[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Webster zmarszczył czoło.
- Widzę tylko jedno wyjaśnienie. Radstone nie wysilał się specjalnie, żeby maskować
swoje sztuczki. Byłem głupcem, powierzyłem mu całość spraw finansowych.
- Mimo wszystko pracują u pana również księgowi, są specjaliści podatkowi. W firmie
wielkości instytutu nie może być inaczej. Czyżby nikt oprócz nawróconego dilera narkotyków
niczego nie zauważył?
- To panu nie pasuje, prawda?
- Właśnie.
Webster przyjrzał się panoramie widocznej przez otwarte drzwi balkonu.
- Podobno po usunięciu z drogi Guthriego, Radstone a i Joanny Lutton uznał, że
spełnił swoje zadanie. Tak w każdym razie mówił Strood o jego pożegnalnym liście.
- Ale dwie osoby z tych trzech nadal żyją. Tylko Guthrie zginał. Dlaczego więc Lutton
miałby popełnić samobójstwo?
- Kto wie? - Webster zamyślił się. - On był szalony. A szaleni ludzie popełniają
szalone czyny. Może zabił się dlatego, że w swoim przeświadczeniu zbyt wiele razy zawiódł?
Trask stanął obok rozmówcy w drzwiach na balkon.
- Wciąż jeszcze są w tej sprawie niewyjaśnione kwestie.
- Na przykład?
- Na przykład bardzo chciałbym wiedzieć, co się stało z Liz Guthrie.
Webster przybrał zatroskaną minę.
- Ja też zaczynam się o nią poważnie martwić. Natomiast Strood nadal uważa, że
opuściła miasto z powodów osobistych. I że nic jej nie grozi, bo nie było o niej wzmianki w
liście Luttona.
- Mój człowiek jej szuka. Rano powiedział mi, że już ją prawie znalazł. Przy odrobinie
szczęścia dzisiaj ją zlokalizuje.
Webster skinął głową. Wyraznie mu ulżyło.
- Z tego, co pan mówi, wynika, że ona żyje. Dzięki Bogu.
- Bardzo chciałbym jej zadać jedno pytanie.
258
- Jakie?
Trask zerknął na Bella.
- Chciałbym poznać nazwisko jej duchowego przewodnika z instytutu. Tego, który był
u niej rankiem, zanim wyjechała z miasta.
Rysy twarzy Webstera stężały.
- Przewodnicy duchowi nie odwiedzają naszych kursantów w domach. To musiała być
jakaś część szwindlu Radstone a. Prawdopodobnie udawał jej przewodnika, żeby wyłudzać
przelewy na konto, nad którym miał kontrolę.
Trask rozważył tę hipotezę.
- To możliwe.
Webster nieznacznie się uśmiechnął.
- Widzę, że jeszcze dużo brakuje, by wyjaśnienia pana zadowoliły.
- Jestem z tych, których trudno zadowolić.
Webster skinął głową.
- Prawdopodobnie dlatego odnosi pan sukcesy. Trask, to nie jest moja sprawa, ale,
podobnie jak wszyscy w Avalon, zdaję sobie sprawę z tego, że przyjechał pan tutaj po
odpowiedzi na pytania dotyczące przeszłości. I wiem również, że ich pan nie zdobył.
- Zdobyłem. Tylko nie takie, jakich oczekiwałem.
- Jak to w życiu. Efekt finalny konwergencji harmonicznej rzadko spełnia nasze
oczekiwania. Ale to nie znaczy, że wiry energetyczne nie rezonują.
- Bell, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, wolałbym dzisiaj uniknąć wykładu z
metafizyki. Nie jestem w odpowiednim nastroju.
- Rozumiem, że pan nie popiera wielu naszych teorii, ale nie mogę oprzeć się
przekonaniu, że został pan tutaj ściągnięty nieprzypadkowo.
- Owszem. Przyjechałem wziąć udział w otwarciu nowego hotelu.
Nathan miał rację, pomyślał. Jego obowiązki w Avalon się skończyły. Nie było sensu
szukać fałszywych uzasadnień dalszego pobytu.
Trzymało go tutaj jeszcze tylko marzenie.
Harriet radośnie uśmiechnęła się do Aleksy.
- Zbliża się czas zamknięcia sklepu, moja droga. Może pójdziemy gdzieś na herbatę?
Porozmawiałybyśmy o dawnych czasach.
259
Aleksa otworzyła następne pudło gargulców.
- Na nic nie mam mniejszej ochoty niż herbatę w twoim towarzystwie, Mac.
- Niech będzie kawa - zgodziła się niezrażona tym Harriet. - Widziałam miłą kafejkę
obok.
- Zamknięta do odwołania. - Aleksa przyjrzała się potworkom w kartonie i zamknęła
pokrywę.
- Ojej. Widzę, że wciąż się na mnie trochę gniewasz.
Tego było za wiele. Aleksa ze złością wepchnęła karton gargulców na miejsce i
odwróciła się do Harriet.
- Gniewam? Dlaczego miałabym się gniewać, Mac? Udawałaś moją przyjaciółkę i
mentorkę, a potem nagle zostawiłaś mnie na pożarcie, kiedy wyszły na jaw twoje fałszerstwa.
Musiałam rozmawiać ze wszystkimi rozwścieczonymi klientami. Rozpłynęłaś się bez śladu, a
ja ponosiłam tego konsekwencje.
- Wiem, moja droga, że mi nie uwierzysz, ale wcale nie zamierzałam narobić ci
kłopotów moim ubocznym zajęciem.
- Ubocznym zajęciem? Jesteś oszustką. Nabrałaś wielu wpływowych ludzi. Wcale nie
byli zadowoleni, gdy przekonali się, że zostali oskubani. Znawcy nie cierpią, kiedy ktoś
wystrychnie ich na dudka.
- Rozumiem, że powinnam się wstydzić wystrychnięcia na dudków tak zwanych
znawców i krytyków. - Harriet puściła do niej oko. - Ale musisz przyznać, że niektórym się to
należało. To taka upierdliwa, arogancka banda.
- Ta upierdliwa, arogancka banda nie zostawiła na mnie suchej nitki. Musiałam odejść
z branży na ponad rok, żeby ucichły najgorsze plotki. Możliwe nawet, że nigdy się całkiem
nie pozbieram po tym skandalu.
- Bzdura. W końcu publicity dobrze ci zrobi. Możesz mi zaufać.
- Zaufać ci? Mac, raz to zrobiłam, a ty mnie zdradziłaś.
- Och, nie ma potrzeby robić takich melodramatycznych scen. - Harriet uśmiechnęła
się dobrodusznie. - Wszystko ułoży ci się jak najlepiej, zobaczysz. Kiedy ukażą się recenzje
twojej wspaniałej kolekcji art dco zebranej dla hotelu Avalon Resorts & Spa, staniesz się
wybitnym znawcą, który zdemaskował fałszerstwa w galerii McClelland.
- Po moim trupie. Nie dopuszczę do tego, żeby jeszcze kiedykolwiek moje nazwisko
sąsiadowało w prasie z nazwiskiem McClelland.
260
Harriet ze smutkiem pokiwała głową.
- Masz niesamowity instynkt, jeśli chodzi o sztukę dwudziestego wieku, moja droga,
ale wciąż jeszcze musisz się wiele nauczyć o funkcjonowaniu świata sztuki.
Aleksa skrzyżowała ramiona.
- Przez ostatni rok nauczyłam się znacznie więcej, niżbym sobie życzyła. Serdecznie
dziękuję za następne lekcje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]