[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak jedwab. Skóra miękka i gładka.
- Jest fantastyczna - westchnęła. - Ale to za dużo. Ja tylko
opiekowałam się kotami.
- Jeśli ci się podoba, zatrzymaj ją.
110
RS
- Podoba? Każę się z nią kiedyś pochować.
- Dobrze. - Uśmiechnął się. - Zobaczyłem torbę i pomyślałem o
tobie. Dlatego ją kupiłem.
Pomyślał o niej? Pamiętał o niej podczas podróży? Bardzo
ważna informacja.
- Dziękuję - powiedziała. - Naprawdę jest piękna. Uwielbiam ją.
- To dobrze. Co to za wino?
Niezbyt elegancko zmienił temat. Taki już był. Ale też nigdy
wcześniej nie kupił prezentu żadnej kobiecie. Czyżby zaczynała coś
dla niego znaczyć? Nie wiedziała, co myśleć, rozrywana między
nadzieją a potrzebą chronienia swego serca.
Podała mu butelkę.
- Wspaniały merlot - powiedziała. Napełnił kieliszki.
- A co z tymi stekami, które włożyłaś do zamrażarki? - Podał jej
kieliszek.
- Widziałam na tarasie grill. Wiem, co o mnie teraz myślisz, ale
przecież mięso pieczone na grillu się nie liczy.
- Oczywiście, że nie - mruknął. - Wszyscy o tym wiedzą.
Uśmiechnęła się i dotknęła kieliszkiem o jego kieliszek.
- Za nasze marzenia - powiedziała. - Niech się spełnią.
Pózniej, kiedy wszystko było już zjedzone, siedzieli w salonie
przed kominkiem. Willow zwinęła się w fotelu i starała się nie
przykładać do wydarzeń tego wieczora zbyt wielkiej wagi. Kane kupił
jej prezent. Wypili wino. Zjedli obfity posiłek i długo rozmawiali.
Byli też kochankami, i to więcej niż jeden raz. Niektórzy traktowaliby
111
RS
to już jak bycie ze sobą. Ona nie miałaby nic przeciwko temu, ale
Kane raczej tak.
Prawdziwym problemem było to, że go polubiła. I to bardzo.
- Jesteś wegetarianką, ale lubisz dobre steki - powiedział.
- Wiem, że to moja wada. Mogę wytrzymać miesiącami, aż
nagle nachodzi mnie niepohamowana ochota.
- Wydawało mi się, że prędzej skusiłabyś się na rybę albo
kurczaka.
- Może powinnam - przyznała. - Ale nic na to nie poradzę.
Uwielbiam steki.
Uśmiechnęła się. Nie odwzajemnił uśmiechu, ale dostrzegła w
jego oczach coś, co sprawiło jej przyjemność. %7łar. Wyobraznia
natychmiast podsunęła jej obrazy namiętnych scen na dywanie przed
kominkiem.
Oczywiście byłoby to raczej trudne do wykonania. Po pokoju
kręciły się koty.
- Znowu mnie pragniesz - powiedziała. - To jedna z twoich
największych zalet.
- To tylko przypuszczenia.
- Niecałkiem. Widzę to w twoich oczach. Są jasne i pełnie ognia.
To jest fantastyczne i podniecające. Wewnątrz cała drżę i zaczynani
myśleć o zerwaniu z siebie ubrania.
- Za dużo wypiłaś. - Popatrzył na nią poważnie. Spojrzała na
trzymany w dłoni kieliszek. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, ile
wypiła.
112
RS
- Może odrobinkę. - Zachichotała. - Jak sądzisz?
- Myślę, że gdybyś była trzezwa, nie mówiłabyś o ogniu w
moich oczach. Albo o rozbieraniu się.
- O! No, proszę. Jesteś taki logiczny i prostolinijny. Podoba mi
się to. Jest takie męskie. Podejrzewam, że mój mózg po przekrojeniu
przypominałby kalejdoskop. Bardzo piękny i intrygujący. Ale
kompletnie nieuporządkowany.
- Nikt nie chce, żebyś się zmieniała.
- Ty też.
- Tak.
To zabrzmiało obiecująco.
- Zatrzymałeś koty - zauważyła. - Bardzo się cieszę.
Potrzebujesz trochę życia w swoim życiu. - Zachichotała. -Chodzi mi
o jakąś żywą istotę w twoim życiu.
- Często ci się to zdarza? - Wskazał kieliszek.
- Prawie nigdy. Nie lubię tracić kontroli nad sobą. To jest zbyt
przerażające. Ale tutaj, przy tobie, jestem całkowicie bezpieczna.
Dziwne. Jesteś jedynym człowiekiem, przy którym się czuję
wyjątkowa i bezpieczna.
- Nie ufaj mi, Willow. Nie jestem jednym z tych dobrych
chłopców.
- Oczywiście, że jesteś. Nigdy mnie nie zranisz. Fizycznie na
pewno. A czy emocjonalnie to nie jestem pewna. Być może będę tego
żałować, ale warto.
113
RS
Miała wrażenie, że mówiła za dużo, ale nie mogła przestać. Poza
tym jeśli nie był dobrym chłopcem, to dlaczego starał się ją ostrzec?
Wstał i podszedł do jej fotela. Wziął ją za rękę i pociągnął, aż
wstała. Wyjął kieliszek jej z dłoni, odstawił na stolik i zajrzał jej w
oczy.
- Nie jesteśmy na randce - powiedział.
- Oczywiście.
- To prowadzi donikąd.
- Czy mogę coś zanucić? Bo kiedy tak mówisz, brakuje jakiegoś
podkładu.
Westchnął ciężko.
- Czy jesteś na tyle trzezwa, żeby podjąć racjonalną decyzję o
zostaniu tutaj na noc?
No! Nareszcie sprawy ruszyły we właściwą stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \