta
skrzynia tutaj jest ulubienicą wszystkich. Szczególnie lubią na niej siadać
mężczyzni. Ale spluwaczkę usunęłam - dodała szybko, gdy zauważyła, że
pani Isaksen czyta napis na tablicy, która nadal wisiała na ścianie: Proszę
nie pluć na podłogę.
Następnie pokazała książkę, w której zapisywała towary, które klienci
brali na kredyt.
- Zdarza się, że klienci biorą na kredyt - przyznała. - I nie wszyscy umieją
spłacić swój dług, ale nie mam serca odmówić i pozwolić, by chodzili
głodni. Szczególnie tym, którzy mają dzieci.
- Nie, oczywiście. - Erna przechyliła głowę i pokiwała nią parę razy. - Kto
by miał?
- Ludzie nie biorą przeważnie niczego innego niż jedzenie - dodała Maria.
- Ozdobami i błyskotkami przecież nikt się nie naje.
Erna zaśmiała się cicho i podeszła do zwojów z tkaninami.
- Widzę, że ma pani dobry gust. Maria podążyła za nią.
- Próbuję mieć coś z każdego rodzaju. Zarówno ciepłą i mocną wełnę, jak
i trochę materiałów z połyskiem. Tutaj mam jedwabne tasiemki i koronki.
Poza tym mam szpule i nici do wyszywania. - Kobiety tak długo stały i
dyskutowały o kolorach i materiałach, aż na podłodze pojawiły się ich
cienie.
- Dzień dobry! Czy ci państwo z Kabelvaag nas odwiedzili? - Był to ten
sam staruszek, który wcześniej tego dnia siedział w sklepie.
Maria uśmiechnęła się do niego.
59
- Tak, przyjechali. Potrzeba czegoś?
- Nie, nie dzisiaj. Po prostu chciałem tylko wpaść i zobaczyć, jak się
miewasz. - Mężczyzna wziął książkę, która stała na półce, i zaczął ją
kartkować, nie spuszczając wzroku z przybyłych.
- No tak, prawie bym o tym zapomniała - powiedziała szybko Maria. -
Zajmuję się także wypożyczaniem książek.
- Dużo za to pani bierze? - zapytała Erna.
- Nic. To jest całkiem za darmo.
- Za darmo? - powtórzył Isak.
- Tak, to taka oferta dla chętnych. Każdy musi czasem oderwać się od
codziennych kłopotów.
Isak pokiwał głową, ale nic nie powiedział. Staruszek, który stał z książką
w ręku, odłożył ją na półkę.
- Idę się przejść - rzekł i pożegnał zebranych, unosząc palec ku czołu.
- Do zobaczenia - powiedziała wesoło Maria, po czym zwróciła się do
gości: - Czy podoba się państwu to, co pokazałam?
- Bardzo - odpowiedziała pani Isaksen i spojrzała na męża. Pokiwał głową
i uśmiechnął się.
- To może wzniesiemy toast za dobicie targu? - zaproponowała Maria i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \