[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niedawno, tej nocy, zaraz po przyjezdzie furgonetki.
Miałem przed sobą oficjalne zaproszenie.
Cofnąłem się powoli jeszcze dalej i niby-roztargniony wykrzywiłem twarz, maskując się nieobecnym
uśmiechem z cyklu: Dzień dobry, witam, sierżancie. Właśnie wyszedłem na spacer. Uroczy wieczór, prawda? W
sam raz na małą wiwisekcję. Patrząc na wiszący nad wodą księżyc i wesoło pogwizdując pod nosem, szparkim
krokiem wróciłem do samochodu, wsiadłem i odjechałem. Nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, nie
licząc radosnego chóru głosów w głowie. Ruszyłem w kierunku biura linii okrętowych jakieś sto metrów od
mojej małej, ręcznie zrobionej bramy do raju. Stało tam kilka samochodów i mój na pewno nie będzie rzucał się
w oczy.
Ale kiedy zaparkowałem, tuż obok zaparkował błękitny chevrolet z kobietą za kierownicą. Przez chwilę
siedziałem bez ruchu. Ona też. Wreszcie otworzyłem drzwiczki i wysiadłem.
Wysiadła również detektyw LaGuerta.
25
Zazwyczaj umiałem wybrnąć z niezręcznych sytuacji towarzyskich, -ale muszę przyznać, że ta mnie zaskoczyła.
Nie wiedziałem, co
197
powiedzieć i bardzo długo patrzyłem na nią bez słowa; to znaczy, na LaGuertę. Ona patrzyła bez słowa na mnie,
nie mrugając i lekko obnażając kły, jak dzika kocica, która zastanawia się, czy zjeść cię, czy się z tobą pobawić.
Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym powiedzieć bez zająknięcia, a wyglądało na to, że ją interesuje
tylko patrzenie. Tak więc, staliśmy naprzeciwko siebie, patrzyliśmy i milczeliśmy. Wreszcie przerwała ciszę
dowcipnym pytaniem:
Co tam jest? Ruchem głowy wskazała ogrodzenie sto metrów dalej.
- Pani detektyw! - wykrzyknąłem, chyba z nadzieją, że zapomni
o swoim pytaniu.
- Jechałam za tobą. Co tam jest?
- Tam? powtórzyłem. Wiem, riposta była beznadziejna, ale naprawdę wyczerpałem już cały zasób
inteligentnych i ciętych, zresztą trudno było oczekiwać, żebym w tej sytuacji wymyślił coś ładnego.
Przekrzywiła głowę, wysunęła czubek języka i oblizała dolną wargę, tak powoli, z lewej strony do prawej i z
prawej do lewej.
- Masz mnie za idiotkę - powiedziała. Oczywiście myśl ta kilka razy mi zaświtała, lecz niepolitycznie było o
tym wspominać. Tylko pamiętaj, że ja jestem detektywem, a to jest Miami. Jak myślisz, jakim cudem
awansowałam?
- Dzięki urodzie? - rzuciłem z oszałamiającym uśmiechem; komplement nigdy nie zaszkodzi, zwłaszcza w
rozmowie z kobietą.
Pokazała mi swoje piękne ząbki, które w świetle parkingowych reflektorów były jeszcze bielsze niż zwykle.
Dobre odparła i wykrzywiła usta w tym dziwnym półuśmiechu, który wsysał policzki i postarzał. -
Kupowałam te bzdury, kiedy myślałam, że ci się podobam.
- Ależ podoba mi się pani, naprawdę - zapewniłem ją może trochę zbyt gorliwie.
Chyba mnie nie słyszała.
- Ale kiedy odepchnąłeś mnie i przewróciłeś na podłogę jak jakąś świnię, zaczęłam się zastanawiać, co jest ze
mną nie tak. Może jedzie mi z ust?
I wtedy mnie olśniło.To nie ze mną jest coś nie tak.Tylko z tobą. Naturalnie miała rację, jednak trochę mnie to
zabolało.
198
Nie rozumiem. Pokręciła głową.
Sierżant Doakes ma ochotę cię zabić i nie wie dlaczego. Powinnam go była posłuchać. Coś jest z tobą nie
tak. I masz coś wspólnego z tymi zamordowanymi prostytutkami.
- Ja? Coś wspólnego?
Tym razem w jej uśmiechu ujrzałem błysk sadystycznie radosnego podniecenia, a w jej akcencie zabrzmiała
kubańska nutka.
- Zachowaj te błazeńskie sztuczki dla adwokata. A może i dla sędziego. Bo tym razem cię mam. Zaskrzyły
jej się oczy. Wyglądała jak monstrum, dokładnie tak samo jak ja, i poczułem nieprzyjemne mrowienie na karku.
Czyżbym jej nie docenił? Czy naprawdę była aż tak dobra?
I dlatego pani za mną jechała? Znowu błysnęła zębami.
- Tak. Dlaczego ciągle zerkasz na to ogrodzenie? Co tam jest?
W normalnych okolicznościach wpadłbym na to już dawno temu, ale tłumaczy mnie działanie pod przymusem.
Dlatego pomyślałem o tym dopiero teraz. Ale kiedy już pomyślałem, w głowie zapaliło mi się małe, boleśnie
jaskrawe światełko.
- Gdzie mnie pani namierzyła? - spytałem. - Pod moim domem? O której?
- Dlaczego ciągle zmieniasz temat? Coś tam jednak jest, hę?
- Proszę, to może być bardzo ważne. Gdzie i o której zaczęła mnie pani obserwować?
Przyglądała mi się przez chwilę i zdałem sobie sprawę, że jednak jej nie doceniałem. Było w niej dużo więcej
niż tylko instynkt polityczny. Tak, miała w sobie to coś. Wciąż nie wiedziałem, czy jest to inteligencja, ale na
pewno była cierpliwa, a w jej pracy cierpliwość bywa ważniejsza niż rozum. Była gotowa po prostu czekać,
obserwować mnie i zadawać mi to samo pytanie, aż bym odpowiedział. A wtedy zapewne powtórzyłaby je
jeszcze kilka razy, znowu by mnie poobserwowała i zobaczyła, co zrobię. W innej sytuacji bez trudu bym ją
przechytrzył, ale nie tym razem, nie tego wieczoru. Dlatego przybrałem moją najpokorniejszą minę i szepnąłem:
199
- Proszę...
Znowu wysunęła język i znowu go schowała.
Dobrze odparła. Twoja siostra nie odzywała się przez kilka godzin, więc pomyślałam, że coś knuje.
Ale sama nie mogła nic zrobić, więc dokąd pojechała? - Uniosła brew i triumfalnym tonem ciągnęła: - Jak to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]