[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oderwać na chwilę. - Shinichi przeciągnął się leniwie.
Damon przyglądał mu się przez chwilę, po czym też się przeciągnął.
Shinichi uśmiechnął się na ten widok.
Damona zdziwił ten uśmiech. Zauważył, że za każdym razem, gdy się uśmiecha, w
oczach Shinichiego pojawiają się dwa małe szkarłatne płomienie.
Ale był zdecydowanie zbyt zmęczony, by teraz o tym myśleć. Zbyt odprężony.
Właściwie to czuł się senny...
- Więc będziemy szukać tych malaków u dziewczyn takich jak Tami - zapytała
Bonnie.
- Właśnie takich jak Tami - przytaknęła Elena.
- I myślisz - wtrąciła Meredith - że Tami przejęła to jakoś od Caroline.
- Tak. Wiem, wiem, pytanie brzmi: skąd to się wzięło u Caroline? Tego nie wiem. Ale
nie wiem też, nikt z nas nie wie, co się z nią działo, kiedy została porwana przez Klausa i
Tylera Smallwooda. Nie mamy pojęcia, co robiła przez ostatni tydzień, poza tym, że nie
przestała nas nienawidzić.
Matt złapał się za głowę.
- I co potem zrobimy? Czuję się za to odpowiedzialny.
- Nie. Jimmy jest odpowiedzialny, jeżeli ktokolwiek. Jeżeli on... wiecie, spędził noc z
Caroline, a potem pozwolił jej opowiedzieć o tym swojej piętnastoletniej siostrze... To nie
czyni go jeszcze winnym, ale na pewno mógł być bardziej subtelny - powiedział Stefano.
- I tu się mylisz - zaoponowała Meredith. - Matt, Bonnie, Elena i ja znamy Caroline od
lat i wiemy, do czego ona jest zdolna. Jeżeli ktokolwiek jest odpowiedzialny za to, co się
dzieje, to my. I chyba powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. Proponujemy, żebyśmy do niej
pojechali.
- Popieram. - Bonnie westchnęła smutno. - Ale nie powiem, że nie mogę się doczekać.
A jeżeli w niej nie siedzi jeden z tych malaków?
- To wtedy trzeba będzie zbadać sprawę - odpowiedziała Elena. - Musimy się
dowiedzieć, kto stoi za tym wszystkim. To musi być ktoś wystarczająco silny, by wpływać na
Damona.
- Cudownie. - Meredith miała ponurą minę. - A biorąc pod uwagę moc, jaka zbiera się
pod tym miejscem, może to być w najgorszym razie... każdy w Fell's Church.
Pięćdziesiąt metrów na zachód i dziesięć do góry Damon próbował nie usnąć.
Shinichi przeczesał dłonią włosy. Spod zmrużonych powiek uważnie przypatrywał się
Damonowi.
Damon chciał być równie uważny, ale czuł się po prostu zbyt senny. Powoli powtórzył
gest Shinichiego, odsuwając ze swojego czoła kilka czarnych kosmyków. Czuł, jak jego
powieki stają się coraz cięższe. Shinichi wciąż się do niego uśmiechał.
- No to dobiliśmy targu - powiedział. - Misao i ja dostajemy miasto, a ty nie stajesz
nam na drodze. Dostajemy prawa do linii mocy biegnących pod nami. Ty zabierasz stąd
bezpiecznie swoje dziewczyny i... masz okazję do zemsty.
- Na moim świątobliwym bracie i tym... tym Mutcie.
- Matcie - poprawił go Shinichi.
- Wszystko jedno. Nie pozwolę tylko, żeby coś stało się Elenie. Albo tej małej rudej
wiedzmie.
- Ach, tak, słodka Bonnie. Nie wzgardziłbym taką jak ona, albo i dwiema.
Damon ziewnął.
- Nie ma dwóch takich, gdziekolwiek byś szukał. Jej też nie pozwolę skrzywdzić.
- A co z tą wysoką, ciemnowłosą pięknością... Meredith?
Damon się obudził.
- Gdzie?
- Nie obawiaj się, nie idzie tu - uspokoił go Shinichi. - Co ma się z nią stać?
- Och. - Damon się rozluznił. - Niech idzie swoją drogą. Byle z dala ode mnie.
Shinichi również oparł się wygodniej.
- Z twoim bratem nie będzie problemu. Więc zostaje tylko ten chłopak na dole. - Ton,
jakim to powiedział, nie zapowiadał dla Matta niczego dobrego.
- Tak. Ale mój brat... - Damon już niemal zasnął, dokładnie w takiej pozycji, jaką
przyjął Shinichi.
- Mówiłem ci, z nim nie będzie problemu.
- Mhm. To znaczy, dobrze.
- Więc umowa stoi?
- Mhm.
- Tak?
- Tak.
- Doskonale.
Tym razem Damon już nie odpowiedział. Spał. Zniło mu się, że anielsko złote oczy
Shinichiego otworzyły się szeroko, żeby uważnie mu się przyjrzeć.
- Damon - usłyszał swoje imię, ale w jego śnie otwarcie oczu okazało się bardzo
trudne. Zresztą i tak widział dobrze bez tego.
W jego śnie Shinichi pochylił się nad nim, przysuwając swoją twarz do jego tak
blisko, że ich aury zmieszały się, podobnie jak zmieszałyby się ich oddechy, gdyby tylko
Damon oddychał. Shinichi przyglądał mu się bardzo długo, jakby sprawdzał jego aurę, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]