[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zachować na wypadek ukąszenia przez żmiję. Widziałem przecież na
ścieżce w ogrodzie żmiję, ale leżała leniwie rozwalona, trzymając mysz
w paszczy, i wcale nie miała zamiaru mnie ukąsić.
Ale jak już powiedziałem, troska mej przyjaciółki bardzo mnie wzru-
szyła, przypuszczałem, że musi mnie trochę lubić z daleka, bo dobrze mi
życzy. Wiedziałem, że jeśli kobieta zaczyna mężczyznę lubić i chce jego
dobra, to przede wszystkim zabrania mu czegoś, by odczuć nad nim swą
władzę. Jest to niezawodna oznaka, dawniej strasznie mnie to denerwo-
wało, ale o dziwo, tym razem było mi bardzo przyjemnie, tkliwość mnie
ogarnęła i znów poczułem się doskonale; czarnoksięskie obrazy rozpra-
szały się w mym umyśle, oczy spoglądały znów trzezwo. Dlatego dziarsko
mogłem dać nura między te wszystkie brutalne, przykre wypadki i okru-
cieństwa, o których Sinuhe tak uporczywie mi opowiadał, że chwilami
podejrzewałem, iż on lubuje się w swych opowiadaniach.
W taki sposób przezwyciężyłem czarnoksięskie pokusy i postanowi-
łem, że jeśli kiedyś oderwę się od Egipcjan, wezmę na warsztat zaczętą
kiedyś sztukę o czarownicach i napiszę ją od nowa, uwzględniając zdo-
byte doświadczenia i zebrane niezbite dowody rzeczowe. Po to właśnie
szukałem czas jakiś księgi czarów, o której dziki kot wspominał; wpraw-
dzie odszukałem zburzoną chatynkę, zarośniętą zdziczałymi krzewami
- 52 -
malin, na kamieniu koło progu wygrzewały się na słonku zadowolone
z życia jaszczurki, ale nie znalazłem żadnej księgi czarów napisanej, jak
zapewniał dziki kot, krwią. Wywróciłem kilka płaskich kamieni, były
pod nimi tylko białe glisty, i choć koło zmurszałego stropu leżało kilka
kawałków pozwijanej kory brzozowej, to mimo najszczerszej chęci nie
mogłem odróżnić na nich żadnych liter ani czarnej magii. Może była to
wina moja czy też mojego wzroku, ale przypuszczam, że dziki kot po-
mylił się albo zle zapamiętał. Byłem z tego obrotu sprawy bardzo nieza-
dowolony, bo gdybym ją znalazł, z przyjemnością oddałbym taką księgę
czarów do muzeum Itä-Häme. Prawdopodobnie dziki kot po prostu mnie
okpił, bo pozwoliłem psu zagnać go na drzewo, co pies czynił chętnie,
nie szczędząc wysiłków. Kot był wściekły i potem przez wiele dni go nie
widziałem.
Tak oto płynęły dni i tygodnie, mijały jak sen, jak błyskawice, potem
już nie pamiętałem, co się którego dnia wydarzyło i czy właściwie co-
kolwiek się działo. Rodzina dawno już wróciła z podróży, choć prawie
tego nie zauważyłem, i miała mnóstwo do opowiadania, chociaż niewiele
z tych opowiadań zrozumiałem, tyle tylko, że statek zabrał z przystani
jedynie połowę pasażerów. Ale dlaczego się tak stało, nigdy się nie do-
wiedziałem, bo jestem strasznie roztargniony i nawet najlepsza żona czy
córka nie jest w stanie opowiadać tego samego po dziesięć razy mężczy-
znie, który wlepia wzrok w sufit i wrzuca cukier do popielniczki albo
w zamyśleniu podnosi dzbanuszek ze śmietanką do ust w przekonaniu,
że pije kawę. Ta sprawa pozostała więc na zawsze zagadką, lecz muszę
przyznać, że niezbyt mnie to interesowało, żyłem sobie bez tej informacji,
miałem dość innych spraw do przemyślenia.
Im dalej postępowała moja praca, tym bardziej wciągała mnie w swój
nurt, tak że podczas tych sierpniowych tygodni więcej żyłem z Egipcjana-
mi niż w rodzinnym gronie i specjalnie nie obchodziło mnie, co jem czy
piję, bylebym tylko dostał pieczeń wołową i zsiadłe mleko. Lecz gdy wio-
dłem taki syty i szczęśliwy żywot, ogarnęło mnie jakby uczucie głodu,
choć nie byłem żądny żadnego ziemskiego pokarmu, i pragnienia, choć
nie mogła go ugasić żadna, nawet najczystsza woda, nie mówiąc już o zsia-
dłym mleku.
- 53 -
Dlatego zaprzyjazniłem się z królikami córki, które bardzo wyrosły,
utyły i żarły ruszając mordkami, choć były to tak tępe stworzenia, że nie
chciało mi się nawet zapamiętać ich imion. Przemówiłem do nich czule: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \